Abigail
Łąka, na której właśnie się znajdowałam różniła się od innych, które pamiętam z dzieciństwa. To tutaj spędzałam letnie popołudnia z Louisem. To tutaj było nasze miejsce, którego nikt oprócz oczywiście mnie i Tomlinsona nie powinien znać. Pod wysokim drzewem, które rok temu zostało ścięte, był kolorowy kocyk, na nim różne zabawki, no i oczywiście gitara, na której zwykle grywał brunet. Domyślam się, że to nie może być teraźniejszość, bo tego miejsca już dawno nie ma.
Szłam przed siebie, zostawiając w tyle ogromny las, do którego zawsze inni bali się w chodzić, ale nie my. Ja i Loui byliśmy tutaj dość często. Mimo początkowego strachu związanego z przeraźliwie strasznym i ciemnym lasem, ta wspaniała łąka - była tego warta. W pewnym momencie zobaczyłam starszą kobietę, wychodząca zza wielkiego drzewa. Była wesoła, uśmiechnięta od ucha do ucha. Poznałam ją. To była Violetta, moja babcia. Wyglądała jak inne sześćdziesięcioletnie kobiety. Dość niska, siwe włosy, zmarszczki na twarzy i nie tylko. Ubrana na biało. Pokazała mi gestem ręki, żebym do niej podeszła. Zrobiłam jak prosiła. Po chwili stałam przed nią twarzą w twarz. Wyciągnęła do mnie swoją dłoń, którą bez wahania złapałam.
- Babcia. - wyszeptałam, patrząc w jej szaro-niebieskie oczka, pod którymi było sporo zmarszczek. Mocniej ścisnęła moją dłoń i odwróciła się tyłem, ciągnąc mnie ze sobą. - Babciu, nie chcę jeszcze umierać. - łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Odwróciła się do mnie i przetarła jedną z nich.
- Abi, błagam. Obudź się. Nie możesz mnie zostawić. Proszę. - usłyszałam łamiący się głos, który tak bardzo dobrze znałam.
- Babciu, co mam robić? - kobieta zaczęła się oddalać.
- Zostań z nim. Potrzebuje cię. - tyle powiedziała, zanim zniknęła za wielkim drzewem, którego po chwili też nie było. Wszystko dookoła zaczęło znikać. Zostałam tylko ja i wielka, czarna przestrzeń.
Otworzyłam lekko oczy, które strasznie mnie bolały i za wszelką cenę chciały ponownie opaść. Zobaczyłam biały sufi nade mną. Czułam straszny ból głowy i prawej nogi. Przewróciłam głowę w lewo i zobaczyłam uśmiechniętego Louisa, który wycierał swoje łzy. To jego słyszałam przez sen, przysięgam. Zastanawiało mnie tylko jedno, co ja tutaj robię? Tomlinson widząc moją zdezorientowaną minę pogłaskał mnie po głowie i wyszeptał tylko ciche ''ci''. Próbowałam się do niego chociaż lekko uśmiechnąć, ale nie byłam w stanie.
- Louis, co ja tutaj robię? - ledwo dałam radę to powiedzieć. Przeniosłam swój wzrok na moje ręce, które były podłączone do różnych maszyn. Naprawdę nie pamiętam, co ja tutaj robię. Chłopak westchnął i złapał mnie za rękę, którą lekko ścisnął.
- Jakiś chłopak znalazł cię w rozwalonym samochodzie. Byłaś nieprzytomna. Zawiadomił pogotowie i przywieźli cię tutaj. - mówił cicho, tak jakby bał się że ktoś go usłyszy. - Byłaś w śpiączce kilka dni. Ale teraz już chyba dobrze. Właściwie to pójdę po lekarza. - chciał wstawać, ale ja go zatrzymałam. Wiem... Jechałam wtedy z Zaynem. Otworzyłam szerzej oczy, w których zbierały się łzy.
- Co z nim? - chłopak udawał, że mnie albo nie rozumie albo nie słyszy. Mocniej ścisnęłam jego rękę, w którą nieumyślnie wcisnęłam swoje paznokcie. Kiedy lekko syknął, co było spowodowane moim uściskiem, rozluźniłam go i pociągnęłam. - Louis, powiedz. - łzy zaczęły spływać po moim policzku. Bałam się o niego. Tak strasznie nie chciałam żeby coś mu się stało.
