środa, 31 lipca 2013

Nine :

Abigail 

                                         Otworzyłam oczy, które o dziwo nie miały dzisiaj oporów, co znaczyło, że na pewno długo spałam. Rozejrzałam się po pokoju i aż wstrzymałam powietrze. Nie mogę w to uwierzyć... To nie jest mój pokój?
Ostrożnie wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Chwilę się wahałam, zanim za nie pociągnęłam, ale niestety... Drzwi były zamknięte?
- Co jest? - powiedziałam sama do siebie i zaczęłam za nie ciągnąć. Oczywiście, jak na mnie przystało zaczęłam panikować i w nie walić. - Halo! Jest tam ktoś? Otwórzcie te pierdolone drzwi! - walnęłam w nie z całej siły, ale usłyszałam tylko cichy śmiech po drugiej stronie, śmiech dziewczyny? No halo, o co chodzi? Dlaczego jakaś dziewczyna mnie tu trzyma? Chwila, chwila. Droga do szkoły, pocałunek z Zaynem. No tak, to ten idiota mnie porwał.
Usiadłam z powrotem na łóżku i zaczęłam zastanawiać się jak stąd wyjść. Przez okno? Podeszłam pośpiesznie do niego i gdy próbowałam za nie pociągnąć, w całym pomieszczeniu rozległ się głośny dźwięk, sygnalizujący alarm. Złapałam się za uszy i zaczęłam kręcić głową. Ten idiota powinien się leczyć, dlaczego tu jest alarm?
Chwilę to trwało zanim drzwi się otworzyły, a w nich stanął wściekły Malik, który wyglądał jakby właśnie był po seksie? Co ja gadam? Po prostu miał roztrzepane włosy i rozpiętą koszulę. Podszedł do mnie i pociągnął mnie za rękę.
- Z tobą zawsze jakieś problemy, kurwa... - wysyczał przez zęby i mocniej ścisnął moją rękę. Nie wiedziałam czego on ode mnie chce i po co mnie gdzieś prowadzi. Nie miałam jednak siły żeby cokolwiek powiedzieć. Weszliśmy do jakieś pomieszczenia, które najwyraźniej było salonem. Popchnął mnie na fotel i kucnął koło mnie. Złapał za moją brodę i podniósł ją wysoko do góry. - Powiedziałem chyba wczoraj żebyś nie robiła żadnych numerów, prawda? - warknął do mnie tak, że aż podskoczyłam, a serce zaczęło walić mi jak szalone ze strachu. Już nie czuję przy nim tego co wczoraj, dzisiaj jestem przestraszona. Gdzie ta pierdolona odwaga, która jeszcze wczoraj mi towarzyszyła? Chciałam się rozpłakać, wtulić w tego chłopaka, w którym się zakochałam, a tym czasem patrzy na mnie zupełnie inna osoba. To nie jest taki Zayn, którego poznałam. Owszem, często był nie do zniesienia i wg, ale nigdy się nie zachowywał tak... Bo niby co ja mu takiego zrobiłam, że mnie kurwa porwał?
Chłopak przypatrywał mi się dość długo, a ja nie mogłam spuścić wzroku, dlatego patrzyłam w jego tęczówki, które z każdą chwilą robiły się coraz ciemniejsze. Zayn przekręcił głowę na bok i uśmiechnął się pod nosem, po czym zmierzył mnie od góry do dołu. Powędrowałam za jego wzrokiem i zobaczyłam, że mam na sobie tylko koszulę,  najprawdopodobniej jego, która sięgała mi do połowy ud. Od razu poczułam jak na moje policzki wkrada się mocny rumieniec i momentalnie opuściłam głowę w dół, zamykając przy tym swoje oczy. Jak to się stało, że miałam na sobie koszulkę tego idioty? Po chwili poczułam jak jego ręka sunie się po moim kolanie w górę, podniosłam swój wzrok i napotkałam jego. Pełen pożądania, ale to już nie było to samo co kiedyś... Pochylił się nade mną tak, że musiałam się położyć. Swoją prawą dłonią wodził po zewnętrznej stronie mojego uda, a lewą po mojej szyi. Nim się obejrzałam wbił się w moje usta. Nie miałam nawet siły się opierać, podobało mi się to. Mimo, że nie był ani trochę delikatny, brakowało mi tego. Bo która dziewczyna nie chciałaby się całować z chłopakiem, którego kocha? No właśnie, żadna... Po chwili ręka, która była na moim udzie, wsunęła się pod koszulkę, podnosząc ją do góry. Dlaczego ja kurwa nie protestuję? Co mi odwala? Zaczęłam oddawaj jego pocałunki. Zawiesiłam swoje dłonie na jego karku i podsunęłam się do tyłu, ciągnąc go za sobą. Prawą dłoń wplótł w moje włosy, które mocno pociągnął, aż z moich ust wydobył się jęk. Malik korzystając z okazji wsadził swój język do środka, gładząc przy tym moje podniebienie. Po chwili nasze języki toczyły zaciekłą walkę o dominację. Czułam jak moje ciało się rozpala, pod wpływem jego dotyku. Miałam ochotę zostać tak na zawsze, ale niestety nic nie trwa wiecznie. Chłopak odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie jeszcze z góry. Po chwili nachylił się do mojej szyi, którą zaczął całować i ssać. Wcisnął swoje zęby w moją skórę, a po chwili poczułam tam mrowienie i lekkie ukłucie. Gwałtownie wciągnęłam powietrze i wygięłam się w łuk. Spodobało mu się to, bo czułam jak się uśmiecha i mruczy pod nosem.
- Jesteś tylko moja... - wyszeptał mi do ucha, a ja lekko się wzdrygnęłam. W pewnym sensie poczułam się dobrze. Pomyślałam, że mu na mnie zależy, ale z drugiej strony... Byłam przestraszona.
- Zawieź mnie do domu, proszę... - powiedziałam cichutko. Odsunął się ode mnie i wpatrywał w moje oczy. Myślałam, że się zgodzi jednak on roześmiał się chyba na cały dom, kręcą przecząco głową.
- Chyba śnisz. Miałbym cię wypuścić do tych debili? I żebyś znowu mnie unikała i spotykała się z tym przydupasem? - jeszcze głośniej się zaśmiał i wstał. - Nigdy w życiu. - dokończył, a ja momentalnie zamarłam.
- Słucham? - wrzasnęłam za nim, a kiedy odwrócił się w moją stronę, głośno przełknęłam ślinę. - To ty mnie zostawiłeś po tym wypadku. Nie możesz mnie winić za to, że się nie odzywałam. Odwieź mnie do domu, nie chcę tu być. - powiedziałam jakby do siebie, ale miałam nadzieję, że to usłyszy. Słusznie, słusznie. Zobaczyłam w jego oczach coś dziwnego. Jakby go w końcu ruszyła ta cała sytuacja?
- Przepraszam, okej? - wrzasnął i wyrzucił ręce w powietrze, kręcą przy tym głową. Cofnęłam się w głąb fotelu, na którym siedziałam. Jego ton głosu był przerażający. - Nie mogłem tam zostać, miałem wtedy spore kłopoty z psami... Jakbym został to by mnie złapali, a od dawna tego pragną, rozumiesz? Nie chciałem po prostu iść do pudła. - powiedział ciszej i usiadł koło mnie. Spuścił głowę w dół, a później ponownie na mnie spojrzał. - Wiedziałem, że nic ci się nie stanie. To ja zadzwoniłem po znajomego, który niby miał cię znaleźć i zająć się wszystkim. Nie zostawiłbym cię tak, okej? Przepraszam, naprawdę przepraszam. - kręcił histerycznie głową. Coś we mnie pękło. Ta nienawiść odeszła? Tak nagle? Poczułam jak do moich oczu przypływają łzy, które po chwili swobodnie spłynęły po policzku. Ostrożnie przysunęłam się do niego i wtuliłam w jego tors. Poczułam się tak dobrze, będąc w jego objęciach. - Przepraszam... - mówił cicho, sunąc nosem po moich włosach. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i pokiwałam głową, na znak że rozumiem. Mocniej mnie do siebie przyciągnął i zaczął składać pocałunki na moim czole. Otarł łzy z mojego policzka i spojrzał głęboko w moje oczy, a ja od razu zatonęłam w jego. Zapomniałam już o tym co zrobił mi po wypadku, o tym co wydarzyło się wczoraj, o tym, że mnie porwał i nie miał zamiaru wypuścić. To wszystko odeszło, nawet ten ból, który czułam jeszcze niedawno. Znowu poczułam się bezpieczna w jego ramionach. Czy kochający Zayn wrócił?
- Wybaczysz mi to co zrobiłem? - zapytał po chwili ciszy. Odwróciłam głowę w bok i chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią. On tak naprawdę nie wiedział jak ja bardzo tęskniłam za nim, co się ze mną działo. Nie wiedział, że prawdopodobnie nie zdam tego semestru, że nic nie jadłam, że mdlałam, chodziłam do lekarzy... Skąd mógł  to wiedzieć?
- Pod warunkiem, że mi coś obiecasz... - powiedziałam niepewnie i z powrotem zanurzyłam się w tych ślicznych oczkach. Zayn zmarszczył brwi i pokiwał głową, żebym kontynuowała. Wzięła głęboki wdech. - Obiecaj mi, że nigdy mnie nie skrzywdzisz i nie zostawisz... - zacięłam się na chwilkę, a ona patrzył na mnie uważnie. - I że zostaniesz ze mną już na zawsze. - dokończyłam cicho. Chwilę patrzył i nic nie mówił, a później ponownie wbił się w moje usta. Na początku całował delikatnie i z pasją, ale później przerodziło się to w taki pocałunek, jakby miał być naszym ostatnim. Stanowczy i pełen namiętności. Poczułam w brzuchu stado motyli, a serce waliło mi tak mocno jakby miało zaraz wyskoczyć, jeśli już tego nie zrobiło, bo nie byłam pewna. Po niekrótkiej chwili, w końcu oderwał się ode mnie i ponownie spojrzał głęboko w moje oczy.
- Obiecuję. - powiedział poważnie, a potem lekko się uśmiechnął. I właśnie tego potrzebowałam. Przez całe moje życie, nie czułam się tak wspaniale jak przy nim. Tylko on sprawiał, że czułam się szczęśliwa. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie on.

***

                                       Stałam przed wielki lusterkiem, poprawiając bluzkę i szorty, które nie wiadomo skąd dał mi Zayn. Postanowił wynagrodzić mi to, co zrobił i zabiera mnie dzisiaj na naszą pierwszą, oficjalną randkę. Szczerze? Strasznie się cieszę... Nie muszę martwić się o chłopaków, którzy nie wiedzą, że jestem z nim i nam nie przeszkodzą. Na pewno dzwonili do mnie, a ja nie mam telefonu. Malik obiecał, że kupi mi nowy, ale nie teraz, bo chce mnie tylko dla siebie. To wspaniałe, że jego zachowanie się zmieniło i jest teraz cudownie inny. Boję się tylko, że Danielle albo Eleanor powiedzą chłopakom, że nie chodzę do szkoły. Wtedy to bym miała przerąbane, bo powoli zaczynałam poprawiać oceny. Jednak teraz to już się dla mnie nie liczy. Mam Zayna i tylko to jest ważne...
Ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie i wyszłam z sypialni chłopaka, kierując się na dół. Siedział na fotelu, robiąc coś na telefonie, a po chwili spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął. Nadal miałam naszyjnik, który mi wręczył, wiedziałam, że to zauważył.
- Wyglądasz ślicznie. - wyszeptał mi do ucha, gdy tylko się do niego przytuliłam.
- Dziękuję. - pisnęłam szybko. Po chwili wyszliśmy już z jego domu, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Musiał skądś wziąć kasę, bo wyglądał na nieźle drogi. Właściwie to dziwne... Wcześniej mieszkał w małym, aczkolwiek przytulnym mieszkanku, znajdującym się w magazynie, nad salonem tatuażu, który prowadził, a teraz ma taki dom? Wzruszyłam lekko ramionami i udałam się za nim do jego samochodu. Stanęłam niepewnie, bo nagle przypomniał mi się ten wypadek. Daję głowę, że teraz zrobiłam się blada, ponieważ mój żołądek wywijał fikołki. Spojrzałam na nieco zmieszanego Zayna, który tylko westchnął i podszedł do mnie, obejmując od tyłu. Musnął moją szyję i zaczął wtulać się w moje włosy.
- Nie bój się. Na pewno teraz nic się nie stanie, po prostu ... - przerwał na chwilę i stanął przede mną, łapiąc za moje dłonie i patrząc prosto w moje oczy . - nie myśl o tym. - dokończył i lekko się uśmiechnął. Skinęłam głową, a po chwili usiadłam na miejscu pasażera. Patrzyłam jak Malik szybko ruszył na swoje miejsce, gdzie usiadł a po chwili wyjechaliśmy na ulicę.
                                       Za nic nie mogłam od niego wyciągnąć, dokąd jedziemy więc po prostu przestałam pytać i wygodnie siedziałam w aucie, wsłuchując się w muzykę, która leciała w radiu. Było cicho, aczkolwiek nie było to krępujące, wręcz przeciwnie - takie słodkie? Malik co chwilkę zerkał na mnie, a w jego oczach widziałam iskierki, których nie potrafię opisać. Było to piękne.
Po jakiś 40 minutach zatrzymał się przy jakimś miejscu, którego za nic w świecie nie mogłam rozpoznać. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on tylko zadziornie się uśmiechnął i wysiadł z auta, po czym podszedł do mnie, otworzył drzwi i pomógł wyjść. Stanęłam przed nim i musiałam wysoko podnieść głowę, żeby widzieć jego śliczne oczy. Uśmiechnęłam się lekko, a on złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę wzgórza.
- Poczekaj. - powiedział nagle i stanął za mną, zawiązując mi jakąś opaskę na oczy. Widocznie zauważył moją niepewność, bo musnął ustami moją szyję i nachylił się do mojego ucha. - Nie podglądaj, to niespodzianka. - lekko przygryzł płatek mojego ucha, wywołując u mnie przyjemne dreszcze. Skinęłam głową i pozwoliłam aby mnie poprowadził. Pogoda nie była zbyt piękna. Moje włosy rozwiewał lekki wiatr, ale mimo to nie czułam się źle. Wręcz przeciwnie, strasznie mi się podobało.
- Długo jeszcze? - zapytałam niecierpliwie, ponieważ szliśmy już z jakieś 5 minut.
- Właściwie, to już jesteśmy. - zdjął mi opaskę.
 Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Serce waliło mi jak szalone, z podniecenia i podziwu. Rozejrzałam się dookoła, ciągle z otwartą buzią. Byliśmy za jakimś klifem, było to coś jakby łąka, ponieważ znajdowały się kwiaty, trochę zieleni, ale najbardziej zachwyciło mnie morze, które obijało się o skały, przez silny wiatr. Zauważyłam także piękny zachód słońca. Nie mogłam w to uwierzyć. W życiu bym nie przypuszczała, że Zayn jest taki romantyczny?
- Jak ci się podoba? - odwróciłam się w jego stronę i wytrzeszczyłam oczy.
- Żartujesz sobie ze mnie? - pisnęłam i rzuciłam mu się na szyję. Podniósł mnie i okręcił dookoła, mocno przytulając. Wtuliłam się w zagłębienie jego szyi i wciągałam piękny zapach jego perfum.
- Mam rozumieć, że podoba? - zażartował, a ja ucałowałam go w policzek.
- Jest pięknie. - westchnęłam cicho i poczułam, jak do moich oczu napływają łzy. To wszystko wydarzyło się tak nagle. Wrócił do mnie, czyli że mu zależy. Jeszcze nigdy się tak nie czułam.
Chłopak postawił mnie na ziemi i poprowadził dalej, gdzie był rozłożony koc, na nim było kilka potraw, które zapewne zamówił, bo na 100% nie potrafi gotować. Nie obyło się również bez czerwonego wina, które uwielbiam. - Nie wiedziałam, że jesteś taki romantyczny. - rzuciłam nagle i spojrzałam na niego. Uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową.
- Bo nie jestem. - złapał mnie za biodra i stanął naprzeciwko. Pocałował mnie w czoło i odsunął się, patrząc głęboko w moje oczy. - Ale dla ciebie zrobiłem wyjątek. - wyszczerzył zęby, a po chwili wbił się w moje usta. Całował delikatnie i czule, jak nie on. Wydawało mi się, że to jest tylko jeden, wielki sen.
                                      Czas leciał nieubłaganie szybko. Nim się obejrzeliśmy, a zrobiło się dość ciemno. Leżałam wtulona w tors Zayna i wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Chłopak bawił się moimi włosami, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Abi? - odezwał się po chwili i cicho westchnął. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy.
- Tak, Zayn?
- Przemyślałaś moją propozycję? - ups... Och tak, Zayn. Cały czas myślałam żeby z tobą uciec, ale ty uciekłeś ode mnie, więc jak mogłam tego dokonać? No, ale nie powiem ci tego, żeby nie zniszczyć tej pięknej chwili. Głośno westchnęłam i przygryzłam dolną wargę.
- Wiesz, że to nienajlepszy pomysł. - spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się swoimi palcami. Malik przez chwilę nic nie mówił, czyli nie spodobała mu się moja odpowiedź. Dlaczego znowu to samo?
- Chcę być z tobą zawsze, wiesz o tym, prawda? - pokiwałam twierdząco głową, a on podniósł się i zawisł nade mną, patrząc głęboko w moje oczy. - A twój brat jak i przyjaciele, nie chcą żebyśmy byli razem, no nie? - ponownie pokiwałam twierdząco głową, tym razem mocniej przygryzając swoją wargę. Wywrócił oczami i pokręcił głową. - Musimy to zrobić, żeby być razem. - dokończył i nachylił się do mnie, składając mokre pocałunki na mojej szyi. - Abi ja wyjeżdżam... - wyszeptał cicho do mojego ucha, a ja podniosłam się do pozycji siedzące, wytrzeszczając oczy. Na jego twarzy nie było widać żadnych emocji. Czy to wszystko, co dla mnie zrobił było tylko po to żeby mnie przekonać do wyjazdu z nim? Przecież nie może mnie teraz znowu zostawić. Na pewno bym tego nie zniosła. Nie, nie, nie. Zaczęłam histerycznie potrząsać głową, a łzy spływały po moich policzkach. Chłopak zbliżył się do mnie z zamiarem przytulenia, ale ja momentalnie od niego odskoczyłam.
- Nie dotykaj mnie! - wrzasnęłam na cały głos. - Zawsze musisz wszystko zepsuć, zawsze? Wszystko było dobrze... - mówiłam łamiącym się głosem i padłam na kolana, chowając głowę w moich rękach i wyginając się do przodu. - Dlaczego mi to robisz. - łkałam, ale najwidoczniej nie ruszyło go to? Przecież nie mogę pozwolić na to żeby znowu mnie zostawił. Nie teraz kiedy wszystko się układało. - To po to mnie tutaj przywiozłeś? Chciałeś mnie tylko namówić żebym z tobą wyjechała i uciekła od tego wszystkiego, tak? - podniosłam się i ostatni raz na niego spojrzałam, po czym pobiegłam przed siebie. Nie interesowało mnie teraz, że mnie woła i że za mną biegnie. Właściwie po co mu to? Znowu mnie zostawił. Znowu złamie moje serce... Dlaczego to tak bardzo boli? Dlaczego musiałam zakochać się własnie w nim? Dlaczego nie mógł być to ktoś inny, ktoś kto mnie zrozumie, doceni i nigdy nie zostawi? Co ja mam teraz zrobić? Przecież nie mogę zostawić swoich przyjaciół...

