sobota, 26 kwietnia 2014

Fourteen :

przeczytaj notkę pod rozdziałem! 
 

Liam

                                                Piątka przyjaciół biegła przez pustą łąkę. Co chwile odwracali się żeby sprawdzić, czy nikt za nimi nie podążą.
Pogoda bardzo im sprzyjała o tej porze roku. Jesień w Londynie zazwyczaj słynęła z deszczowych dni, ale nie tym razem. Dzisiaj o dziwo świeciło słońce, a wiatr nie drażnił ich twarzy.
Liam odwrócił się w stronę Louisa i Abigail, którzy biegli na końcu. Dziewczyna miała dużą ranę na nodze, więc chłopiec pomagał jej w ucieczce.
                         Pani Anderson – najgorsza i najbardziej nielubiana kobieta w całej okolicy, przyłapała dzisiaj przyjaciół na kradzieży jesiennych jabłek, które powoli się kończą. Louis, Harry, Niall, Liam i Abigail nie spodziewali się, że kobieta będzie w stanie spuścił dużego psa, który uszkodził nogę młodej Styles.
Louis, ja już nie dam rady - załkała brunetka i usiadła na zimnej podłodze. Wszyscy momentalnie się zatrzymali i podeszli do niej.
- Nie możemy tutaj zostać, ten pies może do nas przybiec! - krzyknął Horan, który najbardziej ze wszystkich, miał uraz do psów. Na jego ręce nadal widnieje spory ślad po zeszłorocznym incydencie z wielkim wilczurem, który zaatakował go, gdy próbował przeskoczył przez żywopłot do swojego ogrodu.
Chłopcy pomogli wstać Abigail, która wskoczyła na plecy Louisa. Ponownie zaczęli biec, tym razem Tomlinson został jeszcze bardziej w tyle, przez to, że miał problemy z oddychaniem. Ostatnimi czasy męczy go kaszel i katar. Zapewne się przeziębił.
- Louis, proszę. Zostańmy tutaj - powiedziała Abi do przyjaciela, który zatrzymał się w miejscu.
- Mam lepszy pomysł - zaśmiał się brunet i ruszył z dziewczyną w prawą stronę, na dróżkę, która prowadziła do wielkiego lasu.
Liam zauważył, że jego przyjaciele oddalają się i bez większego namysłu podążył za nimi.


***

                                  Młody Payne stał za wielkim drzewem i przyglądał się dziewczynce i chłopczykowi, którzy śmieją się i wygłupiają. Zapomnieli o reszcie przyjaciół. Ta chwila była ich. Tylko ich.
Nie spodziewali się, że są podsłuchiwani.
I wiesz, będziesz zawsze moim najlepszym przyjacielem - powiedziała wesoło brunetka. Louis wyszczerzył swoje białe ząbki i przytulił ją.
- A ty będziesz moją najlepszą przyjaciółką! - krzyknął. Słowa bruneta zabolały Liama, który wszystko słyszał. Był bardzo wrażliwym chłopcem, a pamiętał jeszcze,jak Tomlinson powiedział te same słowa jemu. Zresztą był bardzo zazdrosny o Abigail, którą darzył większym uczuciem, niż mogłoby się wydawać.
                            Wtedy już zaczął podejrzewać, że między tą dwójką coś jest. Nie tylko zwykła przyjaźń. Louis, kiedy nie widział się z Abigail – odczuwał pewnego rodzaju pustkę. Z innymi przyjaciółmi tego nie miał. Owszem, kochał ich. Ale nie tak samo jak ją. Była jego jedyną, na zawsze. Już od samego początku do samego końca...