- Nie było go tam. - powiedział jakby sam do siebie i spojrzał głęboko w moje oczy. - Abi, on uciekł. Zostawił cię tam samą. - jego głos był przepełniony jadem. Jak to mnie zostawił? Otworzyłam buzię ze zdziwienia, a słona ciecz zaczęła się do niej dostawać. Przymykałam i otwierałam oczy, mówiąc w myślach żeby to okazało się nieprawdą.
- Kłamiesz! - krzyknęłam, najgłośniej jak tylko potrafiłam. Niestety, ośmieszyłam się tylko. Mój łamiący głos nie brzmiał ani trochę groźnie. Chłopak pokręcił przecząco głową. - Proszę powiedz, że kłamiesz. - łkałam, a on mocno mnie przytulił. W tej chwili nie liczyło się to, że boli mnie całe ciało. Potrzebowałam bliskości. Ale nie Louisa, ja chciałam Zayna. Dopiero w takich okolicznościach potrafiłam zrozumieć, że go kocham. Jaki on mi sprawił ból, robiąc to co zrobił. Jak on mógł? Myślałam, że coś do mnie czuje. Wtedy przypomniałam sobie o naszyjniku, który mi podarował przed wypadkiem. Odruchowo za niego złapałam i przyciągnęłam do swoich ust, składając na nim pocałunek.
- O widzę, że panienka się obudziła. - nawet nie zauważyłam, że do pokoju wszedł lekarz. Podszedł do mnie i zaczął się mnie wypytywać o samopoczucie, robić jakieś badania, ale nie zwracałam na niego uwagi. Ciągle patrzyłam w smutne oczy Louisa i zastanawiałam się nad swoimchyba snem . Dlaczego babcia powiedziała, że on mnie potrzebuje? Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Kocham go, ale tak samo jak Harrego, Nialla i Liama. To do Zayna, który mnie zostawił czuję coś więcej.
Patrzyłam pusto jak lekarz mnie opuszcza. Zaraz po nim do środka wparował Styles, Horan, Calder, Payne i jego dziewczyna. Zaczęli się do mnie przytulać, pytać o wszystko i o nic. Nie odpowiadałam. Byłam nieobecna. Widzieli to, ale żadne z nich nie było na tyle odważne żeby zacząć ten temat. Wzrok mojego brata mówił tylko, że jak wyjdę ze szpitala mam przejebane. To też się dla mnie nie liczyło. W tej chwili nie było niczego...
* miesiąc później, 13 grudzień *
Można żyć i jednocześnie nie żyć? Nie mam pojęcia, ale właśnie tak się czuję. Mówią, że bez serca nie można żyć, jednak ja jakoś daję radę. Cokolwiek by nie powiedzieli, kłamią. Oni nigdy nie byli nieszczęśliwi. Mieszają ludziom w głowach, jakby wiedzieli co to ból. A tak nie jest.
Podobno bez jedzenia też się nie da żyć? Pojebani, naprawdę. Da się i to nawet całkiem nieźle. To nic, że całymi dniami nie mam siły nawet chodzić, a u szkolnej pielęgniarki jestem codziennie. W sumie to podoba mi się tam. Kocham to miejsce. To tam byłam z Zaynem pół nocy. Podobało mi się to, mimo, że na początku tak bardzo się go bałam. Malik nie przychodził do szkoły od czasu wypadku. Nie było go też w domu. Codziennie przez pierwsze dwa tygodnie tam przychodziłam i nic. Chłopaki nie chcą mi nic o nim powiedzieć. Telefon ma ciągle wyłączony. Jakby zniknął albo nigdy nie istniał. A przecież to niemożliwe. Doskonale pamiętam jego pocałunki, dotyk. Przecież mam nawet od niego naszyjnik, z którym nie rozstaję się nawet na chwilę. Po za tym śni mi się każdej nocy. Więc był, niech mi jebana podświadomość nie wmawia, że go nie było.
Siedzę właśnie w klasie i czekam aż głupia lekcja się skończy. Za niedługo koniec semestru a ja mam fatalne oceny i nie obchodzi mnie to. Nie jest już nic ważne. Przyjaciele się o mnie martwią. A może udają? Nie interesuje mnie to już, zresztą jak wszystko. Nie śpię po nocach, ciągle tylko płaczę, więc niech ci głupi ludzie się nie gapią na mnie, bo wyglądam jak zombie. Co im do tego? Przecież oni nie mają złamanego na milion kawałków serca, tylko ja.
Głupia Eleanor i ten jej pojebany uśmiech, świadczący, że dostała kolejną dobrą ocenę. Po to w ogóle komuś? Nie łatwiej byłoby się nie uczyć? Przecież wiadome, że do niczego mi się to nie przyda, prawda?