____________________________________________________________

wiem, że jest straszny :c 
obiecuję, że jakoś wszystko się lepiej potoczy, ale tak bardzo prosiliście żeby dodać, to jest.
pisałam w pośpiechu żeby był jeszcze dzisiaj, więc jest 
piszcie, co o nim sądzicie. 
zależy mi na tym. 

dziękuję za wspaniałe komentarze <3 


niedziela, 28 lipca 2013

Eight :

Abigail :

                                     Ludzie mogą kochać i nienawidzić w tym samym czasie? Możliwe... Ja właśnie tego doświadczam. Nie mam pojęcia, co ze mną nie tak, ale kocham i nienawidzę Zayna. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta; kocham go i pewnie jeszcze długo będę, tego nie da się od tak wymazać z pamięci. Tych wszystkich chwil, które razem spędziliśmy. Zastanawiacie się, dlaczego go nienawidzę? A co wy byście zrobili na moim miejscu, gdyby chłopak, na którym wam zależy, uciekłby z miejsca wypadku, zostawił was i nie dawał znaku życia? I do tego, gdyby pojawił się w najmniej oczekiwanym momencie, kiedy stara się o nim zapomnieć? 
Długo musiałam wymuszać to od swojego przyjaciela, aż w końcu mi się udało. Dwa tygodnie temu, Zayn przyszedł do Louisa. Kłócili się i gdyby nie my, być może by doszło do poważnej bójki. Tomlinson twierdzi, że to Malik zaczął, jednak ten chciał za wszelką cenę ze mną porozmawiać, do czego nie dopuścił Harry. Gdyby nie ja i Liam, na pewno nie skończyłoby się tylko na rozmowie. Odkąd wygoniliśmy go spod naszego apartamentu, próbował się ze mną skontaktować i to nie raz, jednak ignorowałam to. Muszę o nim zapomnieć i to jak najszybciej. Przez niego prawie by straciła przyjaciół, a tego bardzo nie chcę. Jeszcze Justin, który tak nagle pojawił się w moim życiu... Wszystko miesza mi się w głowie, nie mam pojęcia co zrobić. Niby jednego dnia, wszystko się układało, ale kiedy poczułam się dobrze w towarzystwie swoich przyjaciół, musiał pojawić się on i wszystko zepsuć, dlaczego? Co ja mu takiego zrobiłam,hm?
                                   Szłam sobie chodnikiem w kierunku szkoły. Tak, szłam, ponieważ chłopaki wczoraj pojechali na wycieczkę klasowa i nie będzie ich kilka dni. Szkoda, bo nie mam co robić. Bez nich moje życie nie ma sensu, chociaż to tylko kilka dób. Owszem, jest jeszcze Eleanor i Danielle ale to nie to samo. Mogłabym się spotkać z Justinem, ale na moje nieszczęście, chodzi do klasy z resztą moich przyjaciół, więc również wyjechał. Do dupy...
Kopnęłam kamyk przed sobą i zapatrzyłam się jak leci pod czyjąś nogę, która go zatrzymała. Prychnęłam pod nosem i nie podnosząc głowy, szłam dalej. Moje pieprzone szczęście nie pozwoliło mi spokojnie dojść na lekcję, bo wpadłam na tą samą osobę, która przed chwilą zatrzymała ten głupi kamyk.
- Suń się. - warknęłam i próbowałam przejść obok, ale zastawił mi drogę. - Co jest? - wkurzona do granic możliwości, podniosłam głowę, a moje serce momentalnie zatrzymało się w miejscu. Patrzyłam się w mocno zarysowaną twarz, na której widniał kilku dniowy zarost. Jego kawowe oczy, wpatrywały się w moje, a śliczne, pełne wargi trzymały papierosa, za którym tak bardzo tęskniłam. Cofnęłam się do tyłu i głośno przełknęłam ślinę. Zauważyłam, że na jego twarz wkrada się lekki, chytry uśmieszek, który towarzyszył mu przy każdym naszym, wcześniejszym spotkaniu. W myślach modliłam się żeby sobie poszedł i nie zaczął ze mną rozmawiać, bo prawdopodobnie poddałabym się i to uczucie, którego za wszelką cenę chciałam się pozbyć, zostanie. Opuszczałam i podnosiłam powieki, z nadzieję, że to tylko głupi sen. Bez słowa odwróciłam się i zaczęłam iść z powrotem do swojego apartamentu. Byłam gotowa nawet biec, jednak pech chciał, że chwycił mnie za rękę i popchnął na pobliski murek, który był za mną. Spuściłam głowę i za wszelką cenę chciałam pokazać, że to mnie nie rusza, że to mnie nie boli i nie rozrywa od środka. Gdyby tylko mógł czytać w moich myślach, możliwe, że nie wytrzymałby tego co teraz dzieje się w mojej głowie. Każda myśl zawiera jedno imię, jedną osobę i wiele wspomnień, które miały miejsce ponad miesiąc temu. Tak dawno, a jednak czuć jakby wydarzyło się to wczoraj.

- Pogadaj ze mną. - usłyszałam niski, ochrypły głos, za którym tak szalałam. Za niego można byłoby zabić, a ja miałam to na wyciągnięcie ręki, ale on wszystko spieprzył. Pokiwałam przecząco głową, której nawet na chwilę nie podnosiłam w górę. Pewnie gdybym to zrobiła, jego oczy powaliłyby mnie na kolana, a ja błagałabym żeby mnie pocałował. A tego nie chcę, prawda? Nie mogę ponownie go kochać, kiedy chcę znienawidzić. - Abi, spójrz na mnie. - mogłam wyczuć, że jest zły, ale nie obchodziło mnie to. Nie miałam na tyle odwagi żeby na niego spojrzeć. To  tak bardzo boli. Pomyślcie, jak czuje się teraz moje serce, skoro on jest tylko kilka centymetrów ode mnie. Kiedy go nie posłuchałam, przysunął się bliżej, przytykając mnie mocniej, do ścianki za mną. Poczułam niesamowity ból, kiedy moje plecy przywaliły w nią. Zayn przysunął się tak blisko, że nawet najcieńsza kartka papieru, nie wcisnęłaby się w nas. Czułam jak jego klatka piersiowa się unosi, żeby móc ponownie opaść. Gwałtownie podniósł mój podbródek do góry. Zobaczyłam jego powiększone źrenice i złość, która je wypełniała. - Nie unikaj mnie. - mówił, ale ja nie starałam się słuchać. Jego hipnotyzujące oczy działały na mnie, tak że nie mogłam nic z siebie wydusić. Poczułam suchość w gardle, jak i na ustach. Wyrzucił niedopalonego papierosa na ziemię, po czym zgniótł go swoim butem, nie spuszczając ze mnie wzroku. Oblizał swoje wargi i nachylił się do mnie. Wiem co chciał zrobić, ale nie mogłam do tego dopuścić. W tym momencie odzyskałam czucie w rękach i mocno go od siebie odepchnęłam. Niestety, nie na tyle mocno żeby drgnął. Zaśmiał się jedynie pod nosem i złapał moje nadgarstki, unosząc je w górę i przystawiając nad moją głową. Ściskał je tak mocno, że syknęłam i skrzywiłam się z bólu. Nie ruszyło go to. Wiedziałam, że teraz to jest ten zły Malik. Nie ten czuły, kochający, słodki i uroczy, który dał mi naszyjnik i powiedział, że jestem dla niego ważna. To był ten Malik, który pchał mnie na ścianę, był brutalny, nieczuły i zły. Tego pierwszego kochałam, natomiast drugiego nienawidziłam.
- Zayn, to boli. - powiedziałam cichym, piskliwym głosem. Dziwię się, że w ogóle udało mi się to powiedzieć. Pokiwał przecząco głową i mocniej ścisnął moje nadgarstki.
- Wytłumacz mi, dlaczego to robisz, co? - wrzasnął. - Dlaczego nie może być tak jak wcześniej, o co ci chodzi? Masz jakiś problem? Jak masz to powiedz. - przysunął się bliżej, czułam jego oddech na swojej twarzy. - Tylko pamiętaj, ze mną się tak nie gra. - wyszeptał do mojego ucha, a po chwili wbił się w moje usta. Szarpałam się z całej siły i próbowałam krzyczeć, ale to nic nie dawało. Wręcz odwrotnie, coraz mocniej przywierał do mnie swoim ciałem. Czułam gorąco, które przeszło przez całe moje ciało. Łzy pojawiły się w moich oczach, czując ból na twarzy. W pewnym momencie stałam się cała sparaliżowana, nie byłam w stanie stwierdzić co się dzieje. Złapał za moje biodra, tym samym uwalniając moje ręce, których od razu próbowałam użyć. Niestety nie działo to na niego. Coraz bardziej i zachłanniej napierał na moje wargi, sprawiając, że na pewno robiły się sine. Kiedy się oderwał od moich ust, nie mogłam wytrzymać i zrobiłam coś czego na pewno będę żałować. Moja dłoń w szybkim tempie powędrowała do jego policzka, a później było słychać tylko dźwięk, który rozszedł się w mojej głowie i pewnie zostanie tam na długo. Nie chciałam tego robić, ale nie dawał mi wyboru. Jego oczy stały się jeszcze ciemniejsze niż wcześniej, a szczęka napięła się. Nawet nie dotknął miejsca, które zrobiło się czerwone, od mojego uderzenia.
- Kurwa. - wrzasnął i szarpnął za moje ramiona, uderzając mną o mur. Moje plecy przeszedł ogromny ból, który doprowadził do łez w kąciku moich oczu. Spuściłam głowę w dół, a na moją bluzkę, zaczęła kapać słona ciecz. - Odpierdoliło ci? Od kiedy jesteś taka popierdolono, suko? - wrzasnął, a ja czułam, że w moich żyłach gotuje się krew. Nie będę płakać i stać bezczynnie, kiedy on mnie obraża. Podniosłam głowę w górę i spotkałam jego oczy kilka centymetrów ode mnie. Odsunęłam go od siebie i otarłam łzy.
- Posłuchaj no... - zrobiłam krok do przodu, co wywołało u niego śmiech, który zignorowałam. - Nie masz prawa nazywać mnie popierdoloną, a już na pewno nie suką. - popchnęłam go mocniej, słysząc jego głośny śmiech. - Nie zbliżaj się do mnie, rozumiesz?
- Brawo, Abi. Widać braciszek trenuje cię na twardą. - zbliżył się do mnie i pochylił tak, żeby nasze twarze były na równi. - Nie wiem, co sobie ubzdurałaś w tej główce... - przejechał ręką po moim policzku. Przymknęłam powieki i przełknęłam ślinę. - ale nie masz prawa mnie tak traktować, jasne? - uśmiechnął się lekko. - Jesteś słodka jak się złościsz. - wyszeptał do mojego ucha i podniósł się. - Ale nie po to tutaj przyszedłem. - westchnął i złapał za moją rękę. Zaczął mnie ciągnąć w stronę swojego samochodu, który był zaparkowany pod sklepem.
- Puszczaj! - wyrywałam się z jego uścisku. Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Mogłam znowu zobaczyć ten jego perfidny uśmiech, który mówił wszystko o jego bezczelności w stosunku do mnie. Po tym wszystkim co mi zrobił, ma czelność przychodzić i jeszcze tak mnie traktować? Nie mógł po prostu mnie zostawić w spokoju?
Przekręcił głowę na bok i zaśmiał się, łapiąc się przy tym za brzuch. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi. Dzięki tej jego chwilowej nieuwagi, zaczęłam wycofywać się do tyłu, a później biec, jak najszybciej potrafiłam. Przebierałam nogami, tak szybko jak to było możliwe, niestety... Zapomniałam, że Zayn jest strasznie szybki i bez problemu mnie dogonił. Przerzucił mnie przez swoje ramię i zaczął nieść do swojego auta. Krzyczałam, wołałam o pomoc, ale głupi ludzie jak zawsze teraz robią coś ważniejszego i nie ma ich w pobliżu. Malik wrzucił mnie na tył swojego samochodu, po czym zamknął drzwi. Szybko do nich podleciałam i próbowałam otworzyć, ale były zamknięte.
Wsiadł od strony kierowcy i odwrócił się do mnie z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Odruchowo cofnęłam się w głąb siedzenie i histerycznie pokręciłam głową.
- Myślałaś, że mi uciekniesz? - zaśmiał się, patrząc na mnie.
- Wypuść mnie... - łzy ponownie spłynęły po moim policzku, a on pokręcił przecząco głową.
- Żebyś mogła sobie wrócić, do tego, hm... - złapał się za brodę i udawał, że myśli. - a już wiem. Justina, tak? - znowu ten głupi śmiech, który rozniósł się po całym samochodzie, wywołał ciarki na moim ciele. Głośno przełknęłam ślinę i spojrzałam w jego oczy. - Myślisz, że możesz sobie z nim być i zapomnieć o mnie? - sięgnął do kieszeni swojej skórzanej kurtki, a po chwili wyciągnął z niej fajkę, którą odpalił. Pokręcił przecząco głową i zaciągnął się. - Źle myślisz, Abi. - przeczesał swoje włosy i odwrócił się, po czym zapalił samochód. - Jesteś moja i tylko moja. - kiedy usłyszałam te słowa, moje usta rozchyliły się ze zdziwienia a oczy powiększyły. Nie rozumiałam, co do mnie mówi. Jak tylko jego? Przecież on mnie zostawił. Chciałam mu to wszystko wygarnąć, ale nie dałam rady. W tym momencie zabrakło mi języka w gębie. Malik widząc moją minę, ponownie się uśmiechnął i wyjechał na jezdnię. Nawet nie miałam siły protestować, bo co by mi to dało? Znam go na tyle dobrze żeby stwierdzić, że mnie ni wypuści, ale nie mam pojęcia dlaczego...
                               Samochód jechał w nieznanym mi kierunku. Zaczęłam się wiercić na siedzeniu i spojrzałam na swoje trzęsące się ręce, które trzymały torbę. Od razu w mojej głowie zaświeciła się lampka, znacząca, że wpadłam na pomysł. Bałam się to zrobić, żeby nie rozzłościć czarnowłosego. Przełknęłam ślinę i nie spuszczając z niego wzroku, sięgnęłam do bocznej kieszeni żeby wyciągnąć z niej mojego iPhone. Przymknęłam lekko oczy i spojrzałam w dół aby dobrze trafić.
- Nawet nie próbuj. - usłyszałam jego głos i szybko podniosłam głowę, patrzył na mnie przez lusterko i łobuzersko się uśmiechał. Zauważyłam, że zjeżdża na bok. Zatrzymał auto i wyszedł z niego, kierując się do mnie. Otworzył drzwi i wszedł do środka, zamykając je za sobą. Momentalnie odsunęłam się na sam koniec siedzenia. Uśmiechnął się i wyciągnął w moim kierunku dłoń. - Oddaj mi telefon. - nie odpowiadałam. Słyszałam głośne bicie własnego serca. Byłam przerażona. Zamknął oczy i chwilę nad czymś myślał, po czym bez wahania złapał moją torbę i wysypał z niej wszystkie rzeczy. Kiedy znalazł to co szukał, uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na mnie, po czym wysiadł z auta. Patrzyłam jak wyrzuca moją komórkę i wraca na swoje miejsce. Przez ten cały czas nie mogłam nic powiedzieć. Właściwie to po co on to zrobił? - I nie próbuj więcej niczego, bo pożałujesz. - spojrzał na mnie na chwilkę, po czym znowu odpalił samochód i wyjechał na ulicę. O kurwa, co on chce zrobić?