***

                              Otworzyłem oczy i przewróciłem się na drugą stronę. Nie mogłem uwierzyć, w to co mi się śniło. Tylko, że w pewnym sensie to nie był sen. To się wydarzyło naprawdę. W dzień moich urodzin i pomyśleć, że dzisiaj iedy kończę 20 lat, przyśniło mi się coś takiego. Tylko dlaczego? Nie mam pojęcia.
Zastanawiam się, co mogło stać się pomiędzy Louisem i Abigail, którzy pokłócili się wczorajszego popołudnia. Ona nie wróciła na noc do domu, a on nie wychodził cały dzień z pokoju. Powtórka z rozrywki? Chyba tak. Kocham ją i się o nią strasznie martwię, ale podejrzewam, że jej ucieczka jest spowodowana wyjazdem Louisa. My też to przeżywamy, ale to w końcu jego wybór. Nic na to nie możemy poradzić. Prawda?
                                Przeciągnąłem się i podniosłem, sięgając prawą ręką na stolik nocy. Wziąłem do ręki swojego iPhone i sprawdziłem godzinę. 6:32. Zostało mi niewiele czasu żeby wyszykować się do szkoły, zrobić śniadanie chłopakom i udawać, że zapomniałem o własnych urodzinach. Jak co roku.
Wstałem z łóżka i podążyłem do łazienki, wziąć prysznic. Rozebrałem się do naga i wskoczyłem do kabiny, odkręcając korek. Ciepła woda spływała po moim ciele, a ja zacząłem się relaksować.
                                W końcu po jakiś 20 minutach, wyszedłem. Wytarłem się miękkim, zielonym ręcznikiem, następnie wsunąłem czarne bokserki na swoje biodra i wyszedłem z łazienki, kierując się do swojej szafy, którą można nazwać wielką garderobą. Oczywiście, mam dużo ubrań, ale nie lubię się stroić. Jest mi to po prostu niepotrzebne. Są to ostatnie chwile w liceum, a ja nie muszę się nikomu podobać. Mam Danielle, dla której jestem idealny.
                                 Założyłem na siebie zwykłe, czarne jeansy, opuszczone nisko na kroczu, a do tego biały t-shirt z jakimś nadrukiem. Na stopy wsunąłem białe nike i byłem gotowy.
Zbiegłem schodkami na dół i wszedłem do kuchni, gdzie -ku mojemu ogromnemu zdziwieniu- na krześle siedział Louis, pogrążony w swoich myślach.
- Coś się stało? - zapytałem, siadając obok niego. Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Boże, jak on okropnie wyglądał. Podkrążone oczy, blada twarz. Widać było, że nie spał za dużo.
- Abi nie wróciła do domu. Nie wiem co się z nią dzieje - wychrypiał. Widać było, że jest smutny. W sumie to mu się nie dziwię. Abigail jest dla niego ważna. Tak samo, jak dla nas wszystkich. Tylko, że dla Louisa, jest ważna inaczej...
- Wiesz... - westchnąłem. - ty ją kochasz i …
- Co? - przerwał mi i spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. No Tomlinson, ze mnie idioty nie zrobisz. Uśmiechnąłem się do niego słabo.
- Nie udawaj, ja wiem - poklepałem go po ramieniu, a on wypuścił powietrze ze świstem i spuścił głowę.
- Kocham ją jak siostrę - mruknął pod nosem, a ja się zaśmiałem, kręcąc przy tym głową.
- Ty ją kochasz, nie jak siostrę. Stary... - wstałem i udałem się do szafki, z której wyciągnąłem sok pomarańczowy. Wzrok mojego przyjaciela podążał za mną. Widać było, że jest zdziwiony tym, że ja o tym wiem. Odwróciłem się w jego stronę. Kiedy otworzył usta, żeby coś powiedzieć, przerwałem mu gestem ręki. - Nie pytaj skąd wiem, bo to jasne jak słoneczko o tej porze roku - Louis uśmiechnął się szeroko słysząc to co powiedziałem, ale po chwili znowu posmutniał.
- Co z tego, jeśli ona mnie nie kocha - widać było w jego oczacjh ból. Ponownie się koło niego przyjadłem.
- Kocha cię - odparłem i wzruszyłem ramionami. Dla mnie to była oczywista rzecz, zresztą jak dla każdego, który doskonale zna tą dwójkę. Przed sobą grają najlepszych przyjaciół, a za plecami rozczulają się, że jedno drugiego nie chce. Tak samo miałem z Danielle na początku. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ja ją kochałem, a jak się później okazało ona mnie też, przez cały ten czas. Trudno mi było patrzeć tylko na Malika, który najbardziej cierpiał, kiedy dowiedział się o jej uczuciach do mnie. Ja od razu wiedziałem, że Peazer to kobieta mojego życia, ta jedyna. Dlatego trudno mi będzie się z nią rozstać na rok. Cały czas myślę czy nie zostać w Los Angeles i nie pójść tutaj na jakieś dobre studia, ale już wybrałem i mnie przyjęli. Cóż zrobić?
                             Chciałem coś jeszcze powiedzieć Louisowi, ale w tym samym czasie do kuchni wpadł Harry i Niall, którzy wyglądali na nieźle zmęczonych. Nic dziwnego, skoro balowali do 3 nad ranem, a dzisiaj szkoła. Trochę mnie wkurwia zachowanie Stylesa. Jego siostra nie wróciła na noc, a on poszedł się zabawiać.
- Nie ma jeszcze Abi? - zapytał loczek, siadając obok Tomlinsona, który zmierzył go i prychnął pod nosem.