- A ty co dostałaś? - zapytała wesoło Calder, zwracając się w moim kierunku. Prychnęłam pod nosem i spojrzałam na nią. Ale ona jest jebnięta, jakby nie wiedziała, że dostałam kolejną jedynkę, świadczącą o tym, że nie zdam tego semestru. Pokazałam jej środkowy palec, wzięłam swoją torbę i wyszłam z klasy. W dupie miałam wołania nauczycieli, zdziwioną koleżankę i resztę tych debili, którzy się ze mną uczyli.
Nie wyszłam, bo się wkurzyłam złą oceną. Wyszłam, bo nie miałam ochoty dłużej patrzeć na te roześmiane twarze. Wiem, że to nie ich wina, że Zayn mnie zostawił i złamał moje biedne serce. Ale nie potrafię już tak dłużej żyć. Chcę stąd uciec, jak najdalej. Mogłabym nawet wrócić do Londynu. A właściwie to nie mogłabym. Rodzice by zabili Harrego, gdyby dowiedzieli się w jakim jestem stanie i co tutaj się dzieje. Nie wiedzą nawet o wypadku, który jakimś, pierdolonym cudem przeżyłam.
Wyszłam na szkolne podwórko, akurat w tym momencie co zadzwonił dzwonek. No pięknie, nawet nie można mieć tu chwili spokoju. Nawet jeśli w Los Angeles jest grudzień, to i tak nie jest zimno, a o śniegu, którego tu nie ma, już nie wspomnę.
Usiadłam pod wielkim drzewem, gdzie siedziałam z Zaynem, jak jeszcze chodził do szkoły. Kocham to miejsce, jak każde, w którym spędzałam z nim czas. Mimo, że tak bardzo rani, nie potrafię sobie wybić go z głowy. Minął już miesiąc, dużo czasu. A ja nadal o nim myślę, w dzień i w nocy. Włożyłam słuchawki do uszu, podwinęłam kolana pod samą brodę, oplatając je swoimi ramionami i lekko odchyliłam głowę do tyłu. Nawet nie przejmowałam się tym, że po moich policzkach ponownie spływają łzy. Ale co ja na to poradzę? Jestem tylko zwykłą, głupią i naiwną nastolatką...
- Abi. - ktoś wyciągnął jedną słuchawkę z mojego ucha i lekko szturchnął żebym otworzyła oczy. Nie miałam zamiaru. Jedyne co zrobiłam to odwróciłam głowę w drugą stronę. - Błagam cię, porozmawiaj ze mną. - dalej słyszałam jego głos, który aż prosił żebym na niego spojrzała. Tylko po co on się mną przejmuje?
- Odejdź. - powiedziałam cicho. Złapał za moją rękę ale ja momentalnie ją odepchnęłam i otworzyłam oczy. Patrzył na mnie tym smutnym wzrokiem, co zawsze od mojego wypadku. - Louis, odejdź. Błagam. - łzy coraz bardziej zaczęły spływać po moim policzku. Spojrzałam za niego i zobaczyłam resztę swoich przyjaciół. Również byli przejęci, ale nie interesowało mnie to.
- Chcę ci pomóc. Pozwól mi na to. - wyszeptał i objął mnie. Dalej siedziałam tak samo, jak na początku. Bolało mnie wszystko. Nie tylko na zewnątrz, ale też i w środku.
- Louis, dlaczego to tak bardzo boli? - łkałam w prost do jego ucha. Moczyłam łzami jego koszulkę, ale najwidoczniej nie przeszkadzało mu to. Głaskał mnie po głowie i mocniej do siebie przytulał.
- On na ciebie nie zasłużył. Nie myśl o nim. - wystarczy, że wypowiedział te słowa, a cała złość chciała wydostać się na zewnątrz. Zaczęłam się wiercić i wyswobodzić z jego uścisku. Wkurzył mnie i to bardzo. Jak mógł powiedzieć, że on na mnie nie zasłużył? Zasłużył, kurwa! Ja go kocham.
Wstałam z miejsca i bez słowa pobiegłam za szkołę. Nie miałam nawet siły się z nimi kłócić. Słyszałam jak mnie wołają i nawet biegną za mną, ale ja przyspieszyłam.