***

Harry :


                                       Siedzieliśmy z chłopakami w pokoju, który nam przydzielono. Dzięki naszym prośbą i błaganiom, które nie były wcale takie łatwe; nauczyciele w końcu zgodzili się abym ja, Louis, Liam, Niall i Justin mieli razem pokój. Początkowo trzeba było namawiać Tomlinsona żeby Bieber mógł mieć z nami pokój, co było totalnie wyczerpujące, ale w końcu się udało. Później przez całą drogę męczyliśmy naszą wychowawczynię żeby się zgodziła i w końcu uległa. Zabawne, że nauczyciele aż tak bardzo nam nie ufają. Bo przecież co takiego mogliśmy zrobić? 
Wracając do tematu, obserwowałem jak Louis wściekły patrzy w stronę Justina, oglądającego jakiś film, Liam zaciekle z kimś pisał na swoim iPhone, a Niall jak zawsze jadł. A ja? Nic, zupełnie nic. Same nudy. Dzisiaj jest fatalna pogoda, więc zwiedzanie odpada.
- Może powinniśmy zadzwonić do Abigail i zapytać co u niej? - odezwał się Bieber, rozglądając się po pokoju. Zauważyłem, że Louis się spina, co nic dobrego nie wróżyło.
- Może powinieneś się zająć swoimi sprawami? - wrzasnął i wstał. 
- Może powinienem, jednak wolałbym sprawdzić co się u niej dzieje. W przeciwieństwie do niektórych, martwię się o nią. - rzucił spokojnie, co jeszcze bardziej wyprowadziło bruneta z równowagi. Podszedł do ciemnego blondyna, łapiąc go za koszulkę i popychając w stronę ściany. 
- Jeszcze raz ważysz się stwierdzić, że ja się o nią nie martwię, to tak ci zjebię to słodką buźkę, że cię rodzona, kurwa matka nie pozna! - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Postanowiłem wkroczyć do akcji, w końcu chodzi o moją siostrę. Tomlinson nie powinien tak reagować, przecież się przyjaźnią. To znaczy, ja oczywiście dobrze wiem, że on coś do niej czuje, ale nie! Nawet niech nie próbuje się do niej zbliżać. Jest moim najlepszym przyjacielem, a ona moją siostrą. Nie to, że mu nie ufam, po prostu... To nie jest teraz ważne, nie zgodzę się na to nigdy. 
- Kurwa, chłopaki! Ogarnijcie się, jasne? - odsunąłem ich od siebie, a kiedy byli w bezpiecznej odległości, usiadłem obok swojego najlepszego przyjaciela, żeby go na wszelki wypadek pilnować. 
- Może tak rzeczywiście do niej zadzwonimy. Zapytamy co robi i takie tam, hm? - niezręczną ciszę przerwał Horan, mówiąc z pełną buzią. Liam oderwał się od swojego telefonu i spojrzał na nas dziwnie, marszcząc brwi. Zauważyłem, że coś jest nie tak.
- Co jest, Li? - zapytałem. 
- Danielle mówi, że Abi nie było dzisiaj w szkole... - powiedział niepewnie. Przegina... Moje ciało się napięło i od razu stanąłem na proste nogi, podchodząc do Liama. 
- Jak to jej kurwa nie było w szkole, co ona pierdoli? Rano mi pisała SMS-a że właśnie idzie do szkoły. - wrzasnął wkurwiony Louis, który również już stał. Payne patrzył na nas, a w jego oczach było widać strach. On dla Abi jak brat, czasem nawet lepszy ode mnie. Zawsze się o nią martwi, nawet jak spóźni się do domu kilka minut, panikuje. Tym razem też tak było. Wstał i zaczął chodzić po całym pokoju. - Dzwonię do niej... - powiedział Tomlinson, wyciągając z kieszeni swój telefon. Dał na głośno mówiący, a po chwili usłyszeliśmy sygnał. Pierwszy, drugi, trzeci, czwarty... - Nie odbiera. - powiedział smutno. Spróbował jeszcze raz. 
- Halo? - zmarszczyliśmy wszyscy czoła, przecież to nie było głos Abi? Louis spojrzał na mnie porozumiewawczo a ja kiwnąłem głową żeby mówił dalej.
- Przepraszam, kto mówi? 
- Oj, przepraszam... Nazywam się Kate Jonas i właściwie to, znalazłam ten telefon i pomyślałam, że jak odbiorę, to może znajdzie się właściciel i ... - mówiła, ale Louis pośpiesznie jej przerwał. 
- Jak to kurwa, go znalazłaś? - Liam walnął go w tył głowy, na co brunet się mocno skrzywił i mu oddał.
- Przepraszam, widziałam jak jakiś chłopak wyrzuca go z auta, co bardzo mnie zdziwiło i postanowiłam go podnieść. - zamarłem, jaki chłopak mógł mieć telefon mojej siostry. Pośpiesznie wyrwałem przyjacielowi komórkę i zacząłem mówić;
- Opisz dokładnie jak wyglądał ten chłopak, dobrze? 
- Em, tak. Był wysoki, dobrze zbudowany. Miał czarne włosy i zarost na twarzy. - mówiła, a ja od razu złapałem się za włosy, mocno ciągnąc ich końcówki. Bez słowa rozłączyłem się i spojrzałem na resztę swoich przyjaciół, którzy tak samo jak ja, wiedzieli o kogo chodzi. 
- Zayn... - wysyczał Tomlinson, przywalając z całej pięści w ścianę. 


____________________________________________________________

nie mam pojęcia, czy wam się spodoba, ale chciałam dodać dzisiaj.
dziękuję wam wszystkim za komentarze, one na prawdę tyle dla mnie znaczą. <3 
chciałabym was również powiadomić, że założyłam aska i jeśli chcecie mi zadać jakieś pytania, walcie śmiało. 


a i przepraszam za błędy, jeśli jakieś są, ale nie sprawdzałam tego rozdziału ;* 

czwartek, 25 lipca 2013

Seven :

Louis : 

                         Po tym jak Abi uciekła, nie mogłem pozbierać myśli. Nie chciałem powiedzieć, tego co powiedziałem. Chociaż z drugiej strony, to była prawda. Nie zasłużył na nią. Zranił ją i to tak bardzo, a ona nadal nie może o nim zapomnieć.  Jej zachowanie... Jestem załamany. Kocham ją i nigdy bym jej nie skrzywdził, a ona kocha Malika, który to zrobił. Zabiję go, jak tylko się tu pojawi. Mógłbym do niego jechać, oczywiście wiem, gdzie jest. Ale na pewno wtedy by wrócił do niej, a tego bardzo nie chcę. Nie mam pojęcia co on kombinuje, ale się dowiem.
Poczułem na swoim ramieniu czyjąś rękę, odwróciłem się i zobaczyłem Eleanor, a za nią Harrego i Nialla. Liam i Danielle musieli już pójść na lekcje, ponieważ już dawno po dzwonku. Calder uśmiechała się do mnie, ale ja nie mogę odwdzięczyć się tym samym. Od wypadku Abi, nie uśmiecham się. To ona przeżyła coś takiego, a mnie to boli tak samo, jak nie mocniej. Też mam złamane serce. Chciałbym cofnąć czas i powiedzieć jej, co do niej czuję, jeszcze w Londynie. Teraz muszę się z tym męczyć, bo ona mnie nie kocha. Wciągnąłem powietrze i wypuściłem.
- Louis, chodź na lekcję. - powiedział Horan, który znalazł się przede mną. - Nie martw się o nią, stary. Wróci, jak zgłodnieje. - zaśmiał się słabo. Oni wszyscy też się zmieniają, przez nią. No bo niby czemu mielibyśmy się cieszyć, skoro nasza przyjaciółka jest w takim stanie? Jesteśmy rodziną, a jeśli ktoś z nas cierpi, wszyscy czujemy się z tym źle. - Idziemy? - zapytał blondyn. Pokiwałem twierdząco głową, a on pomógł mi wstać. Pożegnaliśmy się z młodszą od nas Eleanor i poszliśmy na fizykę.
                               Dzisiaj lekcja była strasznie męcząca. Nie tylko mi się nie podobało to, że nauczyciel nas pyta, ale także Stylesowi i Horanowi, którzy siedzieli przede mną i rzucali w cała klasę papierowymi samolocikami. Payne jak zawsze starał się ich uspokoić, twierdząc, że nie rozumie co mówi nauczyciel, a ja siedziałem w ciszy i przeglądałem zdjęcia Abi na swoim telefonie.
 To zdjęcie, było zrobione pierwszego dnia, kiedy przyjechała do Los Angeles. Jak zawsze wyglądała pięknie. Ustawiłbym sobie je na tapecie, ale wystarczy, że mam na swoim laptopie. Chłopaki często pożyczają mojego iPhone, więc by zobaczyli i dostałbym opierdziel. Nie boję się swoich uczuć do niej, ale boję się stracić przyjaciół, w szczególności Harrego.
- Styles, do tablicy! - usłyszałem surowy głos pana Browna. Spojrzałem na swojego przyjaciela i zobaczyłem, że jest upaćkany ciastkiem, które zapewne należało do Nialla. Nie mogłem się opanować i zaśmiałem pod nosem. - Bawi cię coś Tomlinson? - oczywiście, cała klasa się cieszy, ale to ja jestem ten zły. Schowałem telefon do kieszeni i spojrzałem na nauczyciela. Stał jeszcze koło Stylesa, ale patrzył na mnie. Wzruszyłem ramionami, a wtedy dostałem czymś słodkim w twarz od Horana. Zgaduję, że to jego ciastko. Zaśmiałem się jeszcze głośniej i odrzuciłem w niego. - Uspokójcie się! - krzyczał nauczyciel, ale teraz nikt go nie słuchał.
- Chłopaki, bądźcie spokojni! - usłyszałem słaby głos Liama, znajdującego się obok mnie. Spojrzałem porozumiewawczo na blondyna i loczka, po czym przywaliłem kawałkiem ciastka w twarz naszego kujonka. Jego mina była bezcenna, ale po chwili mi oddał.
- No, nie spodziewałem się tego po tobie, Payne. - poklepałem go po ramieniu, a on lekko się uśmiechnął.
- Do dyrektora! - wrzasnął Brown. Spojrzałem na jego czerwoną twarz, na której było trochę lukru. Styles, Horan i ja podnieśliśmy się i spakowaliśmy swoje rzeczy, kiedy mieliśmy wychodzić, nauczyciel zwrócił się do Liama. - A pan na co czeka? Za swoimi kolegami... - całą trójką spojrzeliśmy w tamtą stronę. Payne był strasznie przestraszony, a my mieliśmy ochotę zaśmiać się najgłośniej, ale zrobiłoby mu się przykro. Po chwili wpatrywania się przez bruneta w nauczyciela, wzruszył ramionami wstał i również do nas dołączył.
                              Całą czwórką doszliśmy pod gabinet, ale wtedy Horan wpadł na wspaniały pomysł żeby się zerwać i nie iść. Mimo długich protestów Liama, zgodziliśmy się, a po chwili znajdowaliśmy się już w aucie Stylesa i wyjechaliśmy na autostradę. Mieliśmy w planie jechać na plażę, trochę się rozerwać. Nie chciałem tego, ponieważ martwię się o Abi i nie mam ochoty na żadną zabawę, ale oni również się troszczyli. Każdemu potrzeba czasem zapomnieć o tym wszystkim. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu i kupiliśmy fajki, trochę alkoholu( którego Payne nie wypije, bo będzie prowadził z powrotem ) i  oczywiście blondynek musiał kupić masę słodyczy, przez co zatrzymaliśmy się w sklepie na dłużej, gdyż sprzedawczyni nie wierzyła że on ma tyle kasy na to wszystko.
- Oczywiście, że mam. Za kogo pani mnie uważa? - oburzał się Niall.
- Nie mam nic przeciwko zakupom, jednak że pan chyba robi je na jakiś rok, hm? - a ta dalej swoje. Nie może po prostu zrozumieć, że on lubi jeść i nic tego nie zmieni. Prychnąłem pod nosem i podszedłem bliżej żeby jej wygarnąć.
- Słuchaj no... Nie mamy całego dnia, użerać się z tobą. Bierzesz tę kasę albo wyjdziemy bez tego, rozumiesz? - pewnie zastanawiacie się dlaczego mówiłem do niej na ''ty''? Otóż; jest niewiele starsza od nas, a do głupich babsztyli nie mam szacunku. Długo nie odpowiadała, więc wyciągnąłem portfel, zaśmiałem się i rzuciłem sporą sumę pod jej nos. - Reszty nie trzeba. - Horan spakował swoje słodycze, a reszta chłopaków udała się do wyjścia, śmiejąc się pod nosem.
                         Dojechaliśmy na plaże po jakiś dwudziestu minutach. Rozłożyliśmy się obok naszego ulubionego klifu. Już po chwili chłopaki zaczęli się wygłupiać, a ja przeglądać zdjęcia młodej Styles, znowu. Co ja poradzę, że ona jest taka piękna?
W pewnym momencie usłyszeliśmy śmiechy. Poznałem jedne z nich, to był jej śmiech. Popatrzyliśmy się na siebie porozumiewawczo, a potem poszliśmy na drugą stronę klifu. Była tam. Piękna jak zawsze, ale niestety... Nie sama. Stali nad plażą i przytulali się... Kurwa!
 - Przepraszam, przeszkadzamy wam? - zapytał Harry, przez zaciśnięte zęby, ale kiedy tamten odwrócili się w naszą stronę, Styles szeroko się uśmiechnął. - Justin? - zapytał. Ciemny blondyn spojrzał na nas z dziwną miną, puścił Abi i podbiegł do loczka. Ja ciągle patrzyłem na nią. Miała na twarzy lekki uśmiech i już nie płakała? To jego zasługa? Dlaczego nie moja? Równie dobrze mógłbym ją pocieszyć i sprawić, że na jej twarzy byłby ciągle uśmiech... Co on ma w sobie czego ja nie mam i skąd oni się znają? Najpierw przez Malika cierpiałem, a kiedy myślałem, że on już odszedł, pojawił się on?
- Harry? To ty jesteś tym starszym, niedobrym bratem Abigail? - tss, ona nie lubi jak się tak do niej mówi, stary... Tylko dlaczego nie reaguje, tylko dalej się patrzy i uśmiecha? Chłopaki zaczęli się dla żartów popychać, a Liam podszedł do dziewczyny. Przytulili się i zaczęli o czymś gadać, czego nie usłyszałem.
- Chłopaki. Pamiętacie Justina? Poznaliśmy się na wymianie międzynarodowej, jak wyjechaliśmy do Miami, pamiętacie? - mówił podekscytowany, przytulając się do chłopaka. Prychnąłem pod nosem i spojrzałem na wesołego Payne i Horana, którzy również rzucają się na Biebera, bo tak miał na nazwisko.
Podszedłem do Abi i przytuliłem ją od tyłu, na co lekko zachichotała.
- Przepraszam, za to co powiedziałem. - wyszeptałem jej do ucha. Odwróciła się w moją stronę, a po chwili przytuliła się do mnie. Wtuliłem swoją głowę w jej włosy i próbowałem opanować mocne bicie mojego serca, które towarzyszy zawsze kiedy dotykam jej.
- Wiem, że nie chciałeś. Ja też przepraszam, nie powinnam się tak zadręczać, tym że on mnie zostawił. - powiedziała, próbując powstrzymać łzy. Przytuliłem ją mocniej, a kątem oka widziałem, jak Justin się spina. Uśmiechnąłem się do niego z wyższością, a potem spojrzałem w śliczne oczy dziewczyny.
- Jak poznałaś Justina? - zmarszczyłem brwi, czekając na jej odpowiedź. Zaśmiała się pod nosem i spojrzała w jego stronę. Dalej rozmawiał z moimi przyjaciółmi, ale jej też się przyglądał.
- Powiedzmy, że w pewnym sensie mi pomógł. - zachichotała a ja uniosłem jedną brew do góry i skrzywiłem się. - Oj Louis, po prostu... - zacięła się na chwilkę. Pogłaskałem ją po policzku i ponownie przytuliłem.
- Mam nadzieję, że w nim się nie zakochasz... - wyszeptałem do jej ucha, ale ona momentalnie się spięła i odsunęła ode mnie ze smutkiem wymalowanym na twarzy. Spuściła głowę w dół. - Przepraszam. Więcej nic o nim nie wspomnę, okej? - podniosłem jej podbródek do góry. Lekko się uśmiechnęła. - To co, spróbujesz o nim zapomnieć i cieszyć się życiem, puki możesz? - chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, aż w końcu pokiwała głową i uśmiechnęła się szeroko. - To co, idziemy się zabawić? - klasnąłem w ręce i z szerokim uśmiechem, zwróciłem się do reszty chłopaków. Wszyscy się zgodzili i wróciliśmy na klif. Zobaczyłem, że Bieber idzie w stronę mojej najlepszej przyjaciółki, więc po drodze zmierzyłem go i prychnąłem pod nosem, co go w ogóle nie wzruszyło. Jedno wiem, że jemu na pewno nie dam zbliżyć się do niej. Nie po tym, co zrobił jej Malik... Obiecałem sobie, że będę ją za wszelką cenę pilnował i chronił przed wszystkim, co złe. Czego się nie robi dla miłości, prawda?
                                   
