wtorek, 20 sierpnia 2013

Thirteen :

Abigail 

, Czasami, kiedy zamykam oczy
udaję, że wszystko ze mną w porządku, ale to nigdy nie wystarcza... ''


 * miesiąc później *
                
                                 Życie staje się dla nas cięższe, kiedy uświadamiamy sobie, jak wiele straciliśmy. Nie mogę uwierzyć w to, co dzieje się teraz w moim życiu, w mojej głowie... Chciałabym móc żyć szczęśliwie, bez żadnych problemów, tak jak kiedyś. Czy to tak wiele?
Tracić najlepszego przyjaciela... Ból, jakiego doznaje mnóstwo z nas. Ale ja tracę go i to przez swoją głupotę? Nie mogę pogodzić się z jego decyzją, a on nie chce mnie słuchać i robi to, co ma zamiar zrobić.
- Proszę... - mówiłam łamiącym się głosem do Louisa, który od kilku godzin się pakował. Nie rozumiałam, dlaczego chce nam to zrobić. Mi i chłopakom.
- Wybacz Abi, ale już postanowiłem. - mówił tak, jakby to dla niego był pikuś i nic nieznaczące. Ale tak nie jest... Przecież on chce nas zostawić, przez nią... - Ale nie płacz, przecież to nie koniec świata, prawda? - uśmiechnął się słabo. Podszedł do mnie, a po chwili znalazłam się w mocnym uścisku, płacząc w jego idealnie białą koszulkę. - Przecież się jeszcze zobaczymy.
- Dlaczego wyjeżdżasz? Nie skończyłeś szkoły... Miałeś ze mną zostać jeszcze jeden rok, a ty tak po prostu wyjeżdżasz z nią. - mój słabiutki głosik zawsze na niego działał, ale nie teraz. Teraz to wszystko się zmieniło. Nie ma już tego co było kiedyś... Nie ma już piątki najwspanialszych przyjaciół, którzy w dzieciństwie się ze sobą trzymali... Tego już nie ma i nie będzie, a ja nadal nie mogę się z tym pogodzić. Dlaczego?
- Wiesz, że to nie tak. - westchnął i się ode mnie odsunął. - Moja mama jest chora, ja muszę do niej jechać, zrozum. - głaskał mnie po głowie, jak małe, głupie dziecko, które nic nie rozumie...
- Dlaczego z nią? - wrzasnęłam, chodź wcale tego nie chciałam. Może nie powinnam być taka zazdrosna. Przecież mam chłopaka, a on dziewczynę i jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Nie mogę jej zostawić. Abi, przecież jeszcze się zobaczymy, uspokój się... - odwrócił się do mnie plecami i ponownie zaczął pakowanie.
                                 Stałam tak i patrzyłam się na niego, cała zapłakana i rozkojarzona. Zachowywałam się tak, jakbyśmy mieli się nigdy w życiu nie zobaczyć. A przecież to nie prawda. Zobaczymy i to niedługo... Bo ja mu nie pozwolę tak odejść ode mnie.
- Wiedziałam, że nic dla ciebie nie znaczę... - te słowa tak po prostu wypłynęły sobie z moich ust. Odwrócił się do mnie przodem i spojrzał w moje oczy. Wtedy już nie mogłam tego wytrzymać i wybiegłam z jego pokoju, tak szybko jak było to tylko możliwe.
                                 Zbiegłam po schodach i nie zwracając uwagi na moich przyjaciół i chłopaka, którzy siedzieli w salonie - wybiegłam z apartamentu, kierując się w stronę windy. Nie obchodziły mnie ich wołania. Dlaczego niby miałyby obchodzić? Wiedziałam, że oni i tak mnie nie zrozumieją. Ale nie mogłam pogodzić się z tym, że tak po prostu pozwalają mu odejść z naszego życia. Do mamy? Że niby chora? No proszę was... Gorszego kłamstwa to nie mógł wymyślić, hm? Przecież jego mama nigdy nie chorowała. Zawsze była zdrowa jak ryba. Louis nawet nie wysilił się żeby tak dobrze udawać. Owszem, widzę w jego oczach smutek i ból, ale nie taki. To jest coś innego... Coś, czego nie mogę zrozumieć.