- Co cię to tak nagle interesuje? - warknął w jego stronę, a Harry zmarszczył brwi i odsunął się od niego.
 - Zamknąć japy, bo mnie głowa boli - wyszeptał oburzony Horan, który zapewne szukał czegoś do jedzenia. A no fakt, miałem zrobić im śniadanie.
                                Pośpiesznie wstałem i podszedłem do szafki, wyciągając patelnię, jajka i inne składniki, które przydadzą mi się do zrobienia jajecznicy. Na twarzy blondynka wymalował się szeroki uśmiech. Podbiegł do mnie, a po chwili znalazłem się w jego ramionach.
- Kocham cię, stary! - wykrzyczał do mojego ucha, a ja się zaśmiałam. Z nim to jak z dzieckiem. Ciągle jest wesoły, pogodny, obraża się jak nie chce mu się czegoś dać, a cieszy jak ktoś sprawi mu radość. Na przykład kupi albo ugotuje coś do jedzenia. Takiego go kocham. Oczywiście, jak brata.
                                Spojrzałem w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą siedział Harry i Louis, ale zauważyłem, że tego drugiego już nie ma. Popatrzyłem na Sylesa, który tylko wzruszył ramionami, popijając mój sok. Westchnąłem. Odkąd Abigail się do nas wprowadziła, ci dwaj ciągle się kłócą. Loczek od zawsze był przeciwny temu co łączyło jego siostrę z niebieskookim. Cóż się dziwić, w końcu byli najlepszymi przyjaciółmi, a Harry nie chce tracić przyjaciela przez dziewczynę, która na dodatek jest jego siostrą. Ja bym chciał żeby oni w końcu się zeszli. Są dla siebie stworzeni, ale niestety – tylko ja tak sądzę. Bo pewnie Horanek o niczym nie wie. Jak zawsze, zresztą. Żyje w swoim świecie. Chciałbym żeby on też znalazł dziewczynę, która będzie dla niego stworzona.
- Dzwoniłeś może do Abi? - spytałem po chwili ciszy Harrego, który popatrzył na mnie i wzruszył ramionami.
- Napisała mi, że nie wraca na noc do domu i że jest okej - zmarszczyłem brwi. Nie rozumiem go. On tak po prostu to sobie olał? Wolę już nie zaczynać z nim kłótni. Ufam jej i skoro napisała, że wszystko okej to dobrze. Na pewno musi wszystko przemyśleć i poukładać, tak samo jak Louis. Swoją drogą to nie rozumiem, dlaczego okłamał ją i powiedział, że wyjeżdża do chorej mamy, która w rzeczywistości jest zdrowa. Wiem, że chodzi mu o to, że Abi jest z Justinem. Boli go to, że woli jego. A to nie prawda. Ona kocha Louisa, dobrze o tym wiem. Nie chce się do tego przyznać, tak samo jak on. Dlatego też postanowili zapomnieć o sobie? Sam nie wiem, ale Tomlinson się złączył z Calder, a Styles z Bieberem. Głupota, prawda?
- Dobra, idę się ogarnąć - rzucił Horan, a po chwili wyszedł. Od jakiegoś czasu bardziej go ciągnie do szkoły. Pewnie dlatego, że nie chce spędzać kolejnych dwóch lat w tym liceum. Szkoda, że Harry, Louis i Niall nie idą w tym roku na studia, tylko w przyszłym. Ale cóż, za głupotę trzeba płacić.
- Wszystkiego najlepszego, Liam - powiedział cicho Harry, który jako jedyny wiedział, że nie lubię obchodzić swoich urodzin. Uśmiechnąłem się do niego i podziękowałem skinięciem głowy.
Nie lubię, kiedy chłopaki robią mi jakieś przyjęcia, albo namawiają na wyjście do jakiegoś klubu, gdzie tylko oni się świetnie bawią, bo ja i tak nie piję.
- Powiem ci tylko w sekrecie, że Niall coś planował z Eleanor, Louisem, Danielle i Abi, ale ja się nie wtrącałem - zaśmiał się pod nosem. - Tak tylko ostrzegam - westchnąłem zrezygnowany i spuściłem głowę. Moje obawy się sprawdzają, niech to szlag.
- Niall! Śniadanie! - krzyknąłem, a po chwili zobaczyłem Horana, który wystawił język i udawał wesołego psa. Wszyscy się zaśmialiśmy.
                   Po chwili usłyszeliśmy dzwoniący telefon Harrego. Spojrzałem na niego, ale on tylko wzruszył ramionami i wstał, udając się do przedpokoju. Styles wrócił i pokazał nam wyświetlacz, na którym pisało Doktor Collins. Ale po co dzwoni do nas lekarz Abi?
- Tak, słucham? - loczek odebrał ni spojrzał na nas przepraszająco, po czym ponownie wyszedł z pokoju. Dziwne, przecież nie powinien mieć przed nami żadnych sekretów. Wzruszyłem ramionami i przysiadłem się obok blondyna, który zajadał się dopiero co przygotowanym śniadaniem.
                  Nie minęło 10 minut, jak Harry wrócił. Jego oczy wypełniły się łzami, ledwo trzymał się na nogach. Był blady jak ściana. Poderwałem się, widząc, że traci równowagę i szybko do niego podbiegłem.
- Co się stało? - zapytałem przerażony, gdy ten dławił się łzami. Pierwszy raz w życiu widziałem go takiego. Nie wiedziałem, co się dzieje. Horan również pomógł mi doczołgać Stylesa na kanapę. Usiadł i schował głowę w ręce, płacząc jak małe dziecko.
- Ona ma raka...- wykrztusił, a jego głos załamał się. Niall usiadł koło niego i patrząc przed siebie, popuścił kilka łez. To działo się zbyt szybko. Jak nienormalny ruszyłem do pokoju Louisa. To nie może być prawda. Nasza Abi ma raka?