***

                                Siedzieliśmy na plaży do późna, rozmawiając i wygłupiając się. W końcu Abi postanowiła się rozerwać i zapomnieć o Zaynie, co bardzo mnie cieszyło. Był tylko jeden problem, mianowicie Bieber, który ciągle się do niej przystawiał. Zauważyłem też, że nikomu to nie przeszkadza, nawet jej. Harry w końcu byłby zadowolony, gdyby jego siostrzyczka związała się z kimś takim jak poukładany, z dobrej rodziny - Justin. Oczywiście, to nic, że znają się kilka godzin, on i tak lepszy kandydat ode mnie, prawda? Na samą myśl o tym, przewróciłem oczami i skrzywiłem się, co nie uszło uwadze Liamowi, który najlepiej mnie rozumie. Wyczytałem w jego gestach, że chce ze mną pogadać, na co się zgodziłem. Nie chciałem dłużej siedzieć i patrzeć na te dwa, gruchające sobie gołąbeczki.
Szliśmy z Payne wzdłuż brzegu, aż w końcu on się zatrzymał i na mnie spojrzał. Nie chciałem zaczynać rozmowy, to on chciał ze mną pogadać, więc teraz czekam.
- Louis, co się dzieje? - zaczął w końcu. Wzruszyłem ramionami i odwróciłem wzrok. - Przecież widzę. - westchnął i położył mi rękę na ramieniu. - Chodzi o Abi, tak? - nie odpowiedziałem, tylko wpatrywałem się za niego. - Wiem, że ci na niej zależy... - przerwał na chwilkę. Zmarszczyłem brwi, on wie? - Nie chcesz żeby była z Malikiem, prawda?
- To chyba oczywiste! - warknąłem i przewróciłem oczami. Jak on mógł zadać takie głupie pytanie, skoro doskonale o tym wiedzą.
- My też tego nie chcemy, dobrze o tym wiesz. Jest naszą przyjaciółką, dbamy o nią, ale nie zachowuj się tak przy każdym chłopaku, który zacznie się do niej przystawiać, co? - szerzej rozszerzyłem oczy i aż otworzyłem buzię z wrażenia. - Nie znam dobrze Justina, ale wiem, że nie jest taki jak Malik...
- Chwila, chwila. Co ty chcesz powiedzieć? - przerwałem mu i podszedłem bliżej. - Mam pozwolić jej się spotykać z Bieberem, bo nie jest taki jak Malik? - zrobiło mi się strasznie gorąco ze złości.
- Czemu nie ? - teraz to on był zdziwiony i odszedł kawałek do tyłu, widząc złość malująca się na mojej twarzy.
- Kurwa,  Liam! Znają się zaledwie parę godzin, a ty już chcesz mieć nową parkę? - wrzasnąłem.
- Louis, uspokój się. Co z tego, że znają się kilka godzin? Widać, że ich do siebie ciągnie i ani ja, ani ty nic na to nie poradzimy, rozumiesz? - westchnąłem. Miał rację, co mogłem poradzić na to, że się sobie spodobali? Chociaż nigdy nie wiadomo, jakie Bieber ma intencje. Co jeśli tak samo jak Malik, chce ją skrzywdzić? Na to nie mogę pozwolić, ale chcę żeby była szczęśliwa. Może z nim by była? Nie jest złym chłopakiem, jednak go nie lubię. Możliwe, że jest to spowodowane, że podwala się do dziewczyny, którą kocham, a możliwe też, że moja intuicja, która często czuwa, nie lubi go?
- Masz rację. Nie mogę wpierdalać się w jej życie... - spuściłem wzrok. Chciałbym kiedyś powiedzieć mu, że ją kocham. Jej też bym to chciał powiedzieć, ale nie mogę. Jedna część mnie, chce krzyknąć '' Abigail Styles, kocham Cię! '', a druga każe siedzieć cicho i nic, nikomu nie mówić. I co ja mam robić?
- Wiem, ze mam rację, ale się nie przejmuj. Ona wie co robi... - chwilę tak jeszcze staliśmy. Nie miałem ochoty już gadać. - Idziemy do reszty? - zapytał po chwili.
- Nie... Wiesz, chciałbym już wracać do domu, jestem zmęczony. - podrapałem się w tył głowy i zacząłem iść w stronę auta. Usłyszałem wołanie Liama, więc odwróciłem się.
- Odwiozę cię, przecież piłeś. - zaśmiał się i poklepał po plecach. - Chodź, jak cię odwiozę to po nich wrócę. - uśmiechnąłem się do niego słabo i  ruszyliśmy obaj do auta.
                                           Po drodze sporo rozmawialiśmy, czego naprawdę długo nie robiliśmy. Ostatnio wszyscy jesteśmy jacyś zamknięci w sobie, nie tak jak kiedyś. Liam powiedział mi, że chcą z Danielle razem zamieszkać jak skończą szkołę. No, cóż... Mamy już prawie 20 lat, najwyższy czas się ustatkować. Tylko oprócz naszego Payne żadne z nas nie ma jeszcze dziewczyny i nie musimy się aż tak strasznie przejmować przyszłością. Jeszcze koniec tego semestru, przyszły i koniec szkoły. Nie możemy się doczekać, ale szkoda, że w końcu trzeba będzie się rozstać. Cóż, takie życie. Ja na pewno po raz kolejny nie zostawię Abi, to mogę przysiąc.
Wysiadłem z auta, pożegnałem się z brunetem, a chwilę później czekałem aż odjedzie. Gdy tak było, szybko przebiegłem na drugą stronę ulicy i zacząłem kierować się w stronę naszego apartamentu. Kiedy już chciałem wchodzić do wieżowca, poczułem silną dłoń na moim ramieniu, chwilę później stałem twarzą w twarz z jakąś postacią. Miał ciemną bluzę i kaptur, więc na początku nie mogłem rozpoznać kto to jest...
- Co jest kurwa? - wrzasnąłem i odepchnąłem od siebie tą osobę. Stanęła na przeciwko mnie, łapią równowagę, a po chwili mogłem zobaczyć tego jebniętego idiotę. - Spierdalaj... - wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Zaśmiał się pod nosem i spojrzał na mnie.
- Gdzie ona jest?

_________________________________________________________________

łał, szybko dla was napisałam kolejny rozdział. <3
mam nadzieję, że się spodoba, liczę na wasze komentarze :* 

pytanie chyba retoryczne : kogo spotkał Louis pod swoim apartamentem? :D 

i co, podoba wam się taki przebieg akcji pomiędzy Abi i Justinem? 

przepraszam za błędy :c 




                                 

środa, 24 lipca 2013

Six :

Abigail 

                         Łąka, na której właśnie się znajdowałam różniła się od innych, które pamiętam z dzieciństwa. To tutaj spędzałam letnie popołudnia z Louisem. To tutaj było nasze miejsce, którego nikt oprócz oczywiście mnie i Tomlinsona nie powinien znać. Pod wysokim drzewem, które rok temu zostało ścięte, był kolorowy kocyk, na nim różne zabawki, no i oczywiście gitara, na której zwykle grywał brunet. Domyślam się, że to nie może być teraźniejszość, bo tego miejsca już dawno nie ma. 
Szłam przed siebie, zostawiając w tyle ogromny las, do którego zawsze inni bali się w chodzić, ale nie my. Ja i Loui byliśmy tutaj dość często. Mimo początkowego strachu związanego z przeraźliwie strasznym i ciemnym lasem, ta wspaniała łąka - była tego warta. W pewnym momencie zobaczyłam starszą kobietę, wychodząca zza wielkiego drzewa. Była wesoła, uśmiechnięta od ucha do ucha. Poznałam ją. To była Violetta, moja babcia. Wyglądała jak inne sześćdziesięcioletnie kobiety. Dość niska, siwe włosy, zmarszczki na twarzy i nie tylko. Ubrana na biało. Pokazała mi gestem ręki, żebym do niej podeszła. Zrobiłam jak prosiła. Po chwili stałam przed nią twarzą w twarz. Wyciągnęła do mnie swoją dłoń, którą bez wahania złapałam. 
- Babcia. - wyszeptałam, patrząc w jej szaro-niebieskie oczka, pod którymi było sporo zmarszczek. Mocniej ścisnęła moją dłoń i odwróciła się tyłem, ciągnąc mnie ze sobą. - Babciu, nie chcę jeszcze umierać. - łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Odwróciła się do mnie i przetarła jedną z nich. 

- Abi, błagam. Obudź się. Nie możesz mnie zostawić. Proszę. - usłyszałam łamiący się głos, który tak bardzo dobrze znałam.

- Babciu, co mam robić? - kobieta zaczęła się oddalać. 
- Zostań z nim. Potrzebuje cię. - tyle powiedziała, zanim zniknęła za wielkim drzewem, którego po chwili też nie było. Wszystko dookoła zaczęło znikać. Zostałam tylko ja i wielka, czarna przestrzeń. 
  