Biegłam, dopóki nie zorientowałam się, że nikogo za mną nie ma i jestem już daleko od szkoły. Zatrzymałam się pod murkiem, pod którym zawsze z Zaynem paliliśmy papierosy, żeby nikt nas nie zobaczył. To było nasze miejsce. Odwróciłam się przodem do murku i zobaczyłam nasze inicjały, wyryte na nim. Dotknęłam tego miejsca i znowu, odruchowo złapałam się za naszyjnik od niego. Te łzy, które spływały po moim policzku, były takie oczywiste, że nawet się tym nie przejęłam. Usiadłam na podłodze, oparłam głowę o ściankę. Z torby wyciągnęłam paczkę fajek i zapalniczkę. Wiem, że miałam rzucić, ale to mi o nim przypominało, a ja tak bardzo chciałam wrócić do tego co było kiedyś...
Dym przedostał się do moich płuc, a ja poczułam ulgę kiedy go wypuściłam. Relaksowałam się tym, nie zwracając uwagi na nic dookoła.
Nawet nie wiem, ile tak przesiedziałam, aż w końcu postanowiłam wstać. Niestety, kiedy to zrobiłam, od razu cofnęłam się do tyłu, czując ogromny ból w głowie i mroczki przed oczami. Oparłam się o mur i z powrotem zjechałam, plecami na dół. Złapałam się za głowę i zaczęłam płakać.
- Pomóc? - usłyszałam męski głos, przepełniony troską. Miałam taką ogromną nadzieję, że to Malik. Poczułam silne ukłuci w brzuchu. Podniosłam głowę do góry, ale niestety... Rozczarowałam się. Nie było tam mojego Zayna, tylko równie przystojny, wysoki ciemny blondyn z pięknymi, brązowymi oczami. Na rękach miał tatuaże, a na twarzy lekki uśmieszek. Zdecydowanie, za bardzo przypominał mi Zayna. Co się kurwa dzieje? Wyciągnął w moją stronę rękę, a ja z wahaniem za nią złapałam. Stanęłam twarzą w twarz z chłopakiem. - Wszystko w porządku? - zapytał słodki głosem. Pokiwałam twierdząco głową i lekko się uśmiechnęłam. - Jestem Justin.
- Abi. - odpowiedziałam nieśmiało. Muszę przyznać, że chłopak zrobił na mnie dobre wrażenie. Mimo, że go nie znam wydaje się być fajny. Strasznie przypomina mi Zayna, co bardzo boli. Nie są podobni, może trochę. W jego oczach widzę to samo spojrzenie, którym obdarowywał mnie Malik. Czy jestem jakaś popierdolona? Zdecydowanie tak...
- Więc Abi... Masz może ochotę się przejść? Z tego co wiem, powinnaś być teraz w szkole, hm? - uśmiechnął się chytrze, co również wywołało podniesienie moich kącików ust, do góry.
- A ty, dlaczego nie jesteś w szkole? - nie wiem dlaczego, ale przestałam płakać i zaczęłam z nim rozmawiać. Głupota, totalna.
- Powiedzmy, że mi się nie chciało. - wzruszył ramionami i spojrzał w moje oczy głęboko. - Idziemy? - pociągnął mnie za rękę, a po chwili znaleźliśmy się na alejce, którą również spacerowałam z Zaynem. Kurwa, dziewczyno - zapomnij o nim. On cię zostawił, nie chce cię. Nie myśl o nim przy każdej nadarzającej się okazji. - Moje myśli mają stu procentową rację, ale co ja mogę poradzić? Z miłością się nie da walczyć, niestety...
- Louis, co ja tutaj robię? - ledwo dałam radę to powiedzieć. Przeniosłam swój wzrok na moje ręce, które były podłączone do różnych maszyn. Naprawdę nie pamiętam, co ja tutaj robię. Chłopak westchnął i złapał mnie za rękę, którą lekko ścisnął.
- Jakiś chłopak znalazł cię w rozwalonym samochodzie. Byłaś nieprzytomna. Zawiadomił pogotowie i przywieźli cię tutaj. - mówił cicho, tak jakby bał się że ktoś go usłyszy. - Byłaś w śpiączce kilka dni. Ale teraz już chyba dobrze. Właściwie to pójdę po lekarza. - chciał wstawać, ale ja go zatrzymałam. Wiem... Jechałam wtedy z Zaynem. Otworzyłam szerzej oczy, w których zbierały się łzy.
- Co z nim? - chłopak udawał, że mnie albo nie rozumie albo nie słyszy. Mocniej ścisnęłam jego rękę, w którą nieumyślnie wcisnęłam swoje paznokcie. Kiedy lekko syknął, co było spowodowane moim uściskiem, rozluźniłam go i pociągnęłam. - Louis, powiedz. - łzy zaczęły spływać po moim policzku. Bałam się o niego. Tak strasznie nie chciałam żeby coś mu się stało.