***

                                    Spacerowałam sobie po okolicy, zupełnie nie wiedząc co robić. Robiło się coraz ciemniej, a ja dalej jak ta głupia plątałam się po całym Los Angeles. Chyba nie było miejsca w całej okolicy, którego bym nie zwiedziła. 
Tak bardzo bym chciała żeby to się nie działo. Żeby Louis nie wyjeżdżał. Żeby Justin się we mnie nie zakochiwał. Żeby Harry i Niall nie byli męskimi dziwkami. Tak, przepraszam za to co mówię, ale taka jest prawda. Ilość dziewczyn, które przyprowadzili do naszego apartamentu w ciągu tego miesiąca - jest nie do policzenia. To wszystko się zaczęło po imprezie, tego wieczoru, co Zayn powiedział, że jednak mu na mnie zależy. I wiecie co wam jeszcze powiem? On zniknął... Następnego dnia w szkole nie było ani jego ani Perrie. Nie mam pojęcia co się z nimi stało, ale dyrektor powiedział, że się przenieśli do innej szkoły. Tylko dlaczego? Tego nie wie nikt. Nie widziałam go od tamtej pory, a jest tyle rzeczy, które chciałabym z nim wyjaśnić, a nie mogę.
Louis związał się z Eleanor i żyją sobie jak dwa gołąbeczki, które za tydzień - zaraz po zakończeniu szkoły, wyjeżdżają. Zostanie ze mną tylko Harry i Niall, ponieważ Liam również wyjeżdża. Jedynie Justin się nad tym wszystkim zastanawia i nie mam pojęcia, co zrobi. Nie kocham go. Zmienił się, ale nie chcę go ranić. 
Sama nie wiem, czego chcę. 
                                Nie wiem dlaczego, ale mój umysł sam mnie zaprowadził w miejsce, do którego nie chciałam nigdy wracać. 
Stanęłam przed wielkimi magazynami, które tak doskonale pamiętam. Lekko się uśmiechnęłam, ponieważ miałam z tym miejscem kilka, wspaniały wspomnień. 
Niby wiem, że on tutaj już nie mieszka, ale w głębi duszy miałam taką nadzieję, że go tutaj spotkam. Chodź ciężko było mi się przed sobą przyznać, ale ja wciąż o nim myślę. Nawet nie wiecie, jak bardzo boli to, że nie widziałam go przez miesiąc. Nawet lepiej było mi patrzeć na niego, kiedy był z tą jebniętą, blond dziwką. Wolałam to, niż teraz go nie widzieć. Dlaczego? Ponieważ go kocham, jak nikogo innego. Mimo, że mnie skrzywdził, to tak jest. 
                              Dotknęłam lekko klamki, ale przez dłuższą chwilę nie odważyłam się nacisnąć. Sama nie wiem, dlaczego to robię. Pokręciłam głową i zaczęłam cofać się do tyłu. Wtedy poczułam, że na kogoś wpadam. Wzdrygnęłam się, ale nie miałam na tyle odwagi żeby się odwrócić. Doskonale wiedziałam, kto za mną stoi. Ten sam zapach perfum, wymieszanych z papierosami. Ten sam, nierównomierny oddech i to samo, mocne bicie mojego serca.
- Co cię tutaj sprowadza? - usłyszałam zachrypnięty głos, przy swoim uchu. Spuściłam głowę i próbowałam powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu. 
                                W końcu się odwróciłam i ujrzałam jego cudowne, napięte mięśnie, które pokrywał biały t-shirt i jeansowa kurtka. Spodnie jak zwykle - opuszczone nisko, a na nogach białe nike. Jak zawsze wyglądał nieziemsko. 
Podniosłam głowę do góry i napotkałam jego oczy, które przyglądały mi się w skupieniu. Nie widziałam w nich kpiny ani niczego podobnego. Był w nich smutek, podobny do tego, który dostrzegłam u Louisa. Egh! Dlaczego ja ich do siebie porównuję? 
 - Świetnie wyglądasz. - powiedział po chwili, lekko się uśmiechając. Poczułam jak moja twarz przybiera kolor buraka. Zawsze kiedy słyszę od niego jakiś komplement, to tak się dzieje. 
- Dziękuję, ty też. - odpowiedziałam i ponownie spuściłam głowę. 