                  Otworzyłam lekko oczy, które strasznie mnie bolały i za wszelką cenę chciały ponownie opaść. Zobaczyłam biały sufi nade mną. Czułam straszny ból głowy i prawej nogi. Przewróciłam głowę w lewo i zobaczyłam uśmiechniętego Louisa, który wycierał swoje łzy. To jego słyszałam przez sen, przysięgam. Zastanawiało mnie tylko jedno, co ja tutaj robię? Tomlinson widząc moją zdezorientowaną minę pogłaskał mnie po głowie i wyszeptał tylko ciche ''ci''. Próbowałam się do niego chociaż lekko uśmiechnąć, ale nie byłam w stanie.
 - Louis, co ja tutaj robię? - ledwo dałam radę to powiedzieć. Przeniosłam swój wzrok na moje ręce, które były podłączone do różnych maszyn. Naprawdę nie pamiętam, co ja tutaj robię. Chłopak westchnął i złapał mnie za rękę, którą lekko ścisnął.
- Jakiś chłopak znalazł cię w rozwalonym samochodzie. Byłaś nieprzytomna. Zawiadomił pogotowie i przywieźli cię tutaj. - mówił cicho, tak jakby bał się że ktoś go usłyszy. - Byłaś w śpiączce kilka dni. Ale teraz już chyba dobrze. Właściwie to pójdę po lekarza. - chciał wstawać, ale ja go zatrzymałam. Wiem... Jechałam wtedy z Zaynem. Otworzyłam szerzej oczy, w których zbierały się łzy.
- Co z nim? - chłopak udawał, że mnie albo nie rozumie albo nie słyszy. Mocniej ścisnęłam jego rękę, w którą nieumyślnie wcisnęłam swoje paznokcie. Kiedy lekko syknął, co było spowodowane moim uściskiem, rozluźniłam go i pociągnęłam. - Louis, powiedz. - łzy zaczęły spływać po moim policzku. Bałam się o niego. Tak strasznie nie chciałam żeby coś mu się stało.
- Nie było go tam. - powiedział jakby sam do siebie i spojrzał głęboko w moje oczy. - Abi, on uciekł. Zostawił cię tam samą. - jego głos był przepełniony jadem. Jak to mnie zostawił? Otworzyłam buzię ze zdziwienia, a słona ciecz zaczęła się do niej dostawać. Przymykałam i otwierałam oczy,  mówiąc w myślach żeby to okazało się nieprawdą.
- Kłamiesz! - krzyknęłam, najgłośniej jak tylko potrafiłam. Niestety, ośmieszyłam się tylko. Mój łamiący głos nie brzmiał ani trochę groźnie. Chłopak pokręcił przecząco głową. - Proszę powiedz, że kłamiesz. - łkałam, a on mocno mnie przytulił. W tej chwili nie liczyło się to, że boli mnie całe ciało. Potrzebowałam bliskości. Ale nie Louisa, ja chciałam Zayna. Dopiero w takich okolicznościach potrafiłam zrozumieć, że go kocham. Jaki on mi sprawił ból, robiąc to co zrobił. Jak on mógł? Myślałam, że coś do mnie czuje. Wtedy przypomniałam sobie o naszyjniku, który mi podarował przed wypadkiem. Odruchowo za niego złapałam i przyciągnęłam do swoich ust, składając na nim pocałunek.
- O widzę, że panienka się obudziła. - nawet nie zauważyłam, że do pokoju wszedł lekarz. Podszedł do mnie i zaczął się mnie wypytywać o samopoczucie, robić jakieś badania, ale nie zwracałam na niego uwagi. Ciągle patrzyłam w smutne oczy Louisa i zastanawiałam się nad swoim chyba snem . Dlaczego babcia powiedziała, że on mnie potrzebuje? Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Kocham go, ale tak samo jak Harrego, Nialla i Liama. To do Zayna, który mnie zostawił czuję coś więcej.
Patrzyłam pusto jak lekarz mnie opuszcza. Zaraz po nim do środka wparował Styles, Horan, Calder, Payne i jego dziewczyna. Zaczęli się do mnie przytulać, pytać o wszystko i o nic. Nie odpowiadałam. Byłam nieobecna. Widzieli to, ale żadne z nich nie było na tyle odważne żeby zacząć ten temat. Wzrok mojego brata mówił tylko, że jak wyjdę ze szpitala mam przejebane. To też się dla mnie nie liczyło. W tej chwili nie było niczego...

                                                 * miesiąc później, 13 grudzień *

                              Można żyć i jednocześnie nie żyć? Nie mam pojęcia, ale właśnie tak się czuję. Mówią, że bez serca nie można żyć, jednak ja jakoś daję radę. Cokolwiek by nie powiedzieli, kłamią. Oni nigdy nie byli nieszczęśliwi. Mieszają ludziom w głowach, jakby wiedzieli co to ból. A tak nie jest.
Podobno bez jedzenia też się nie da żyć? Pojebani, naprawdę. Da się i to nawet całkiem nieźle. To nic, że całymi dniami nie mam siły nawet chodzić, a u szkolnej pielęgniarki jestem codziennie. W sumie to podoba mi się tam. Kocham to miejsce. To tam byłam z Zaynem pół nocy. Podobało mi się to, mimo, że na początku tak bardzo się go bałam. Malik nie przychodził do szkoły od czasu wypadku. Nie było go też w domu. Codziennie przez pierwsze dwa tygodnie tam przychodziłam i nic. Chłopaki nie chcą mi nic o nim powiedzieć. Telefon ma ciągle wyłączony. Jakby zniknął albo nigdy nie istniał. A przecież to niemożliwe. Doskonale pamiętam jego pocałunki, dotyk. Przecież mam nawet od niego naszyjnik, z którym nie rozstaję się nawet na chwilę. Po za tym śni mi się każdej nocy. Więc był, niech mi jebana podświadomość nie wmawia, że go nie było.
                            Siedzę właśnie w klasie i czekam aż głupia lekcja się skończy. Za niedługo koniec semestru a ja mam fatalne oceny i nie obchodzi mnie to. Nie jest już nic ważne. Przyjaciele się o mnie martwią. A może udają? Nie interesuje mnie to już, zresztą jak wszystko. Nie śpię po nocach, ciągle tylko płaczę, więc niech ci głupi ludzie się nie gapią na mnie, bo wyglądam jak zombie. Co im do tego? Przecież oni nie mają złamanego na milion kawałków serca, tylko ja.
Głupia Eleanor i ten jej pojebany uśmiech, świadczący, że dostała kolejną dobrą ocenę. Po to w ogóle komuś? Nie łatwiej byłoby się nie uczyć? Przecież wiadome, że do niczego mi się to nie przyda, prawda?
- A ty co dostałaś? - zapytała wesoło Calder, zwracając się w moim kierunku. Prychnęłam pod nosem i spojrzałam na nią. Ale ona jest jebnięta, jakby nie wiedziała, że dostałam kolejną jedynkę, świadczącą o tym, że nie zdam tego semestru. Pokazałam jej środkowy palec, wzięłam swoją torbę i wyszłam z klasy. W dupie miałam wołania nauczycieli, zdziwioną koleżankę i resztę tych debili, którzy się ze mną uczyli.
Nie wyszłam, bo się wkurzyłam złą oceną. Wyszłam, bo nie miałam ochoty dłużej patrzeć na te roześmiane twarze. Wiem, że to nie ich wina, że Zayn mnie zostawił i złamał moje biedne serce. Ale nie potrafię już tak dłużej żyć. Chcę stąd uciec, jak najdalej. Mogłabym nawet wrócić do Londynu. A właściwie to nie mogłabym. Rodzice by zabili Harrego, gdyby dowiedzieli się w jakim jestem stanie i co tutaj się dzieje. Nie wiedzą nawet o wypadku, który jakimś, pierdolonym cudem przeżyłam.
Wyszłam na szkolne podwórko, akurat w tym momencie co zadzwonił dzwonek. No pięknie, nawet nie można mieć tu chwili spokoju. Nawet jeśli w Los Angeles jest grudzień, to i tak nie jest zimno, a o śniegu, którego tu nie ma, już nie wspomnę.
Usiadłam pod wielkim drzewem, gdzie siedziałam z Zaynem, jak jeszcze chodził do szkoły. Kocham to miejsce, jak każde, w którym spędzałam z nim czas. Mimo, że tak bardzo rani, nie potrafię sobie wybić go z głowy. Minął już miesiąc, dużo czasu. A ja nadal o nim myślę, w dzień i w nocy. Włożyłam słuchawki do uszu, podwinęłam kolana pod samą brodę, oplatając je swoimi ramionami i lekko odchyliłam głowę do tyłu. Nawet nie przejmowałam się tym, że po moich policzkach ponownie spływają łzy. Ale co ja na to poradzę? Jestem tylko zwykłą, głupią i naiwną nastolatką...
- Abi. - ktoś wyciągnął jedną słuchawkę z mojego ucha i lekko szturchnął żebym otworzyła oczy. Nie miałam zamiaru. Jedyne co zrobiłam to odwróciłam głowę w drugą stronę. - Błagam cię, porozmawiaj ze mną. - dalej słyszałam jego głos, który aż prosił żebym na niego spojrzała. Tylko po co on się mną przejmuje?
- Odejdź. - powiedziałam cicho. Złapał za moją rękę ale ja momentalnie ją odepchnęłam i otworzyłam oczy. Patrzył na mnie tym smutnym wzrokiem, co zawsze od mojego wypadku. - Louis, odejdź. Błagam. - łzy coraz bardziej zaczęły spływać po moim policzku. Spojrzałam za niego i zobaczyłam resztę swoich przyjaciół. Również byli przejęci, ale nie interesowało mnie to.
- Chcę ci pomóc. Pozwól mi na to. - wyszeptał i objął mnie. Dalej siedziałam tak samo, jak na początku. Bolało mnie wszystko. Nie tylko na zewnątrz, ale też i w środku.
- Louis, dlaczego to tak bardzo boli? - łkałam w prost do jego ucha. Moczyłam łzami jego koszulkę, ale najwidoczniej nie przeszkadzało mu to. Głaskał mnie po głowie i mocniej do siebie przytulał.
- On na ciebie nie zasłużył. Nie myśl o nim. - wystarczy, że wypowiedział te słowa, a cała złość chciała wydostać się na zewnątrz. Zaczęłam się wiercić i wyswobodzić z jego uścisku. Wkurzył mnie i to bardzo. Jak mógł powiedzieć, że on na mnie nie zasłużył? Zasłużył, kurwa! Ja go kocham.
Wstałam z miejsca i bez słowa pobiegłam za szkołę. Nie miałam nawet siły się z nimi kłócić. Słyszałam jak mnie wołają i nawet biegną za mną, ale ja przyspieszyłam.
                                      Biegłam, dopóki nie zorientowałam się, że nikogo za mną nie ma i jestem już daleko od szkoły. Zatrzymałam się pod murkiem, pod którym zawsze z Zaynem paliliśmy papierosy, żeby nikt nas nie zobaczył. To było nasze miejsce. Odwróciłam się przodem do murku i zobaczyłam nasze inicjały, wyryte na nim. Dotknęłam tego miejsca i znowu, odruchowo złapałam się za naszyjnik od niego. Te łzy, które spływały po moim policzku, były takie oczywiste, że nawet się tym nie przejęłam. Usiadłam na podłodze, oparłam głowę o ściankę. Z torby wyciągnęłam paczkę fajek i zapalniczkę. Wiem, że miałam rzucić, ale to mi o nim przypominało, a ja tak bardzo chciałam wrócić do tego co było kiedyś...
Dym przedostał się do moich płuc, a ja poczułam ulgę kiedy go wypuściłam. Relaksowałam się tym, nie zwracając uwagi na nic dookoła.
Nawet nie wiem, ile tak przesiedziałam, aż w końcu postanowiłam wstać. Niestety, kiedy to zrobiłam, od razu cofnęłam się do tyłu, czując ogromny ból w głowie i mroczki przed oczami. Oparłam się o mur i z powrotem zjechałam, plecami na dół. Złapałam się za głowę i zaczęłam płakać.
- Pomóc? - usłyszałam męski głos, przepełniony troską. Miałam taką ogromną nadzieję, że to Malik. Poczułam silne ukłuci w brzuchu. Podniosłam głowę do góry, ale niestety... Rozczarowałam się. Nie było tam mojego Zayna, tylko równie przystojny, wysoki ciemny blondyn z pięknymi, brązowymi oczami. Na rękach miał tatuaże, a na twarzy lekki uśmieszek. Zdecydowanie, za bardzo przypominał mi Zayna. Co się kurwa dzieje? Wyciągnął w moją stronę rękę, a ja z wahaniem za nią złapałam. Stanęłam twarzą w twarz z chłopakiem. - Wszystko w porządku?  - zapytał słodki  głosem. Pokiwałam twierdząco głową i lekko się uśmiechnęłam. - Jestem Justin.
- Abi. - odpowiedziałam nieśmiało. Muszę przyznać, że chłopak zrobił na mnie dobre wrażenie. Mimo, że go nie znam wydaje się być fajny. Strasznie przypomina mi Zayna, co bardzo boli. Nie są podobni, może trochę. W jego oczach widzę to samo spojrzenie, którym obdarowywał mnie Malik. Czy jestem jakaś popierdolona? Zdecydowanie tak...
 - Więc Abi... Masz może ochotę się przejść? Z tego co wiem, powinnaś być teraz w szkole, hm? - uśmiechnął się chytrze, co również wywołało podniesienie moich kącików ust, do góry.
- A ty, dlaczego nie jesteś w szkole? - nie wiem dlaczego, ale przestałam płakać i zaczęłam z nim rozmawiać. Głupota, totalna.
- Powiedzmy, że mi się nie chciało. - wzruszył  ramionami  i spojrzał w moje oczy głęboko. - Idziemy? - pociągnął mnie za rękę, a po chwili znaleźliśmy się na alejce, którą również spacerowałam z Zaynem. Kurwa, dziewczyno - zapomnij o nim. On cię zostawił, nie chce cię. Nie myśl o nim przy każdej nadarzającej się okazji.  - Moje myśli mają stu procentową rację, ale co ja mogę poradzić? Z miłością się nie da walczyć, niestety...

___________________________________________________________

i jak wam się podoba ? 
dodałam nową postać, która jest opisana w zakładce '' Bohaterowie ''
mam nadzieję, że się nie gniewacie o to, jak potoczyły się akcje.
nie martwcie się, wszystko mam pod kontrolą.
mam nadzieję, że pojawienie się Justina ( który tutaj nie jest sławny )  nie wstrząsnęło was? 




                        

poniedziałek, 22 lipca 2013

Five :