- Nie było go tam. - powiedział jakby sam do siebie i spojrzał głęboko w moje oczy. - Abi, on uciekł. Zostawił cię tam samą. - jego głos był przepełniony jadem. Jak to mnie zostawił? Otworzyłam buzię ze zdziwienia, a słona ciecz zaczęła się do niej dostawać. Przymykałam i otwierałam oczy, mówiąc w myślach żeby to okazało się nieprawdą.
- Kłamiesz! - krzyknęłam, najgłośniej jak tylko potrafiłam. Niestety, ośmieszyłam się tylko. Mój łamiący głos nie brzmiał ani trochę groźnie. Chłopak pokręcił przecząco głową. - Proszę powiedz, że kłamiesz. - łkałam, a on mocno mnie przytulił. W tej chwili nie liczyło się to, że boli mnie całe ciało. Potrzebowałam bliskości. Ale nie Louisa, ja chciałam Zayna. Dopiero w takich okolicznościach potrafiłam zrozumieć, że go kocham. Jaki on mi sprawił ból, robiąc to co zrobił. Jak on mógł? Myślałam, że coś do mnie czuje. Wtedy przypomniałam sobie o naszyjniku, który mi podarował przed wypadkiem. Odruchowo za niego złapałam i przyciągnęłam do swoich ust, składając na nim pocałunek.
- O widzę, że panienka się obudziła. - nawet nie zauważyłam, że do pokoju wszedł lekarz. Podszedł do mnie i zaczął się mnie wypytywać o samopoczucie, robić jakieś badania, ale nie zwracałam na niego uwagi. Ciągle patrzyłam w smutne oczy Louisa i zastanawiałam się nad swoim
Patrzyłam pusto jak lekarz mnie opuszcza. Zaraz po nim do środka wparował Styles, Horan, Calder, Payne i jego dziewczyna. Zaczęli się do mnie przytulać, pytać o wszystko i o nic. Nie odpowiadałam. Byłam nieobecna. Widzieli to, ale żadne z nich nie było na tyle odważne żeby zacząć ten temat. Wzrok mojego brata mówił tylko, że jak wyjdę ze szpitala mam przejebane. To też się dla mnie nie liczyło. W tej chwili nie było niczego...
* miesiąc później, 13 grudzień *
Można żyć i jednocześnie nie żyć? Nie mam pojęcia, ale właśnie tak się czuję. Mówią, że bez serca nie można żyć, jednak ja jakoś daję radę. Cokolwiek by nie powiedzieli, kłamią. Oni nigdy nie byli nieszczęśliwi. Mieszają ludziom w głowach, jakby wiedzieli co to ból. A tak nie jest.
Podobno bez jedzenia też się nie da żyć? Pojebani, naprawdę. Da się i to nawet całkiem nieźle. To nic, że całymi dniami nie mam siły nawet chodzić, a u szkolnej pielęgniarki jestem codziennie. W sumie to podoba mi się tam. Kocham to miejsce. To tam byłam z Zaynem pół nocy. Podobało mi się to, mimo, że na początku tak bardzo się go bałam. Malik nie przychodził do szkoły od czasu wypadku. Nie było go też w domu. Codziennie przez pierwsze dwa tygodnie tam przychodziłam i nic. Chłopaki nie chcą mi nic o nim powiedzieć. Telefon ma ciągle wyłączony. Jakby zniknął albo nigdy nie istniał. A przecież to niemożliwe. Doskonale pamiętam jego pocałunki, dotyk. Przecież mam nawet od niego naszyjnik, z którym nie rozstaję się nawet na chwilę. Po za tym śni mi się każdej nocy. Więc był, niech mi jebana podświadomość nie wmawia, że go nie było.
Siedzę właśnie w klasie i czekam aż głupia lekcja się skończy. Za niedługo koniec semestru a ja mam fatalne oceny i nie obchodzi mnie to. Nie jest już nic ważne. Przyjaciele się o mnie martwią. A może udają? Nie interesuje mnie to już, zresztą jak wszystko. Nie śpię po nocach, ciągle tylko płaczę, więc niech ci głupi ludzie się nie gapią na mnie, bo wyglądam jak zombie. Co im do tego? Przecież oni nie mają złamanego na milion kawałków serca, tylko ja.