                                              Nie wiem ile tak staliśmy, ale miałam taką ochotę się do niego przytulić i nigdy nie puszczać. Był taki onieśmielający, nieziemsko przystojny i taki wspaniały na swój sposób. Od razu, kiedy go tylko zobaczyłam, skradł moje serce. Latałam za nim jak jakaś głupia i wierzyłam, że w głębi duszy też coś dla niego znaczę. Moja nadzieja powoli wygasała, ale wtedy, kiedy w tamtym klubie mi wyznał, że on coś do mnie czuje... To było takie wspaniałe i w ogóle niepodobne do niego. 
- Wejdziesz do środka? - spojrzałam na niego i na chwilkę wstrzymałam oddech. Nawet zapomniałam jak blisko się znajdował. Pokiwałam twierdząco głową, a on mnie wyprzedził i otworzył drzwi. Przepuścił mnie pierwszą, a kiedy przekroczyłam prób magazynu, obejrzałam się dookoła. Byłam zdziwiona, że nie ma tutaj już salonu tatuażu, tylko zwykła pustka. 
- Mieszkasz tutaj jeszcze? - odwróciłam się w jego stronę. Stał oparty o drzwi i patrzył prosto w moje oczy. Pokiwał przecząco głową i spuścił głowę. Zachowywał się tak jakoś, dziwnie?  - Wszystko w porządku? - zapytałam z wahaniem, podchodząc bliżej niego.
- Wiedziałem, że kiedyś przyjdziesz. - uśmiechnął się pod nosem, nawet nie patrząc w moją stronę. Westchnęłam i usiadłam na krzesełku, które stało niedaleko mnie.
                                            Nerwowo bawiłam się swoimi palcami. Strasznie krępowała mnie ta cisza, panująca między nami. Kiedyś mi to nie przeszkadzało. Teraz bardzo, chociaż może tak powinno być?
Po tym wszystkim co się dzieje teraz w moim życiu, potrzebuję trochę opieki, miłości i troski, ale od kogo mam ją dostać. Louis wyjeżdża, a u Nialla, Harrego i Liama nie mogę znaleźć tego co u niego. Myślałam, że Justin mi pomoże, ale się bardzo myliłam. Jest jeszcze gorzej niż było. Ja po prostu potrzebowałam Malika, tak?
- Dlaczego wypisałeś się ze szkoły? - zapytałam po chwili, przenosząc na niego wzrok. Wzruszył ramionami i usiadł na podłodze, opierając się głową o ścianę.
- Nie mogłem patrzeć na ... - zatrzymał się na chwilkę i spuścił głowę, kręcąc nią przecząco. - na ciebie i Biebera. - dokończył. Coś w moim sercu jakby ożyło? Żołądek zaczął wykręcać fikołki, a kąciki moich ust podnosiły się do góry. On był zazdrosny?
                                           Powoli wstałam i podeszłam w jego stronę, siadając obok. Popatrzył na mnie jakby trochę zmieszany tym, że jesteśmy tak blisko siebie. Moje serce waliło jak szalone. Widziałam kątem oka jak się uśmiecha, ale nie miałam odwagi spojrzeć w jego oczy.
- Wiem, że jestem głupi. - burknął pod nosem. - Nie powinienem ci tego mówić, ale... - złapał za moją rękę i mocno ją ścisnął. - nie mogę przestać o tobie myśleć. - spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. Moje usta zamykały się i otwierały. Nie mogłam nic powiedzieć. Zatkało mnie...
- Ja... nie wiem co powiedzieć. - spuściłam wzrok, czując jak do moich oczu napływa więcej łez.
Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale kiedy otworzyłam usta, Malik od razu się w nie wbił. Na początku byłam zszokowana. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. Po chwili jednak zaczęłam oddawać jego pocałunki. Swoje ręce wplotłam w jego włosy, a on swoje przeniósł na moje biodra i podniósł mnie tak, że siedziałam na jego kolanach.
 Całował mnie delikatnie, jakby to był nasz pierwszy pocałunek, ale miało to w sobie tyle emocji, jakby miał być też naszym ostatnim. Dawno nie czułam się tak wyjątkowo. Serce waliło mi jak szalone, a w brzuchu fruwało stado motyli. Kolana mi miękły i całe szczęście, że Zayn mnie mocno trzymał, bo pewnie teraz leżałabym płasko na podłodze.
Po chwili zaczął nas unosić ku górze i na ślepaka wchodzić po schodach, tak że kilka razy się wywaliliśmy, co wywołało u nas obojga śmiech. Dawno nie widziałam takiego Malika.