Abigail 

* dwa tygodnie później, sobota * 

                             Chyba każdy z was ma taki moment, że chce zabić swoje rodzeństwo, prawda? Tak właśnie jest ze mną. Najchętniej to zmiotłabym teraz Harrego z powierzchni ziemi.
- Nawet nie myśl, że wyjdziesz. Mówiłem ci coś wczoraj. - powiedział dziwnie spokojnie, przyglądając mi się. Mój kochany braciszek ubzdurał sobie, że będę się go słuchała i przestanę się spotykać z Zaynem. Lepszego żartu naprawdę nie mógł wymyślić. 
Parsknęłam śmiechem na jego słowa i pokazałam mu środkowy palec, co najwidoczniej mu się nie spodobało, bo jego mina stała się jeszcze gorsza. 
- Harry, nie będziesz mi mówił co mam robić. - rzuciłam oschle i go wyminęłam. Dzisiaj Malik zaprosił mnie do swojego domu, ponieważ pogoda jest kiepska, a jak widać - przez mojego głupiego brata, nie mogę go zaprosić do siebie. Spotykamy się codziennie od dnia, a właściwie nocy, kiedy utknęliśmy w szkole. Na szczęście udało mi się wybrnąć z tej sytuacji, tłumacząc Stylesowi, Payne i Horanowi, że byłam u Eleanor ( która to potwierdziła i bardzo jej za to dziękuję ), a Tomlinsonowi powiedziałam, że zasnęłam na jakiejś polance i zapomniałam drogi powrotnej. Oczywiście mi nie chciał uwierzyć, ale jednak odpuścił. Więc wracając do Mulata; nie, nie jesteśmy razem. Właściwie to jeszcze, bo nigdy nic nie wiadomo. Moje uczucie do niego każdego dnia rośnie. Kiedy tylko mnie dotyka, całuje i szepce do mojego ucha, mam dreszcze. I to nie takie z zimna, czy ze strachu - jak miałam na początku naszej znajomości, tylko przyjemnie. Tym dreszczom towarzyszy również moce bicie serca. Może to miłość, może nie. Tego jeszcze nie wiem, ale to coś wspaniałego i mam nadzieję, że na zawsze. Pewnie zastanawia was jak chłopaki się dowiedzieli o tym, że się z nim zadaję, chodź tego zabronili? Otóż w zeszłą środę, Eleanor przyłapała nas w damskiej toalecie, jak się całujemy i poleciała powiedzieć to Tomlinsonowi, w którym bez dwóch zdań się podkochuje(bez wzajemności, oczywiście) no i Louis się wkurzył, powiedział Harremu i reszcie. Na początku im tłumaczyłam, że Malik jest fajny i że go naprawdę lubię, ale nic sobie z tego nie robili. Doprowadziłam tylko do niepotrzebnej kłótni i lekkiej bójki, przez którą Louis, Harry, Niall i Zayn musieli siedzieć po lekcjach. Oczywiście razem ze mną, ponieważ dostało mi się za niewypełnienie moich poniedziałkowych ''obowiązków'', które dostałam za obrażenie pani Walker. 
- Abi, proszę cię. Nie idź do niego, on jest niebezpieczny, rozumiesz? - powiedział z troską w głosie, łapiąc za moje ramię. Patrzyłam w jego oczy, które niby wyrażały szczerość, ale ja nie wierzyłam im, że Malik zrobiłby coś złego. Jasne, jest czasami porywczy i wredny, ale nie dla mnie. Jest strasznie kochany i czuły, może oprócz momentów w którym dochodzi do jakiegokolwiek zbliżenia intymnego ( nie chodzi tu o sex, tego jeszcze nie robiliśmy ). Staje się wtedy bardziej stanowczy i brutalny? Sama dokładnie nie wiem, ale to nie zmienia faktu, że nadal go bardzo lubię. A parą nie jesteśmy tylko dlatego, że znamy się zbyt krótko i postanowiliśmy, że jeszcze poczekamy. W sumie, to każdego dnia dowiaduję się o nim czegoś lepszego, tak samo jak on o mnie. To wspaniałe, że każdego dnia mam okazję poznać nowego Zayna.
- Harry, ty go nie znasz i ...
- Nie znam? Czy ty w ogóle wiesz co mówisz? Znam go i to bardzo dobrze! Przyjaźniłem się z nim, kiedyś.- przerwał mi, wrzeszcząc.
- Właśnie Harry, przyjaźniłeś się z nim. To chyba nie był taki straszny, za jakiego go uważasz, hm? Skoro to był twój przyjaciel, to ciekawe jakie masz zdanie o Niallu, Louisie i Liamie? Ich też kiedyś zaczniesz wyzywać a mnie ostrzegać przed nimi? - mój głos się uniósł, chociaż chciałam płakać. Nie wiem dlaczego Harry nie może pogodzić się z moją decyzją i ją uszanować. Jesteśmy rodzeństwem, nigdy się nie kłóciliśmy, a teraz? Co dzień, dosłownie. Od ponad tygodnia każdego dnia jest to samo...
- Oni to co innego. Oni przyjaźnią się też z tobą, od dziecka. Nie pamiętasz już? Wychowaliśmy się na jednym podwórku, a z Zaynem jest inaczej. On jest inny... - zaczął, ale ja mu pośpiesznie przerwałam.
- Jaki inny? No powiedz, Harry. Co z nim nie tak? Może mnie w końcu oświecisz? - Styles wypuścił powietrze i zamilkł. Najwidoczniej nie wie, jak jeszcze na ściemniać. Może on jest zazdrosny, że mi się wiedzie dobrze, a te jego wszystkie laski, które lecą z nim do łóżka nie chcą go? Nie wychodzi mu w niczym i po prostu jest o to zazdrosny. - Tak myślałam. Cześć. - rzuciłam i pośpieszne opuściłam apartament. Jeszcze by mnie zamknął na klucz, a do tego nie mogę dopuścić. Słyszałam jeszcze tylko jego wołania, ale nie miałam zamiaru go słuchać. Nikt ani nic nie może popsuć mi dzisiejszego dnia.
                                     Wyszłam z budynku i zaczęłam rozglądać się za jakąś taksówką. Zayn chciał po mnie przyjechać, ale jakby chłopaki go zobaczyli, skończyłoby się to źle, więc wolę sama do niego pojechać. Całe szczęście, że nie znają adresu i nie złożą nam niezapowiedzianej wizyty. Kiedy zobaczyłam już taksówkę, szybko do niej pobiegłam. Podałam kierowcy adres i po chwili byliśmy już w drodze.
Ponieważ Malik mieszkał daleko, włożyłam do uszu słuchawki i patrzyłam na stróżki deszczu, spływające po szybie taksówki. Poczułam wibracje, oznaczającą SMS-a. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Zayn. Uśmiechnęłam się szeroko i otworzyłam ją.

                                 ,, Mr, Kotku. Mam nadzieję, że już jedziesz. Szykuję niespodziankę.;*''

Postanowiłam, że nie będę już odpisywać, ponieważ byłam blisko. Jak już mówiłam, Zayn jest bardzo czuły i nawet można powiedzieć, romantyczny? No, do czasu. Są momenty, w których mnie przeraża, ale potem szybko mu wybaczam. Nie wiem, czy jestem zbyt naiwna czy coś podobnego. Nie obchodzi mnie to. Liczy się dla mnie tylko on. W szkole każda laska mi zazdrości, że mam takie dobre kontakty z Malikiem. Trochę zazdroszczę, że ma takie branie, ale on mówi to samo. Jak widzi, że jakiś chłopak do mnie podchodzi, od razu go spławia, niezbyt miłymi zdaniami, czasem nawet próbuje użyć pięści, ale zawsze go powstrzymuję. I to właśnie jest to, czego się w nim najbardziej boję. Czasami wpada w taką jakby , furię ' i ciężko go z niej wyciągnąć. Ale w sumie, to słodkie, że jest o mnie zazdrosny. Ja tak nie potrafię. Jak gada z jakąś dziewczyną, kuje mnie serce, ale nie mam odwagi podejść i kazać im się odczepić. Zawsze cieszyliśmy się z chłopakami popularnością. Już w gimnazjum, w Londynie - mieliśmy taką swoją grupkę, którzy inni nazywali 'elita', teraz też tak mówią na mnie, Harrego, Louisa, Nialla, Liama, Eleanor i Danielle. Jednak my tylko uważamy się za wielką rodzinę, która się kocha. No tak przynajmniej było, bo teraz nie spędzam z nimi przerw. Nie chcą Zayna, to mnie też nie będą mieli. Takie życie...
 Ponieważ dzisiaj była niezbyt piękna pogoda, ale nie było aż tak strasznie zimno, ubrałam się w krótkie, jeansowe szorty, które założyłam na rajstopki, do tego dobrałam zwykły t-shirt i koszulę w kratkę. Zayn twierdzi, że nie muszę się dla niego stroić. Całe szczęście, że tak jest. Inni patrzą tylko na to, że nasza paczka jest bogata i się ubiera w jakieś drogie ubrania. Nie jestem jak Eleanor, która każdego dnia przychodzi do szkoły w sukienkach. Wolę luz, co podoba się Malikowi
                                                Kiedy dojechaliśmy już na miejsce, kierowca trochę się zdziwił, że taka ja, przyjechała sobie to takiego miejsca, jak to. No stare magazyny to chyba nie jest najlepszy widok, ale cóż. Niech on wejdzie do środka, nie jest tak strasznie. Zayn nie musi mieszkać w wielkiej willi żeby mi się podobał. Takie miejsce do niego pasuje, przyznam szczerze. Dzisiaj to miejsce nie przeraża mnie tak jak pierwszego dnia, jednak w taką pogodę jak jest, nie robi też najlepszego wrażenia. Uśmiechnęłam się lekko do kierowcy, wręczyłam mu banknot i ruszyłam do środka magazynu, w którym Malik zrobił mi tatuaż.
Kiedy chciałam już pukać, zauważyłam, że chłopak stoi za drugim magazynem i pali fajkę. Poprawiłam swoją bluzkę i poszłam w jego stronę. Chciałam go zaskoczyć, jednak odwrócił się i mnie zobaczył. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, tak samo jak na mojej. Jezu, jaki on jest piękny. Lekki zarost i te jego kawowe, prześliczne oczy. Ubrany był dzisiaj w biały t-shirt, czarną kurtkę, tego samego koloru spodnie, nisko opuszczone i buty Nike. Nieziemski, jak zawsze.
 Wyrzucił swojego papierosa i ruszył w moją stronę. Wbił się w moje usta, zanim zdążyłam się z nim przywitać. Cały on. Wplotłam swoje ręce w jego śliczne, czarne włosy, a on złapał mnie za biodra, które trochę ścisnął. Całe szczęście, że miejsce, w którym jest tatuaż już nie boli.
- Cześć piękna. - wyszeptał mi do ucha, kiedy się ode mnie oderwał. Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam lekko. Uwielbiam gdy tak do mnie mówi, chodź wcale się nie czuję taka piękna.
- Hej. - mruknęłam cicho i przytuliłam się do niego. Kocham jego zapach. Normalnie się nie da wytrzymać w jego towarzystwie. Serce mi wali jak oszalałe, jakby miało zaraz wyskoczyć, a na twarz wkrada się głupi, szczęśliwy uśmiech. Ręce mi się pocą ( na szczęście on tego chyba nie zauważa ) a kolana robią się jak z waty. Poniekąd to wspaniałe uczucie, jednak denerwujące, kiedy dzieje się tak za każdym razem, gdy Malik jest w pobliżu.
- Zmarzłaś.  - potarł moje ramiona i mocniej przytulił. - Chodź do środka. - pocałował w czoło i zaczęliśmy iść. Jednak oczywiście, po drodze się potknęłam co wywołało napad śmiechu u chłopaka. Wziął mnie na ręce, tak że wyglądaliśmy jakby niósł mnie po ślubie, do nowego mieszkania. W jego ramionach czuję się taka bezpieczna. Wiem, że przy nim nic nie grozi. Oczywiście, nie tylko dlatego, że mi to powtarzał każdego dnia.
- Puść mnie, jestem ciężka. - powiedziałam do niego cichutko. Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał w moje oczy.
- Dla mnie jesteś idealna. - na te słowa normalnie się rozpłynęłam. Powiedział to tak uroczo a zarazem seksownie, że normalnie nie mogę wytrzymać.
                                   Po jakiś dwóch godzinach oglądania jakiegoś horroru, co po raz kolejny wywoływało śmiech Mulata, gdyż ciągle się do niego przytulałam, płakałam czy wychodziłam z pokoju żeby się uspokoić. Czas umilały nam nasze intymne momenty, których nie będę na razie opisywała.
Patrzyłam się tak na Zayna, który udawał, że jest skupiony na filmie i po prostu byłam w szoku. Czy to możliwie, że człowiek może być taki idealny? Malik właśnie taki jest. Perfekcyjny.
- Przestań. - powiedział uśmiechając się.
- Ale co przestać? - spytałam słodki głosikiem, uśmiechając się do niego. Odwrócił się w moją stronę i zaśmiał się. Posłałam mu buziaka w powietrzu, co go zachęciło do dalszej gierki. Nachylił się w moją stronę, tym samym powodując, że musiałam się położyć. Jedną ręką przytrzymywał moje nadgarstki za moją głową, a drugą błądził pod moją koszulką. Zaśmiałam się i pocałowałam go, co on odwzajemnił. Całował mnie namiętnie, nachalnie i mocno. Podobało mi się to. Pogłębiłam pocałunek i rozszerzyłam jego usta swoim językiem. Przez chwilę nasze języki tańczyły, ale po chwili chłopak to przerwał i się ode mnie odsunął.
- Mmm, Kocie. Podoba mi się to, ale mam dla ciebie niespodziankę. - oblizał swoje usta i wstał, ciągnąc mnie za rękę. - Chodź. - skierowaliśmy się do jego sypialni. Kazał mi stanąć przed dużym lustrem, które się tam znajdowało a sam zniknął gdzieś w innym pokoju. - Zamknij oczy. - powiedział po chwili, kiedy wchodził do środka. Wykonałam jego polecenie i podekscytowana czekałam na jego dalsze poczynanie.
Poczułam jego oddech na swojej szyi, a później coś metalowego i trochę ciężkiego. Domyśliłam się, że Zayn zapina mi jakiś naszyjnik. - Możesz otworzyć. - wyszeptał mi do ucha. Zrobiłam jak kazała a po chwili moim oczom ukazał się śliczny, tak jak mówiłam naszyjnik. Otworzyłam buzię z wrażenia i popatrzyłam na odbicie Malika w lusterku, który patrzył również na mnie i się uśmiechał.
- Jest piękny. - tyle udało mi się wykrztusić. Byłam pod wrażeniem. Nawet nie wiedziałam co jeszcze mam dodać, jednak Zayn był szybszy i przerwał tą piszę:
- Należał do mojej mamy, teraz jest twój. - pocałował mnie w szyję, a ja szerzej otworzyłam oczy.
 - Zayn, ja nie mogę go przyjąć. - chciałam go ściągnąć, ale on mnie powstrzymał i odwrócił w swoją stronę. Popchnął mnie na lustro, które stało za mną i podszedł bliżej, przytykając mnie do niego. Spojrzałam w jego oczy, które były teraz znacznie ciemniejsze niż wcześniej. Z całej siły wbił się w moje wargi, które zabolały. Chciałam go od siebie oderwać, ale unieruchomił mi nadgarstki. Takiego Zayna najbardziej nie lubiłam. To zbyt bolało. Ta jego zmiana w ciągu kilku sekund. Przecież nic takiego nie powiedziałam, prawda? Skoro naszyjnik należał do jego mamy, musi być dla niego ważny i wolałabym żeby do zatrzymał, a on co? Wkurza się o takie coś. - Zayn, proszę. - powiedziałam cicho, odsuwając go od siebie. Na szczęście podziałało, bo się odsunął i stanął na przeciwko mnie. Podniosłam głowę i napotkałam jego wzrok. Na szczęście teraz widziałam w nich czułość, nie to co wcześniej.
- Ten naszyjnik teraz należy do ciebie. Ma dla mnie bardzo duże znaczenie, tak jak ty. Więc, przyjmij go. Proszę. - powiedział po chwili ciszy i lekko musnął moje usta. Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam.
- Dziękuję, jest piękny. - i tak jakby zapomnieliśmy o tym co miało miejsce przed chwilą? W końcu muszę porozmawiać z nim na temat tych jego ,humorków'. Raz jest czuły i kochany, a później się zmienia w kogoś, kto mnie przeraża. Zaraz, zaraz. Ale czy on powiedział, że mam dla niego duże znaczenie? Powiedział. Dobrze słyszałam, matko. A ja na to nie zareagowałam. Ale jestem głupia. Walnęłam bym się teraz w głowę, ale to może dziwnie wyglądać. - Też jesteś dla mnie ważny. - powiedziałam cicho, no ale on i tak usłyszał i zaczął mnie całować po szyi. Zamknęłam oczy i zaczęłam delektować się przyjemną chwilą. Teraz mam coraz większe wrażenie, że jednak zakochałam się w chłopaku, którego nie znam nawet miesiąc.
                                           Leżeliśmy tak na jego łóżku, wpatrzeni w sufit. Jedną ręką obejmował mnie, a drugą bawił się moimi palcami, które splatał razem ze swoimi. Nie wiem ile to trwało, ale bardzo mi się podobało. Było tak cicho i spokojnie. Jedyne co słyszałam to bicie jego serca i nasze oddechy. Mogłabym tak leżeć zawsze. Takiego Malika właśnie kocham. Spokojny, czuły i kochany.
- Abi? - powiedział cicho. Eh, no weź, nie przerywaj takiej wspaniałej chwili. Potarłam czoło swoją ręką i obróciłam w jego stronę, podpierając się na łokciu. Pokiwałam głową, dając mu znać, żeby mówił dalej. Uśmiechnął się lekko i spojrzał na nasze złączone ze sobą ręce. - Nie chciałabyś spróbować czegoś... - zaciął się, jakby nie wiedział czy ma skończyć. - innego? - zapytał niepewnie i spojrzał w moje oczy.
- Co masz na myśli? - zmarszczyłam czoło i w dalszym ciągu się mu przeglądałam. Westchnął, po czym puścił moją rękę i usiadł na łóżku, obierając się o ścianę. Zrobiłam to samo.
- No na przykład wyjechać gdzieś, daleko od tego wszystkiego. - ciągle patrzył mi w oczy, mówiąc te słowa. Tak jakby bał się mojej reakcji. Zupełnie niepotrzebnie. To był naprawdę świetny pomysł. Uśmiechnęłam się do niego szeroko co odwzajemnił i przytulił się do mnie. - Chciałabyś? - wyszeptał do mojego ucha. Pokiwałam twierdząco głową, jednak po chwili uśmiech zszedł mi z twarzy.
- Nie mogę. - popatrzyłam w dół, ale on podniósł mój podbródek do góry. Spojrzałam w te jego oczy, które mnie rozpraszały i to bardzo.
- Dlaczego nie? - brzmiał trochę inaczej niż wcześniej. Ewidentnie chciał mnie namówić do ucieczki? Ale ciekawe dokąd byśmy niby mieli wyjechać, uciec od tego wszystkiego? Życie nie jest łatwe i trzeba się z nim zmierzyć, a nie uciekać. Co by powiedzieli moi rodzice, Harry, przyjaciele. Louis? Nie mogłabym ich tak zostawić i wyjechać, nawet dla Zayna, na którym mi bardzo zależy. Jednak to bardzo kusząca propozycja. Niestety jestem jeszcze niepełnoletnia i rodzice tak czy siak by mnie chcieli szukać.
- Po prostu nie. Może kiedyś. - jakbym mu powiedziała dlaczego nie chcę wyjechać, wziąłby mnie za jakąś kretynkę, boi dupę a co najgorsze; smarkulę, która boi się brata. To nie prawda. Ja go po prostu bardzo kocham i nie mogłabym zostawić. Widziałam, że Zayn się wkurza, więc chciałam to jak najszybciej zakończyć. Wstałam i zeszłam z łóżka. Widziałam, że chłopak nie wie o co mi chodzi. - Muszę już iść, późno jest. - powiedziałam bardziej chyba do siebie niż do niego i ruszyłam w stronę drzwi.
- Abi, zastanów się. - popatrzyłam na niego i lekko się uśmiechnęłam. Podszedł do mnie i przytulił, znowu. W jego ramionach czuję się tak dobrze. Wtuliłam się w niego, jak w jakiegoś misia a on głaskał mnie po włosach. - Zastanowisz się? - spojrzałam w jego oczy, pełne nadziei. Nie mogłam mu odmówić, więc tylko pokiwałam głową twierdząco. Wiedziałam, że i tak bym nigdzie nie wyjechała, a nie chcę go krzywdzić. Za bardzo mi na nim zależy. Pocałował mnie i odsunął lekko od siebie.- Odwiozę cię do domu. - jak powiedział, tak zrobiliśmy.