Głupia Eleanor i ten jej pojebany uśmiech, świadczący, że dostała kolejną dobrą ocenę. Po to w ogóle komuś? Nie łatwiej byłoby się nie uczyć? Przecież wiadome, że do niczego mi się to nie przyda, prawda?
- A ty co dostałaś? - zapytała wesoło Calder, zwracając się w moim kierunku. Prychnęłam pod nosem i spojrzałam na nią. Ale ona jest jebnięta, jakby nie wiedziała, że dostałam kolejną jedynkę, świadczącą o tym, że nie zdam tego semestru. Pokazałam jej środkowy palec, wzięłam swoją torbę i wyszłam z klasy. W dupie miałam wołania nauczycieli, zdziwioną koleżankę i resztę tych debili, którzy się ze mną uczyli.
Nie wyszłam, bo się wkurzyłam złą oceną. Wyszłam, bo nie miałam ochoty dłużej patrzeć na te roześmiane twarze. Wiem, że to nie ich wina, że Zayn mnie zostawił i złamał moje biedne serce. Ale nie potrafię już tak dłużej żyć. Chcę stąd uciec, jak najdalej. Mogłabym nawet wrócić do Londynu. A właściwie to nie mogłabym. Rodzice by zabili Harrego, gdyby dowiedzieli się w jakim jestem stanie i co tutaj się dzieje. Nie wiedzą nawet o wypadku, który jakimś, pierdolonym cudem przeżyłam.
Wyszłam na szkolne podwórko, akurat w tym momencie co zadzwonił dzwonek. No pięknie, nawet nie można mieć tu chwili spokoju. Nawet jeśli w Los Angeles jest grudzień, to i tak nie jest zimno, a o śniegu, którego tu nie ma, już nie wspomnę.
Usiadłam pod wielkim drzewem, gdzie siedziałam z Zaynem, jak jeszcze chodził do szkoły. Kocham to miejsce, jak każde, w którym spędzałam z nim czas. Mimo, że tak bardzo rani, nie potrafię sobie wybić go z głowy. Minął już miesiąc, dużo czasu. A ja nadal o nim myślę, w dzień i w nocy. Włożyłam słuchawki do uszu, podwinęłam kolana pod samą brodę, oplatając je swoimi ramionami i lekko odchyliłam głowę do tyłu. Nawet nie przejmowałam się tym, że po moich policzkach ponownie spływają łzy. Ale co ja na to poradzę? Jestem tylko zwykłą, głupią i naiwną nastolatką...
- Abi. - ktoś wyciągnął jedną słuchawkę z mojego ucha i lekko szturchnął żebym otworzyła oczy. Nie miałam zamiaru. Jedyne co zrobiłam to odwróciłam głowę w drugą stronę. - Błagam cię, porozmawiaj ze mną. - dalej słyszałam jego głos, który aż prosił żebym na niego spojrzała. Tylko po co on się mną przejmuje?
- Odejdź. - powiedziałam cicho. Złapał za moją rękę ale ja momentalnie ją odepchnęłam i otworzyłam oczy. Patrzył na mnie tym smutnym wzrokiem, co zawsze od mojego wypadku. - Louis, odejdź. Błagam. - łzy coraz bardziej zaczęły spływać po moim policzku. Spojrzałam za niego i zobaczyłam resztę swoich przyjaciół. Również byli przejęci, ale nie interesowało mnie to.
- Chcę ci pomóc. Pozwól mi na to. - wyszeptał i objął mnie. Dalej siedziałam tak samo, jak na początku. Bolało mnie wszystko. Nie tylko na zewnątrz, ale też i w środku.
- Louis, dlaczego to tak bardzo boli? - łkałam w prost do jego ucha. Moczyłam łzami jego koszulkę, ale najwidoczniej nie przeszkadzało mu to. Głaskał mnie po głowie i mocniej do siebie przytulał.
- On na ciebie nie zasłużył. Nie myśl o nim. - wystarczy, że wypowiedział te słowa, a cała złość chciała wydostać się na zewnątrz. Zaczęłam się wiercić i wyswobodzić z jego uścisku. Wkurzył mnie i to bardzo. Jak mógł powiedzieć, że on na mnie nie zasłużył? Zasłużył, kurwa! Ja go kocham.
Wstałam z miejsca i bez słowa pobiegłam za szkołę. Nie miałam nawet siły się z nimi kłócić. Słyszałam jak mnie wołają i nawet biegną za mną, ale ja przyspieszyłam.