                                            Weszliśmy do jego sypialni, a on od razu położył mnie na swoim łóżku. Dziwne, mówił, że tutaj nie mieszka, ale z tego co zauważyłam, nadal było tutaj sporo jego rzeczy i łóżko, do tego niepościelone.
Nachylił się nade mną, nie przerywając naszego pocałunku. W końcu odepchnęłam go lekko od siebie, żeby zaczerpnąć trochę powietrza. Mulat od razu przeniósł pocałunki na mój obojczyk, a później na szyję. Kiedy znalazł mój słaby punkt, zaczął go ssać, a ja wiłam się pod nim z przyjemności.
Po niekrótkiej chwili podniósł się, podpierając rękoma i spojrzał głęboko w moje oczy. Uśmiechał się tak szeroko i słodko, że nie mogłam tego nie odwzajemnić. W jego czekoladowych tęczówkach widziałam szczerość i radość, której jeszcze kilkanaście minut temu nie było.
- Chcesz tego? - zapytał, próbując umiarkować swój oddech. Nie mogłam z siebie nic wydusić, więc tylko pokiwałam twierdząco głową. Wiedziałam o co pyta. Wiadomo, że chciał się upewnić. Nie raz próbowaliśmy, ale nigdy nam nie wychodziło, bo zawsze się czegoś bałam. Teraz tak nie było. Chciałam tego jak niczego innego. Byłam pewna w 100 %, że to z nim chcę stracić dziewictwo.
                                         Zayn ponownie złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, a później zaczął błądzić swoimi dłońmi po moim ciele. Ja tylko leżałam i wplatałam swoje palce w jego gęste, czarne włosy.
Powoli zaczął ściągać moją koszulkę, a ja lekko się wzdrygnęłam.
- Zaufaj mi. - szepnął do mojego ucha. Ponownie pokiwałam głową i ostrożnie zaczęłam ściągać i jego t-shirt. Uśmiechnął się i poniósł ręce do góry żeby mi to ułatwić. Po chwili oboje byliśmy już bez górnej części garderoby. No może nie do końca, bo ja miałam jeszcze stanik. Och, chyba się pomyliłam, bo po chwili poczułam jego ręce przy zapięciu mojego biustonosza. Nim się obejrzałam, leżał gdzieś na końcu pokoju. Oczy Malika pociemniały. Złapał za moje piersi i zaczął je ściskać i składać na nich pocałunki. Robiliśmy tak nie raz, ale jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego...
                                           Jego ręce znalazły się przy zapięciu moich spodenek, spojrzał na mnie pytająco, a ja dałam mu znać, żeby kontynuował. No i tak zrobił. Ściągnął je, a później wrócił do całowania moich ust. Czułam jego rękę na moim intymnym miejscu, a po chwili poczułam, jak wkłada ją pod moje majtki. Lekko pisnęłam kiedy dotknął palcem wskazującym mojej łechtaczki. Uśmiechnął się w moje usta i zaczął tam kręcić kółka, kciukiem. Czułam się dobrze i to nawet bardzo. Wygięłam się w łuk, kiedy przyspieszył tępo.
- No, no... - wzdrygnęłam się słysząc ten głos. Malik znieruchomiał i napiął swoje mięśnie, zatrzymując nasz pocałunek. Podniósł lekko głowę i odwrócił się do tyłu. Od razu zakrył mnie kołdrą, za co mu bardzo dziękuję.
- Czego chcesz? - warknął w jego kierunku. On tylko przeszedł się po pokoju i przykucnął przy nas. Pięści Zayna zwinęły się i wiedziałam, że zaraz się na niego rzuci. Złapałam za jego ramię, zwracając na niego swoją uwagę, ale było bardzo ciężko.
- Chcę ciebie. - uśmiechnął się do mnie... Moje serce się zatrzymało, a oddech uwiązł mi w gardle.