                                   Tym razem nie pojechaliśmy motorem tylko czarnym BMW, który szczerze, bardzo mi się podobał. Całą drogą milczałam i myślałam nad propozycją Zayna. Jest kusząca, jednak niezbyt do zrealizowania. Możliwie, że byłoby fajnie, ale pewnie tylko na początku. Życie nie jest kolorowe i nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. W moim wypadku to właściwie rzadko kiedy, a w jego? Tego nie wiem. Może on po prostu ma lepiej. Nie martwi się niczym. Szkołą, ocenami, przyjaciółmi, rodziną - jeśli jakąś ma, bo nigdy mi nic o niej nie wspominał. Westchnęłam i dalej wpatrywałam się w ciemną drogę. Było już ok północy, więc mało aut jeździło. Ludzi na chodnikach też nie wiele. Moja okolica jest bardzo spokojna. Niektóre miejsca w Los Angeles są bardzo zatłoczone i nieprzyjemne.
Zauważyłam, że chłopak przyśpiesza, co lekko mnie zaniepokoiło, bo pod wpływem nagłego przy gazowania, poleciałam do tyłu, głębiej w siedzenie. Nie wiedziałam dlaczego chłopak, nagle jedzie szybciej, ale pewnie się popisywał. Pewnie zastanawiacie się dlaczego? Otóż jego chytry uśmieszek wszystko wyjaśnia. Przewróciłam oczami i spojrzałam przed siebie, czego pożałowałam. Oświeciło mnie światło, najprawdopodobniej należący jakiegoś innego pojazdu. Rozszerzyłam oczy, a po chwili słyszałam głośne trąbienie. Złapałam się za naszyjnik od Malika i spojrzałam na jego przestraszoną twarz.
- Zayn, uważaj! - wrzasnęłam, a później już nic nie ogarniałam. Jedyne co słyszałam to głośne bicie mojego serca i przeklinanie Malika. Zapadła ciemność.


_________________________________________________________________________

no i taka niespodzianka dla czytelników, dodałam dziś rozdział hehe ;* 
dzisiaj premiera teledysku do BEST SONG EVER i jaram się jak głupia, co już pisałam wczoraj<3

pewnie zdziwiła was końcówka, taki spontan <3 
myślę, że się podoba
i nie martwcie się, będą ciekawsze akcje i tak, będą sceny +18.
tylko jeszcze dajcie mi trochę czasu, nie chcę zrobić z Abi dziwki, która puszcza się na samym początku znajomości z Malikiem
( o ile przeżyją ;o  )





 JARAM SIĘ TELEDYSKIEM. <3

                                          

niedziela, 21 lipca 2013

Four :

Zayn 

                          Próbowałem dostać się do klasy, której drzwi, zaciekle trzymała Abi, żebym tylko nie dostał się do środka. Trochę bawiło mnie to, że myślała o czymś, czego bym jej nie zrobił. Owszem jest pociągająca i mam różne myśli, związane z tym co mógłbym z nią robić, ale nic bez jej zgody, prawda? Jakimś tam gwałcicielem przecież nie jestem. Mam na swoim koncie różne wybryki itd, ale gwałt to ostatnie co mógłbym zrobić dziewczynie, a zwłaszcza jej. Nie spodziewałem się, że siostra tego popierdolonego Stylesa może być taka zajebista i trochę naiwna. Nie przypuszczałem, że zgodzi się ze mną gdzieś pojechać i żebym zrobił jej tatuaż. 
- Abi, odsuń się od tych drzwi. - powiedziałem spokojnie, próbując popchnąć. Na pewno je czymś docisnęła, bo jestem przekonany, że żadna dziewczyna nie ma większej siły niż ja. - Liczę do trzech. Jeśli się nie odsuniesz, to wyważę te drzwi. - nic, żadnej reakcji. - Raz, dwa. - zacząłem powoli, mocniej napierając na drzwi. Nie odpowiadała w dalszym ciągu. - Dobra, mam tego dosyć. Trzy! - z całej siły kopnąłem w drzwi, które się odsunęły i z hukiem uderzyły o ścianę. Wszedłem do środka i rozejrzałem się. Była tam. Siedziała na łóżku, znajdującym się w pokoju pielęgniarskim. Cała zaryczana i przestraszona. Zdziwił mnie ten widok. Nie sądziłem, że aż tak bardzo się mnie bała. Wziąłem głęboki wdech i podszedłem do niej. 
Wyciągnąłem rękę żeby zetrzeć łzę, spływającą z jej policzka, ale odsunęła się i cicho pisnęła.
- Jezu, dziewczyno... Oszalałaś? - powiedziałem, patrząc w jej przestraszone oczka. - Przecież nie chcę ci nic zrobić. - pogłaskałem ją po policzku, ale się odsunęła. Teraz była pod samą ścianą, a w jej oczach było większe przerażenie, kiedy zrozumiała, że nie ma szans mi uciec. Zaśmiałem się pod nosem, bo kto by tego nie zrobił? - Myślisz, że jakbym chciał zrobić ci krzywdę, to nie zrobiłbym tego wcześniej? - zapytałem, uśmiechając się do niej. - Przecież leżałaś przede mną w samym staniku, z zamkniętymi oczami i to jeszcze w moim domu, daleko od jakichkolwiek ludzi i co, zrobiłem ci coś? - wtedy na mnie spojrzała. Już nie widziałem tego strachu w jej oczach, tylko ulgę. Przesunęła się w moją stronę i przetarła łzy, ze swoich zaczerwienionych policzek. Wyglądała tak słodko, kiedy się bała. Nie mogłem się powstrzymać i przytuliłem ją z całej siły. Sam tego nie rozumiem. Miałem całkowicie inny plan, przyjeżdżając z powrotem do Los Angeles. Chciałem się zemścić na osobach, którzy kiedyś byli dla mnie jak bracia. Mniejsza o to, nienawidzę ich i w jakiś sposób muszę się odegrać za to co mi zrobili. Może i Abi nie jest niczemu winna. Nie zrobię jej krzywdy, to na pewno. Zyskam jej zaufanie, tyle mi wystarczy do dalszych działań. 
                                         Siedziałem tak na krześle obok i patrzyłem jak dziewczyna powoli oddycha. Nie odezwała się do mnie ani słowem, odkąd tu wszedłem. Robiło się coraz bardziej późno, a ona nadal tam leżała. Dziwię się jej, że nie pobiegła po swój telefon i nie zadzwoniła do braciszka, ale cóż... Widocznie moje towarzystwo nie przeszkadza jej aż tak bardzo. Myśl, że będę musiał z nią siedzieć całą noc, na początku mi pasowała. Może dowiedziałbym się o niej czegoś albo powiedziałaby mi coś, co pozwoliłoby mi zemścić się na Stylesie, Horanie i Payne. Tylko na tej trójce, bo na Tomlinsona mam już sposób. To on zaszkodził mi najbardziej i to jego zdrada zabolała najmocniej. Sposobem na zniszczenie Louisa, jest oczywiście uwiedzenie jego miłości, od siedmiu boleści - Abigail. Pamiętam jeszcze jak mi mówił, że jest dla niego wszystkim i że gdyby nie Harry, dawno by się starał o jej serce. Wtedy nie rozumiałem, jak jakaś dziewczyna może zawrócić tak chłopakowi w głowie. Naśmiewałem się z niego, że jest frajerem, bo zauroczył się w gówniarze. Teraz widzę, dlaczego tak jest. Jest śliczna, słodka i urocza. Może skradnięcie jej serca, nie będzie tylko zemstą? Nie mam pojęcia, ale postaram się z całych sił żeby dopiec Tomlinsonowi.
                                       Chyba każdy człowiek ma w sobie coś, czego nie potrafi za wszelką cenę kontrolować. Na przykład wybuchy agresji, czy chęć rzucenia się na kogoś, pod wpływem myśli erotycznych, narastających w twojej głowie, gdy patrzysz na kogoś pięknego, kto jest dla ciebie niedostępny, a ty zrobiłbyś wszystko, żeby chociaż dotknąć tą osobę. Może nie do końca zrozumiecie, o co mi chodzi, więc wytłumaczę; patrząc tak na Abi, która nie chce żebym ją dotykał, całował itd. - mam ochotę się na nią rzucić, zerwać z niej wszystkie ubrania i ... No już chyba wiecie, co dalej.
Podszedłem do niej bliżej, upewniając się, czy aby na pewno śpi. Kiedy tak było, zacząłem ostrożnie podciągać jej koszulkę do góry. Zauważyłem, że miejsce, w którym zrobiłem jej tatuaż jest lekko czerwone, jednak na jej ciele wyglądało to pięknie. Opuszkami palców przejechałem po jej biodrze, a później zacząłem kierować się wyżej. Nachyliłem się nad jej twarzą i przyglądałem się jej idealnym rysom. Była taka ładna, niewinna i słodka. Nie chciałbym jej skrzywdzić, ale muszę zrobić to co zacząłem. Tomlinson i reszta zapłacą za to co mi zrobili.
- Śpisz? - wyszeptałem do jej ucha. Wzdrygnęła się lekko na moje słowa, co oznaczało, że się obudziła. Chwilkę tak czekałem na jakikolwiek jej ruch aż w końcu przewróciła się na drugi bok i popatrzyła na mnie. Dziwne, wyglądała jakby w ogóle nie zasnęła. - Nie spałaś, prawda? - zapytałem, uśmiechając się do niej. Podciągnęła się do góry i usiadła pod samą ścianą, opierając się o nią.
- Następnym razem proszę cię, opanuj swoje myśli erotyczne i nie rozbieraj mnie, okej? - ledwo powstrzymałem się żeby nie wybuchnąć śmiechem. Powiedziała to tak śmiesznie, że po prostu nie da się nie śmiać. Jednak udało mi się ogarnąć i tylko szeroko się uśmiechnąłem.
- Przepraszam, że cię wystraszyłem. Nie chciałem zrobić ci krzywdy, przysięgam. - powiedziałem i teatralnie dotknąłem prawą ręką swojego serca. Uśmiechnęła się. Naprawdę się uśmiechnęła, dziwne... - Więc, wybaczasz mi?  - zapytałem, przybliżając się do niej. - Wiesz, skoro utknęliśmy tutaj jeszcze na jakieś... - popatrzyłem na zegarek i aż się zdziwiłem. Była 2 w nocy.- Matko. Nie wierzę, szybko zleciało. - przeniosłem swój wzrok na nią i widziałem, że chce żebym jej powiedział która jest godzina. Uśmiechnąłem się ponownie. - Jest 2 w nocy. Położyłaś się jakieś 4 godziny temu i przez ten cały czas potrafiłaś udawać, że śpisz? Aż tak bardzo nie chciałaś ze mną gadać? - udawałem obrażonego i postanowiłem się z nią trochę podroczyć i sprawdzić czy za mną pójdzie, kiedy wyjdę. Zwykle taki nie jestem. W ogóle taki nie jestem. Jak podoba mi się jakaś laska to jest moja na pstryknięcie palca. Ale skoro chcę rozkochać w sobie Abi, to muszę być czuły, słodki i kochany - zupełne przeciwieństwo mnie. W sumie to spełniłem jej już jedno marzenie. Kiedyś Louis gadał z nią przez telefon i powiedział, że zrobił sobie nowy tatuaż. Usłyszałem jak mówi mu, że to jej największe marzenie. A wtedy on obiecał jej, że jak będzie pełnoletnia to również jej zrobi. Niestety Tomlinson, byłem pierwszy i jestem z tego jak najbardziej dumny.
- Zayn! - krzyknęła, kiedy wychodziłem z klasy. No tak, zapomniałem, że dziewczyny są bardzo strachliwie i boją się zostawać same, w wielkiej szkole, kiedy wszystkie światła są pogaszone.
                               