Biegłam, dopóki nie zorientowałam się, że nikogo za mną nie ma i jestem już daleko od szkoły. Zatrzymałam się pod murkiem, pod którym zawsze z Zaynem paliliśmy papierosy, żeby nikt nas nie zobaczył. To było nasze miejsce. Odwróciłam się przodem do murku i zobaczyłam nasze inicjały, wyryte na nim. Dotknęłam tego miejsca i znowu, odruchowo złapałam się za naszyjnik od niego. Te łzy, które spływały po moim policzku, były takie oczywiste, że nawet się tym nie przejęłam. Usiadłam na podłodze, oparłam głowę o ściankę. Z torby wyciągnęłam paczkę fajek i zapalniczkę. Wiem, że miałam rzucić, ale to mi o nim przypominało, a ja tak bardzo chciałam wrócić do tego co było kiedyś...
Dym przedostał się do moich płuc, a ja poczułam ulgę kiedy go wypuściłam. Relaksowałam się tym, nie zwracając uwagi na nic dookoła.
Nawet nie wiem, ile tak przesiedziałam, aż w końcu postanowiłam wstać. Niestety, kiedy to zrobiłam, od razu cofnęłam się do tyłu, czując ogromny ból w głowie i mroczki przed oczami. Oparłam się o mur i z powrotem zjechałam, plecami na dół. Złapałam się za głowę i zaczęłam płakać.
- Pomóc? - usłyszałam męski głos, przepełniony troską. Miałam taką ogromną nadzieję, że to Malik. Poczułam silne ukłuci w brzuchu. Podniosłam głowę do góry, ale niestety... Rozczarowałam się. Nie było tam mojego Zayna, tylko równie przystojny, wysoki ciemny blondyn z pięknymi, brązowymi oczami. Na rękach miał tatuaże, a na twarzy lekki uśmieszek. Zdecydowanie, za bardzo przypominał mi Zayna. Co się kurwa dzieje? Wyciągnął w moją stronę rękę, a ja z wahaniem za nią złapałam. Stanęłam twarzą w twarz z chłopakiem. - Wszystko w porządku? - zapytał słodki głosem. Pokiwałam twierdząco głową i lekko się uśmiechnęłam. - Jestem Justin.
- Abi. - odpowiedziałam nieśmiało. Muszę przyznać, że chłopak zrobił na mnie dobre wrażenie. Mimo, że go nie znam wydaje się być fajny. Strasznie przypomina mi Zayna, co bardzo boli. Nie są podobni, może trochę. W jego oczach widzę to samo spojrzenie, którym obdarowywał mnie Malik. Czy jestem jakaś popierdolona? Zdecydowanie tak...
- Więc Abi... Masz może ochotę się przejść? Z tego co wiem, powinnaś być teraz w szkole, hm? - uśmiechnął się chytrze, co również wywołało podniesienie moich kącików ust, do góry.
- A ty, dlaczego nie jesteś w szkole? - nie wiem dlaczego, ale przestałam płakać i zaczęłam z nim rozmawiać. Głupota, totalna.
- Powiedzmy, że mi się nie chciało. - wzruszył ramionami i spojrzał w moje oczy głęboko. - Idziemy? - pociągnął mnie za rękę, a po chwili znaleźliśmy się na alejce, którą również spacerowałam z Zaynem. Kurwa, dziewczyno - zapomnij o nim. On cię zostawił, nie chce cię. Nie myśl o nim przy każdej nadarzającej się okazji. - Moje myśli mają stu procentową rację, ale co ja mogę poradzić? Z miłością się nie da walczyć, niestety...
___________________________________________________________
i jak wam się podoba ?
dodałam nową postać, która jest opisana w zakładce '' Bohaterowie ''
mam nadzieję, że się nie gniewacie o to, jak potoczyły się akcje.
nie martwcie się, wszystko mam pod kontrolą.
mam nadzieję, że pojawienie się Justina ( który tutaj nie jest sławny ) nie wstrząsnęło was?