___________________________________________________________________

wiem, że głupi i krótki, ale tak nalegaliście, że dodaję go dzisiaj.
pisałam go w jakieś 2 godziny i mam nadzieję, że się spodobał. 
jeeejku, dziękuję wam za ponad 50 komentarzy  <3 
nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy :3

źle opisuję te ''scenki'' między nimi, wybaczcie. :c 

obiecuję, że następny rozdział będzie dłuższy, tylko dajcie mi trochę więcej czasu. ;*








wtorek, 13 sierpnia 2013

Twelve :

Abigail 

,,Nie kochasz - odejdź...''

                              - Co Ty tu robisz, Nick? - warknęłam do blondyna, który kierował się w naszą stronę. Wiedziałam, że ta jego ''nagła'' wizyta nie wróży nic dobrego.
- Przyszedłem się zobaczyć, ze starą przyjaciółką. - powiedział, uśmiechając się jak jakiś głupi. Przewróciłam oczami i spojrzałam na niego krzywo. Justin cały czas stał koło mnie, nie spuszczając wzroku z Nicka. Widziałam, że jest łzy, że nasza rozmowa została przerwana, ale ja nic na to nie mogłam poradzić. Wszystkie mięśnie Biebera napięły się, kiedy ''przyjaciel'' Malika zaczął podchodzić bliżej. Złapał mnie za rękę i odciągnął od moje ciemnego blondyna, który od razu zainterweniował i popchnął brązowookiego na barierkę, chowając mnie za siebie. Dotknęłam lekko jego ramienia, które było twarde jak kamień. Justin widocznie musiał strasznie się zdenerwować.
- Jeszcze.raz.ją.kurwa.dotkniesz... - chwycił za bluzę Nicka i podniósł go trochę do góry. Jejku, nie wiedziałam, że Bieber ma taką siłę. Och... O czym ja teraz myślę? - To pożałujesz... - dokończył, ledwo panując nad emocjami i puścił go.
- Zapomniałem, że dziewicy nie powinno się dotykać, tak nagle. - usłyszałam głośny śmiech ze strony intruza. Poczułam jak zażenowanie daje o osobie znać, czyli moje policzki zrobiły się czerwone. Boże święty, jaki wstyd. Spojrzałam na Justina, któremu szczęka się napięła. On też patrzył na mnie, a w jego oczach widziałam, że nie mógł w to uwierzyć. No raczej, siostra najpopularniejszego podrywacza, który spał chyba z każdą ładną laską w naszej szkole - jest dziewicą. Tak, to prawda... I co ja mam na to poradzić, że nie dałam się pierwszemu lepszemu? Nawet Malikowi... - Tak, słyszałem to od Zayna... - drążył temat dalej, a ja złapałam ciemnego blondyna mocno za rękę żeby tylko nie dał się sprowokować. - Mówił, że piękne jest twoje ciało nago, ale żalił się też, że nigdy mu się nie dałaś. Biedactwo. - zaczął kręcić głową, uśmiechając się pod nosem. Nie mogłam już wytrzymać. Szybko odwróciłam się i podeszłam w jego stronę. Stał tam i patrzył na mnie z kpiną wymalowaną na twarzy. Podniosłam swoją rękę na wysokości jego policzka i bam! Przywaliłam z całą siłą jaką w sobie miałam. Chłopak odruchowo złapał się za policzek i już pewnie chciał mi oddawać, kiedy mocno go popchnęłam. Zachwiał się i poleciał do tyłu, przeskakując przez barierkę i wpadając prosto do wody.  Biedna woda... Będzie teraz zanieczyszczona przez tego debila.
Podbiegłam do barierki i nachyliłam się, żeby sprawdzić co z Nickiem. Niestety... - żył.
Zaśmiałam się głośno i patrzyłam jak się wynurza, a swój wzrok skierował na mnie. Jego mina była przerażająca. Widocznie musiałam go wkurzyć.
- Pożałujesz tego suko. - wrzasnął z dołu, a ja odwróciłam się do Justina, który stał z szeroko otwartymi oczami i wielkim uśmiechem na ustach. Podszedł do mnie i mocno przytulił. Westchnęłam i wtuliłam głowę w jego tors.
- Jezu, dziewczyno. To było genialne! - w jego głosie było słychać ekscytację. Ja sama byłam pod wrażeniem. Nigdy nie zrobiłam czegoś takiego, ale ten chłopak akurat miał pecha.
- Nie prowokuje się Abigail Styles. - wzruszyłam ramionami i próbowałam powstrzymać śmiech, robiąc z siebie poważną.
- Łał, coraz bardziej mnie kręcisz. - poruszał zabawnie brwiami i złapał mnie za moją rękę, przyciągając bliżej siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Głupota, głupota i jeszcze raz głupota! Abigail, jesteś głupotą, rozumiesz? Przez moje ciało przeszedł dreszcz, ciekawe dlaczego? - Zimno ci? - zapytał po chwili. Pokiwałam twierdząco głową, a on ściągnął swoją bluzę i spojrzał na mnie. - Łapki do góry, mała. - zachichotałam pod nosem i zrobiłam co kazał. Przeciągnął jego ciepłą, niebieską bluzę przez moją głowę. Poczułam przyjemny zapach jego perfum i oczywiście fajek. Tak, tak wiem... Nie muszę chyba wspominać, kogo mi to przypominało, prawda? - Wracajmy już. - objął mnie w talii i zaczęliśmy iść w stronę mojego apartamentu. Kilka razy odwróciłam się żeby sprawdzić czy Nick nadal jest w wodzie, ale się ulotnił. Heh, no trudno... Mogłam zabrać ze sobą telefon, było by niezłe nagranie.
                       