***


Abigail

                                         Podniosłam swoje ciężkie powieki. Zdziwiłam się, że żadne promienie słoneczne nie raziły mnie po oczach, co jest bardzo dziwne, ponieważ zawsze tak miałam po przebudzeniu się.
Rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam, że nie znajduję się w swoim pokoju. Było tutaj ciemno, ale zegarek wiszący naprzeciwko wskazywał godzinę 10 rano. Otworzyłam szerzej oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Pokój był w ciemnych kolorach. Była tutaj jedna szafka, która stała niedaleko mnie i łóżko, na którym aktualnie leżałam.
                                           Przetarłam obiema rękoma swoją twarz, po czym powoli podniosłam się z niewygodnego materaca i wstałam na zimne panele. Przez moje ciało przeszły ciarki. Zauważyłam wiszące lustro, które znajdowało się za łóżkiem. Podeszłam do niego i dopiero teraz spostrzegłam się, że jestem w jakieś za dużej na mnie, poszarpanej, szarej bluzce.
                                            Na rękach i na udach miałam kilka siniaków. Cały spód mnie bolał, ale nie miałam zielonego pojęcia co się stało. Dlaczego to miejsce mnie boli? Skrzywiłam się, kiedy przejechałam dłonią po dolnej części brzucha. Strasznie bolało, ale dlaczego? Co się wczoraj wydarzyło? Pamiętam tylko upojną, krótką chwilę z Zaynem i tego kolesia... Właśnie! Tego kolesia. Kim on do cholery był? Co się później stało? Nie pamiętam niczego. Matko, a jak on mi coś zrobił?
Nie, nie! Przecież był tam też Malik, on by chyba na to nie pozwolił?
                                               Podeszłam do drzwi i pociągnęłam za klamkę. Spodziewałam się, że drzwi będą zamknięte, ale ku mojemu zdziwieniu – otworzyły się. Wyjrzałam na korytarz, sprawdzić czy nikogo nie ma. Kiedy było czysto, wyszłam i dokładnie się rozejrzałam. Korytarzy był długi, a po bokach znajdowały się różne wejścia do pokoi. Zgaduję, że to piętro, ponieważ na prawo od '' mojego '' pokoju znajdowały się schody, prowadzące na dół. Powoli ruszyłam w tamtą stronę, a kiedy znalazłam się na schodkach usłyszałam czyjąś rozmowę. Wiem, że to nieładnie podsłuchiwać, ale w takiej sytuacji nie mam wyjść, nie?
 - Mówię ci, kurwa, że chciałem się z nią tylko zabawić! - wzdrygnęłam się, słysząc ten głos. Jak to tylko zabawić? Łzy zaczęły napływać do moich oczu. Znowu to robi! Po raz kolejny mnie wykorzystuje... - Zabawić? - prychnął kolejny głos. - Co na to Perrie? Myślisz, że możesz ją sobie zdradzać? - zaśmiał się i dopiero teraz domyśliłam się, że ten głos należy do osoby, która przerwała... hm, moją  miło zapowiadającą się noc z Malikiem. Na myśl o tym, od razu zaczęłam się zastanawiać, czy to wszystko co mi powiedział było prawdą? - Swoją drogą, to ta dziewczyna całkiem niezła - dodał, a po moim ciele przeszły ciarki.  - To siostra Stylesa - warknął Mulat. - Masz nic, kurwa, nie kombinować! - dodał głośniej, a ja usłyszałam głośny śmiech drugiej osoby.  - Nie będziesz miał nic przeciwko, jak się z nią trochę zabawię? - wstrzymałam oddech, słysząc to pytanie. Jedynym moim marzeniem, na chwilę obecną, było to, żeby odpowiedź dla tego mężczyzny była negatywna. Chyba każda dziewczyna na moim miejscu, marzyłaby o tym samym. - Chyba, że chcesz zadzwonić teraz do naszej słodkiej Pezz i jej o wszystkim powiedzieć, hm? - zapytał. Dlaczego on ciągle wspomina o Edwards? Przecież Zayn wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nic ich już nie łączy, więc o co chodzi?  - Bierz ją sobie - moje serce chyba przestało bić. Jeśli można żyć ze złamanym sercem, to od tej chwili chyba tak będę żyła.                        
                                       Po pomieszczeniu rozniósł się głośny śmiech, który ustał w momencie,  w ktrym schody zaskrzypiały. Kurwa! Ale ze mnie niezdara. Szybko wstałam i pobiegłam do pokoju, z którego wcześniej wyszłam. Wskoczyłam na łóżko i przykryłam się kołdrą. Zamknęłam oczy, w momencie, kiedy usłyszałam, że drzwi się otwierają, a do środka ktoś wszedł.