ojej:( jak Zayn mógł ją zostawić na tyle?:(nie no zal mi go i strsznie szkoda mi Abi:<
OdpowiedzUsuńfajnie że dodałaś Justina,podoba mi się coraz bardziej czekam na następny;*
J-U-S-T-I-N???????? <3 JUŻ CIĘ KOCHAM DZIEWCZYNO, BĘDĘ WPADAĆ CZĘŚCIEJ! ŚWIETNE OPOWIADANIE<3
OdpowiedzUsuńwow nie spodziewałam się że kiedyś ujrzę tutaj Biebera ^^ szacun,szacun:) świetny rozdział
OdpowiedzUsuńDlaczego on ją zostawił,pojebany jest jakiś czy co? Przecież ona mogła zginąć,idiota z tego Malika!! Najpierw jej daje naszyjnik a później zostawia po wypadku!-.- Zajebisty rozdział, bo pojawił się tam mój Justin<3 Ale szkoda mi też biednej Abi,mam nadzieję że będzie z Bieberem (wracając do realu, strasznie pasują do siebie z Seleną) <3
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa o kurwa laska chcesz doprowadzić mnie do zawału???? w życiu bym nie przypuszczała że oddasz tutaj Jus'a <3333333333 matko jak ja kocham ciebie i to opowiadanie, ciekawi mnie jakie będzie miał kłopoty przez Malika i co dalej będzie z nim i z Aby;)
OdpowiedzUsuńAA NO TAK SAMO ZAREAGOWAŁAM, JAKIŚ PALPITACJI SERCA DOSTAŁAM JAK ZOBACZYŁAM ŻE JEST JUSTIN I WG, ABI MU SIĘ SPODOBAŁA <3333
Usuńnaprawdę jestem pod wrażeniem[tym pozytywnym] ;] podoba mi się przebieg akcji w tym rozdziale, tylko mam prośbę;pisałabyś więcej o reszcie chłopaków i dziewczyn?mam na myśli Danielle i Eleanor^^ ciekawi mnie co się dzieje z Zaynem :x
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńfajny
OdpowiedzUsuńno,no to się porobiło ;* tylko nie mogę zrozumieć dlaczego Zayn sobie ją zostawił i wszystko zlał :/ fajnie że dodałaś Biebera,będzie ciekawie<3
OdpowiedzUsuńawww zajebiste:)
OdpowiedzUsuńtrochę mi się wydaje że Abigail przesadza bo Louis chciał ją tylko pocieszyć,zapewne cała reszta też a ona się obraża i ucieka... w sumie to dobrze by jej zrobiło,taka ucieczka do innego świata z Justinem i zapomniałaby o Maliku(takie odniosłam wrażenie,że masz to w planie w dalszym ciągu opowiadania) czekam na kolejny rozdział,bo jest fantastycznie albo jak to powiedział mój kochany Payne : Perfect <3 <3
OdpowiedzUsuńABI OGARNIJ SIĘ - LOUIS CIĘ KOCHA!
OdpowiedzUsuńa moze on umarł i nikt jej nie powiedział???
OdpowiedzUsuńWeź takich głupot nawet nie pisz :(
UsuńJustin?OMG świetnie że go dałaś:* zajebisty rozdział<3
OdpowiedzUsuńnaprawdę mam nadzieję że Zayn'owi nic nie jest:) podoba mi się ten rozdział;))
OdpowiedzUsuń<3<3
OdpowiedzUsuń1. Świetny rozdział
OdpowiedzUsuń2. Szkoda mi Abi
3. Ciekawe co z Zaynem?
4. Ciekawe co z Louisem?
5. Żeby tylko Justin nie mieszał się w Stylesową i Malika
6. Kocham cię <3
Właśnie a co z Malikiem?
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że jednak zmienisz zdanie i zaczniesz pisać na 2 blogu:) fajny rozdział Xd
OdpowiedzUsuńAJAJAJJAJAJJ JAKI WSPANIAŁY <33333333
OdpowiedzUsuńRozdział boski. Ciekawi mnie to co dzieje sie teraz z Malikiem.Mam madzieje że wróci. Co do Justina to nie mam nic przeciwko temu ze on tu sie pojawił, tylko aby nie namieszał nic pomiedzy Abi a Zaynem. Czekam na nexta<3 :*
OdpowiedzUsuńfajne opowiadanie :*
OdpowiedzUsuńkurwa jak ja cię uwielbiam<3
OdpowiedzUsuńzabiję jak coś się stanie Malikowi:(
OdpowiedzUsuńzajebistyyyyyyyyyyyy rozdział,jaram się Bieberem chociaż nie jestem aż tak mega fanką :3
ffffffffff boooomaa asdga afgagagf:)))
OdpowiedzUsuńboskiieeeeee ♥(chyba sie powtarzam ;c)
OdpowiedzUsuńDobrze piszesz ale nie trawie Abi, zachowuje się jak jakaś suodka kretynka :// za to bardzo polubiłam postać Harrego i Nialla <3
OdpowiedzUsuń