***

                                                - Chcesz mi powiedzieć, że wyrwałeś moją siostrę, tak? - zapytał Harry, uśmiechając się szeroko. Przewróciłam oczami i walnęłam go z całej siły ramię. Jęknął i spojrzał na mnie z wyrzutem. 
- Po prostu jesteśmy razem. - wzruszyłam ramionami i wtuliłam się w tors swojego chłopaka. Jezu, jak to dziwnie brzmi. Eghm... No tak, jesteśmy parą. Wiem, że robię źle. Po prostu potrzebuję kogoś, kto będzie zawsze, gdy tego pragnę. Nie mówię, że wykorzystuję Justina, bo tak nie jest. Nie kocham go tak, jak powinna kochać dziewczyna - chłopaka. Ja go kocham tak inaczej. Jak Louisa, Harrego, Nialla i Liama. Czyli tak jak brata. To Malika kocham, tak na prawdę. Ale nie mogę z nim być. Nie bierzcie mnie za egoistkę, która myśli tylko o sobie. Tak nie jest! Ja po prostu jestem zagubioną nastolatką, która jak najszybciej potrzebuje miłości i czułości, a on mi ją da. Mam nadzieję. 
                                       Popatrzyłam po zadowolonych twarzach swoich przyjaciół. No może oprócz Louisa, który przed chwilą wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. Nie rozumiem o co mu chodzi, ale nie będę w to wnikać. Najgorsze jest to, że gdy to zrobił - w sercu poczułam takie dziwne uczucie. Nie wiem jakie, ale to było dziwne. Zrobiło mi się smutno, że Tomlinson tak zareagował. Ale chociaż może to uczucie nie szło od tego? Sama już nie wiem...  Postanowiłam, że nie będę się tym teraz przejmować. W końcu nie ma po co, prawda?
- Kto ma ochotę na coś do żarcia? - wrzasnął uradowany Niall. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy zobaczyłam go takiego wesołego. Zawsze taki był, odkąd pamiętam. Wesoły, szczęśliwy i pełen życia. Nie przejął się nawet tym, że nie idzie w tym roku na studia, o których tak bardzo marzył.
- Chłopaki, a tak w ogóle to co chcecie zrobić z tym, że nie zdajecie? - zapytałam, siadając obok Liama, który od razu zmroził wzrokiem mojego brata i blondyna. Horan wzruszył ramionami i poszedł do kuchni, a na twarzy Harrego pojawiła się złość i smutek. Szkoda mi go.
- Starzy mnie zabiją, naprawdę. - wybełkotał, chowając twarz w dłoniach. Westchnęłam i przysiadłam się koło niego, mocno przyciągając go do siebie. Zaczęłam głaskać go po jego loczkach.
- Będzie dobrze. Pójdziesz za rok. - uśmiechnęłam się do niego pocieszająco, kiedy podniósł głowę. Odwzajemnił uśmiech i wstał.