- Abi? - uff, to tylko Zayn. Ale niby dlaczego miałoby mi ulżyć? Przecież wiem, że on chce mnie '' oddać'' jakiemuś kolesiowi. Chociaż, dlaczego oddać? Przecież nie jestem jakąś tam rzeczą i się nie dam.
Malik podchodził coraz bliżej, a po chwili poczułam jak materac się ugina pod jego ciężarem. Dotknął mojego ramienia, ale ja szybko strzepnęłam jego rękę.
- Nie. Dotykaj. Mnie! - wysyczałam przez zęby i odsunęłam się. Malik westchnął i wstał. Odwróciłam się w jego stronę. Widziałam jak nad czymś myśli, ale w tym momencie nie obchodziło mnie nad czym. Miałam do niego żal... Wiecie dlaczego? To chyba jasne. Wczoraj o mało co i bym nie straciła z nim dziewictwa, a dzisiaj mówi do jakiegoś typka, żeby sobie mnie brał?
- Bo to nie jest tak jak myślisz... - zaczął, a ja momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Nie tak jak myślę? Co ty w ogóle wiesz co ja myślę? - nie mogłam wytrzymać. To chyba jest ten moment, kiedy sfrustrowana nastolatka chce się na kimś wyżyć. Sorry, Malik – nie moja wina, że akurat ty jesteś powodem mojej frustracji. - Odwieź mnie do domu! - podniosłam się i szybko ruszyłam w stronę drzwi. Niestety, Zayn złapał mnie za rękę i odciągnął do tyłu, zagradzając mi drogę. 
- Posłuchaj mnie! - teraz to on uniósł głos. Jezu, nienawidzę kiedy to robi. Jest wtedy taki przerażający. Spuściłam głowę, ale on szybko zareagował i podniósł ją z powrotem do góry. - To wszystko wygląda inaczej niż ci się wydaje... - podrapał się w tył głowy i westchnął. - Narobiłaś sobie kłopotów u Nick'a. Było z nim nie zadzierać - prychnęłam pod nosem i odsunęłam się od niego.
- Nie zadzierać? - zaśmiałam się. - No masz rację. Powinnam mu dziękować, za to, że mnie przed tobą ostrzegł. A ja głupia na początku nie wierzyłam - spuściłam głowę, czując jak łzy napływają mi do oczu. Dlaczego on tak bardzo rani?
- Jezu, ty nic nie rozumiesz, kurwa! - szarpnął mną i ustawił tak, że teraz stałam mocno przyciśnięta do drzwi. Nic się nie zmienił. - Nick jest bratem Oliviera i... 
- Jakiego Oliviera? - przerwałam szybko. Zayn spojrzał na mnie dziwnie i zmarszczył brwi. 
- Tego, z którym rozmawiałaś wczoraj wieczorem? - odpowiedział retorycznie, przechylając głowę w bok. Ale jak to, z kim ja wczoraj rozmawiałam? Otworzyłam szeroko o czy i już chciałam coś powiedzieć, kiedy Zayn mnie wyprzedził. - Nie rozmawiałaś z nim wczoraj? - pokiwałam przecząco głową. - Z tym, który wszedł do mojej sypialni, kiedy... - zatrzymał się i spojrzał na mnie niepewnie. 
- No przecież ci mówię - westchnęłam. - Z nikim wczoraj nie rozmawiałam. Właściwie, to nic nie pamiętam od momentu kiedy wszedł i coś tam powiedział, a potem jak wypiłam sok to już... 
- Zaraz, kurwa! - mocniej ścisnął moje nadgarstki. - Jaki sok? - teraz to ja nie rozumiałam o co mu chodzi. Rozluźnił uścisk. Właściwie to mnie puścił i cofnął się do tyłu, łapiąc za końcówki swoich włosów. Wydał z siebie głośne '' kurwa '', a ja od razu bardziej się zaczęłam go bać. O co mu chodzi? Przecież piłam tylko głupi sok. 
                                      Siedziałam z Malikiem i gadałam w pokoju. Opowiedziałam mu wszystko co pamiętam, aż do dzisiejszego ranka, kiedy wstałam i ich podsłuchałam. Oczywiście, twierdzi, że to co powiedział temu całemu Olivierowi, to nie jest prawda. Nie wiem czy wierzyć, czy też nie. 
- Boli cię tam? - dał nacisk na ostatnie słowo i spojrzał w dół, na moje intymne miejsce. Czułam zażenowanie. Dlaczego się mnie o to pyta? No i skąd wie, że mnie boli? Pokiwałam twierdząco głową i ją spuściłam. 
- Zabiję go! - warknął i podniósł się momentalnie z łóżka, kierując się w stronę drzwi. - Zostań tu! - krzyknął do mnie i tyle co go widziałam. 
                                   Minęło już jakieś pięć minuta, a on nadal nie wrócił. Wstałam i ostrożnie podeszłam do drzwi, kierując się w stronę schodów. Tym razem nie weszłam na nie, żeby tylko nie narobić hałasu i żeby nie było, że znowu podsłuchuję. Wychyliłam lekko głowę i zobaczyłam, że Zayn trzyma czarnoskórego mężczyznę, który przywierał do ściany. Z jego nosa ciekła stróżka krwi. 
- Zgwałciłeś ją?! - usłyszałam głośny krzyk Mulata, który rozniósł się echem w mojej głowie. 