Abigail 

                                       Zgubiłam gdzieś Zayna, jak tylko zbiegł na dół. Strasznie się boję. Nienawidzę ciemności i mam wrażenie, że ktoś oprócz mnie i jego jest w tej szkole. Tak, wiem. To niemożliwe, ale jednak tak przeczuwam. Zeszłam powoli po schodach i próbowałam zaświecić światło, ale się nie dało. To głupota, zabezpieczać nawet elektryczność. Jestem taka wkurzona, że mnie zostawił.
Doszłam do swojej szafki i próbowałam na ślepaka ją otworzyć. Kiedy w końcu mi się udało, wyjęłam z niej swój telefon. Matko... 54 nieodebranych połączeń od moich przyjaciół i brata. Otworzyłam jedną z nich i akurat natrafiłam na tą od Louisa:

,, Abi, proszę! Napisz mi gdzie jesteś, przyjadę. Harry nie musi o tym wiedzieć, jeśli nie zechcesz. Wiem, że jest strasznie wkurwiający, ale się o Ciebie martwi. Nie bądź zła i odezwij się w końcu do nas, do mnie... Martwię się o Ciebie. :( ''

Zależy mi na Tomlinsonie i to strasznie. Jest moim najlepszym przyjacielem i nie chcę żeby się obrażał albo coś podobnego, ale nie mam zamiaru im odpisywać. Wiem, że się martwią i w ogóle. Co im niby miałabym powiedzieć? '' O siema chłopaki! Sorry, że nie było mnie w szkole, ale pojechałam sobie z Zaynem na motorze do salonu tatuażu i mam fajną dziarę na biodrze, którą on sam mi zrobił. Nie wrócę na noc do domu, bo zostaję w szkole z Malikiem aż do rana. Ale się nie martwcie. '' - Tak, to na pewno by ucieszyło moich przewrażliwionych przyjaciół.
Posłużyłam się swoim telefonem żeby oświetlił mi drogę. Całe szczęście, że nowoczesność w XXI wieku jest taka dobra i w komórce można mieć lampkę. Tak, to świetny wynalazek.
- Zayn! - krzyknęłam i szłam dalej. Nie rozumiem gdzie on może być. Wszystkie klasy są pozamykane a ta szkoła nie jest taka wielka. Czy ten chłopak to jakiś ninja? Szukam go już z pół godziny i dalej nic. Nawet najmniejszego szelestu nie usłyszałam. - Zayn, proszę cię... Wyjdź. - powiedziałam sama do siebie, kiedy moje serce zaczęło mocniej walić, ze strachu oczywiście. Jezu, jak tu ciemno. Nigdy nie lubiłam sama przebywać w takich okolicznościach. Kiedyś jak zostawałam sama w domu z Harry, bo rodzice wyjeżdżali, to prosiłam go żeby ze mną spał. Tak, wiem... Dziwnie to brzmi, jednak jesteśmy rodzeństwem i tak po części mieliśmy do tego prawo.
Usłyszałam jak drzwi frontowe szkoły, otwierają się. Nie możliwe, przecież jest noc, nie powinno tu nikogo być. Rozszerzyłam oczy, jak usłyszałam czyjeś głosy. Szybko pobiegłam się schować za szafki.
- Mówię panu, naprawdę słyszałem jakieś odgłosy. - powiedział, chyba nasz woźny? Kroki były coraz bardziej wyraziste, co oznaczało, że ktoś zbliża się do mnie. Zaczęłam się cofać, ale przywarłam do ściany. No pięknie, jak mnie złapią to nie wiem co mi zrobią.
- Abi.- usłyszałam ciche wołanie. Odwróciłam się i zobaczyłam, nikogo innego jak Malika, który się chciał ze mną bawić w chowanego. Uśmiechał się, głupek. Zaraz mogą nas złapać, a on się cieszy. Ja pierdole. Walnęłam się z otwartej dłoni w czoło i pokręciłam głową. - Chodź, musimy stąd iść. - dalej szeptał. Otworzyłam oczy. On ma zamiar teraz uciekać przed woźnym i kimś, z kim on przyszedł? - No chodź - pociągnął mnie za rękę. Nawet nie zauważyłam, jak się przy mnie znalazł. Wybiegliśmy przez drzwi, nawet niezauważalni. Zayn z całej siły trzymał moją rękę i biegł, a ja całkiem mu się poddałam. Czułam, że moje nogi robią się jak z waty, kiedy mnie dotykał.
                                 Dobiegliśmy na parking, gdzie znajdowała się tylko yamaha Mulata. Oparłam się o murek, znajdujący za mną i głęboko oddychałam. Chłopak pochylał się i również próbował umiarkować swój oddech. W pewnym momencie popatrzyliśmy sobie w oczy i ( nie wiem dlaczego ) oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
Nie mogłam się napatrzeć na takiego Zayna. Był taki słodki, kiedy się uśmiechał, a jak się śmiał? Nie do opisania. Kiedy Malik skończył ,uspokajanie' swojego głośnego oddechu, podszedł do mnie. Staliśmy na przeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Nadal się uśmiechał, a ja z każdym jego krokiem, bliżej mnie -mocno mrugałam oczami, żeby to się tylko nie okazało snem. Jeszcze kilka godzin temu umierałam ze strachu, że on może mi coś zrobić, a teraz? Teraz pragnę tylko żeby podszedł bliżej i nigdy nie odchodził. Czy to dziwne, że tak szybko zmieniam zdanie? Możliwe, ale niestety, tak już jest.
- Mam coś na twarzy ? - zapytał po chwili. Pokiwałam przecząco głową, a on szerzej się uśmiechnął. - To dlaczego mi się tak przyglądasz? - poczułam, jak moja twarz robi się czerwona. Kurwa... Nie da się chyba nie patrzeć na niego, to byłby grzech. Spuściłam głowę, ale momentalnie poczułam jego palce na swoim podbródku, które unoszą ją z powrotem w górę. Kiedy nasze oczy się spotkały, lekko się uśmiechnęłam.- Nie powiedziałem, że mi się to nie podoba. - podszedł bliżej mnie i nachylił się. - Wręcz przeciwnie. - wyszeptał i lekko przygryzł płatek mojego ucha. Pod wpływem tego gestu, przeszedł mnie bardzo przyjemny dreszczyk. Yh... No i znowu ten rumieniec, jak ja go nie cierpię. Zayn podszedł jeszcze bliżej i teraz nie było pomiędzy nami żadnej przestrzeni. Czułam jak jego klatka piersiowa powoli się unosi, a potem opada. Jego ręce powoli zjechały na moje biodra, kiedy dotknął miejsca, na którym był tatuaż, syknęłam. Momentalnie zabrał swoją dłoń i odsunął się lekko. Łał, nie wiedziałam, że on jest taki czuły. Odkąd go poznałam, to tylko przytyka mnie do ściany i nachalnie całuje, a teraz boi się, że zrobi mi krzywdę? Boże, to strasznie dziwne...
- Przepraszam, nie chciałem. - powiedział pewnie i podniósł moją koszulkę do góry. Lekko przejechał palcami po biodrze i uśmiechnął się pod nosem. - Tutaj boli. - spojrzał w moje oczy, a ja twierdząco pokiwałam głową. Malik klęknął na kolanach i zrobił coś czego się zupełnie nie spodziewałam. Zaczął całować moje obolałe miejsce? Jejku, jakie to przyjemne. Przymknęłam powieki i zaczęłam delektować się przyjemną chwilą. Tak, całowanie biodra przez takiego przystojniaka, jest cudowne. Kiedy skończył, podniósł głowę i ponownie spojrzał głęboko w moje oczy. - Już lepiej?  - zapytał i wstał. ,
- Mhm... - tyle udało mi się wydusić, bo chłopak przywarł do moich ust. Teraz nie całował tak jak wcześniej. Znowu dziwne, był delikatny. Jakby czekał na moją reakcje, którą odwzajemniałam dopiero po dłuższej chwili. Wtedy dopiero się rozluźnił i zaczął mocniej przywierać do moich warg. Jego ręce błądziły po całym moim ciele, a moje wisiały sobie sparaliżowane, wzdłuż mojego ciała.
Nawet nie wiem ile tak staliśmy i całowaliśmy się, dopóki mnie nie oświeciło. Przecież muszę wracać do domu. Chłopaki się o mnie martwią, a za kilka godzin powinnam iść do szkoły. Ha ha, głupio to brzmi, ponieważ właśnie stoję na parkingu przed nią. Oderwałam od siebie chłopaka i lekko odsunęłam.
- Zawieziesz mnie do domu? - zapytałam, słodko się na niego patrzeć. On tylko westchnął i popatrzył na mnie z góry. - Proszę. - powiedziałam cichutko. Złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę swojego motoru. - Zaczekaj. Muszę coś zrobić. - zażądałam i się od niego odsunęłam. Wyjęłam ze swojej torby iPhone i postanowiłam, że zadzwonię do Louisa.
- Abi! - krzyknął mój przyjaciel, który odebrał telefon już po 1 sygnale. - Gdzie jesteś, wszyscy się o ciebie martwimy. Przeszukaliśmy połowę Los Angeles! - dalej wrzeszczał, a ja zachichotałam pod nosem.
- Uspokój się. - rzuciłam do słuchawki. - Musisz mnie kryć przed Harrym, zaraz wracam do domu, ale błagam cię! Pomóż mi. - mój proszący i słodki głosik powinien zadziałać na Tomlinsona, który nie potrafi mi odmówić. Słyszałam tylko jego donośne westchnięcie. - Więc?
- Eleanor dzisiaj nie było w szkole. Powiem Harremu, że pojechałaś ją odwiedzić. - aż podskoczyłam z radości, słysząc te słowa.
- Dzięki Louis, kochany jesteś!
- Ale masz u mnie ogromny dług wdzięczności i jak tylko wrócisz do domu, wszystko mi opowiesz, jasne? - słyszałam w jego głosie rozbawienie, ale wiedziałam, że ta rozmowa mnie nie ominie. No cóż, będę musiała kłamać albo powiem mu prawdę.
- Jasne, pa. - rozłączyłam się i odwróciłam w stronę rozbawionego Mulata. Zmarszczyłam czoło i podeszłam do niego. Śmiał się, znowu.
- Oh Abi, Abi. Jesteś niegrzeczną dziewczynką. - pokręcił głową i uśmiechnął się pod nosem. - Tak okłamywać, własnego brata. - zaśmiałam się na jego słowa i lekko uderzyłam go w brzuch, co wywołało u niego jeszcze głośniejszy śmiech. - Dobra, jedziemy. - ucałował mnie w policzek i wziął na ręce. Tym razem nie protestowałam. Jak jakieś małe dziecko zaniósł mnie na motor, posadził i założył kask. Usiadł na swoje miejsce i ruszyliśmy.
                             Dojechaliśmy pod nasz apartament. Zayn zaparkował po drugiej stronie ulicy, zszedł i mi również w tym pomógł. Staliśmy tak na przeciwko siebie i milczeliśmy. Jedynie słychać było cichy chichot Malika. Nachylił się do mnie i ponownie złączył nasze usta w pocałunku. Tym razem wplotłam swoje ręce w jego gęste, czarne włosy, a on złapał mnie za pośladki i uniósł w górę. Oplątałam swoje nogi wokół jego bioder. Gdyby nie głupie auto, które na nas zatrąbiło, zapewne dalej byśmy trwali w tej chwili. Spojrzałam na wkurzonego chłopaka, który spławił naszego niechcianego gościa, pokazując mu środkowy palec i rzucając w jego stronę różne obelgi, co wywołało u mnie głośny śmiech.
- Muszę już iść. - powiedziałam i zaczęłam nerwowo bawić się palcami u rąk. Mulat się uśmiechał, co również sprawiło uśmiech u mnie.
- To do później, tak? - zapytał po chwili ciszy. Podniosłam głowę i napotkałam jego śliczne oczy, które patrzą na mnie. Można się zakochać w kimś, kogo zna się dopiero kilka dni? Ja myślę, że tak. Przynajmniej w moim wypadku tak jest. Niekontrolowanie westchnęłam, co wywołało jego szeroki uśmiech. Nachylił się i delikatnie pocałował mnie w usta. - Pa, Kocie. - matko, jak to seksownie brzmiało. Nie no nie mogę, dlaczego on tak na mnie działa? Wsiadł na motor, a po chwili widziałam tylko jak skręca za rogiem. Przetarłam ręką swoje czoło i głośno wypuściłam powietrze. Ruszyłam w stronę apartamentu. Szczerze? Nie chciałam wracać, ale cóż - trzeba. Teraz wiem, że czeka mnie nieunikniona rozmowa z Louisem, Harrym i w sumie z Niallem i Liamem też. Będę musiała im ściemniać, a później jeszcze tłumaczyć się Eleanor, z tego, że wciągnęłam ją w kłamstwo. W sumie to ona zawsze jest na moje zawołanie. Nie wykorzystuję jej, to oczywiste. Może wręcz przeciwnie - to ona mnie. Jednak jak tylko o coś ją poproszę, robi to bez dwóch zdać. Lubię ją i to bardzo, ale nie uważam jej za swoją przyjaciółkę. Bardziej bym mogła nazwać tak Danielle, którą też znam bardzo krótko, ale lepiej mi się z nią gada. No i oczywiście cieszę się, że Liam znalazł miłość swojego życia. Pamiętam, że w Londynie nie miał zbyt dobrych kontaktów z dziewczynami. Zresztą tak samo jak ja, ale mniejsza o to.
Weszłam ostrożnie do środka i zobaczyłam, że na kanapie śpi Horan i Payne. Podeszłam do nich i przykryłam kocem, który znajdował się na podłodze. W całym domu było cicho, co oznaczało, że Harry i Louis też mogą już spać. Udałam się do kuchni i po ciemku, skierowałam się do lodówki, z której wyciągnęłam wodę.
- Mów, co robiłaś. - usłyszałam za sobą i aż podskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam Tomlinsona, siedzącego na krześle i przyglądającego mi się.

- Loui ,przestraszyłeś mnie. - westchnęłam i usiadłam na przeciwko niego. Dalej mi się przyglądał, ale teraz zauważyłam na jego twarzy lekki uśmiech. Wstał i podszedł do mnie, po czym uściskał z całej siły. 
- Martwiłem się o ciebie. Wszyscy się martwiliśmy. Niall i Liam dzwonili po naszych znajomych, a ja z Harrym jeździliśmy po całym Los Angeles. - wyszeptał mi do ucha, a mi aż się łezka w oku zakręciła. Naprawdę się o mnie martwili? - Nigdy więcej nam tego nie rób. Mi tego nie rób. - pocałował mnie w czoło i mocniej przytulił. 
- Przepraszam. - powiedziałam i wtuliłam się w umięśniony tors mojego przyjaciela. - Gdzie Harry? - zapytałam po chwili, odsuwając się od bruneta.
- Śpi. Powiedziałem mu, że mama Eleanor cię odwiezie i zasnął. - uśmiechnęłam się do niego, co on odwzajemnił. 
- A ty dlaczego nie śpisz? 
-  Czekałem na ciebie. - po tych słowach, po raz kolejny znalazłam się w jego uścisku. To takie cudowne mieć kogoś, komu na tobie zależy i się o ciebie troszczy. Louis to niezastąpiony przyjaciel, którego kocham nad życie i nie wyobrażam sobie normalnie bez niego funkcjonować.  - Idź spać, bo rano musisz mi wszystko opowiedzieć. Tak łatwo ci nie odpuszczę, kochanie. - pocałował mnie w policzek i zniknął za drzwiami kuchni. 

_________________________________________________________________

no więc dodaję go o jeden dzień wcześniej, mam nadzieję, że się cieszycie. 
jaram się, jaram się, jaram się, jaram się .<33333 
BEST SONG EVER - ZAKOCHAŁAM SIĘ, A WY? 
nie mogę doczekać się teledysku, czekam jak na zbawienie. ;** 

no i Zayn nie zrobił krzywdy Abi, a wy co myśleliście?
hehehe umiem straszyć.  ;d 
PS : przepraszam za błędy, ale nie chce mi się tego sprawdzać od początku ;c 



UWAGA, UWAGA :
niestety, z przykrością stwierdzam iż Don't wanna be reminded zostaje zawieszone.
nie mam pomysłów co zrobić dalej, jedynie wiem co mogłoby być w epilogu, ale na razie nie zdradzę wam tego, ponieważ możliwe, że wrócę do pisania dalszych rozdziałów .
jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że się nie gniewacie, ponieważ tutaj będę pisała więcej <3


Malik - kurwa.
dlaczego musisz być taki perfekcyjny w każdym stopniu? :c