______________________________________________________________





Noo hej...
nie wiem jak mam już przepraszać, że tyle czasu nie było rozdziału, ale chyba hmmm, może spróbuję jeszcze raz, to pewnie i tak nic nie da :c
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM I JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM! 
za to, że tyle mnie nie było i za to, że ten rozdział wyszedł tak beznadziejnie.
Mam jednak nadzieję, że chociaż trochę Wam się spodobał
i że nadal tutaj jesteście, mimo że tak bardzo Was zaniedbałam.
Głupia, głupia i jeszcze raz głupia! 
Przepraszam, że jest taki krótki, ale obiecuję, że 15 nieźle Was zaskoczy. 

Do tych którzy nie śledzą mojego aska
Rozdział 15 będzie cofnięciem się w czasie, aby pokazać Wam, jakie były relacje chłopaków z Zaynem i Malika z Peazer oraz co się stało, że ich przyjaźń się skończyła.
Mam nadzieję, że będziecie czekać cierpliwie.:D 
Jeśli nadal nie obserwujecie mnie na ask'u to lepiej to zróbcie( jeśli chcecie, oczywiście! )
Sporo można się tam dowiedzieć... zadawajcie pytania bohaterom itd.:D

Dziękuję też za te szczere komentarze i za ponad 20 tysięcy wejść na bloga!
Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy :DD

Kocham Was, do następnego! <3