- Właśnie, nie ma się czym martwić. - klasnął w dłonie. - Teraz się zbierać i idziemy opić nowy związek w naszej paczce. - spojrzałam speszona na Justina, który cały czas patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy. Właściwie to ja nie wiem, jak to jest, że jesteśmy razem. No trwa to już z jakieś kilka godzin, a ja nadal tego nie czuję. To znaczy, nie chodzi tutaj o słowo ''miłość'' , ale o to, że nie zachowujemy się jak typowa ''para''. Obiecał, że da mi trochę czasu żeby się do tego wszystkiego dostosować. On dobrze wie, że to co zrobił mi Malik, nie minie tak szybko. Ma rację. W moim sercu nadal jest pewnego rodzaju pustka, którą wypełnić może tylko i wyłącznie on. Ale on już tego nie zrobi. Już nie wróci i nie wypełni części tego biednego serca.
                                      Ach, no i wracając do dyskoteki, to oczywiście się zgodziliśmy. Po raz kolejny zasmucił mnie Louis, który nie chciał z nami iść. Był strasznie wkurwiony. Wiedziałam, że nie lubi Justina, ale musi się z tym pogodzić... No i znowu pokłócił się z Harrym. Ale co ja mogę na to poradzić? Raczej nic. Oni obaj mają trudne charaktery. Często się kłócą, ale są najlepszymi przyjaciółmi i później szybko się godzą. Teraz też tak będzie, prawda?

                                      Stanęłam przed lustrem w swojej łazience. Byłam naga. Mierzyłam swoje ciało, które już nie było takie jak wcześniej. Nigdy nie byłam ani za gruba, ani za chuda. Teraz to wszystko się zmieniło. Moje ciało, chodź opalone i niby atrakcyjne - miało swoje wady. Przez ostatnie miesiące strasznie schudłam. Było to spowodowane stresem przez Malika, zapewne... Niby powinnam się cieszyć, że straciłam kilka kilogramów, ale jednak było odwrotnie. Nie było to powodem do radości... Moje żebra były strasznie widoczne, czego za wszelką cenę chciałam uniknąć. Tak samo z moimi biodrami. Odruchowo złapałam za jedno z nich, na którym był tatuaż... To on daje najwięcej wspomnień. Tych dobrych i tych złych... Wszystko wraca, gdy tylko pozbywam się bluzki, a moje spojrzenie pada na tym...
                                   Wskoczyłam pod prysznic, odkręcając ciepłą wodę, która spływała po moim ciele, usuwając brud i odprężając mnie. Wzięłam swój ulubiony żel, nałożyłam go na swoje ciało. Stałam tak z 20 minut, zanim mi się znudziło i postanowiłam wyjść. Owinęłam się niebieskim, miękkim ręcznikiem i wyszłam do garderoby. Założyłam na siebie bieliznę i zaczęłam przeglądać swoje ubrania. Za nic nie mogłam znaleźć czegoś odpowiedniego. Eh...
Usiadłam na pufie i westchnęłam głośno. Po chwili usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. Przestraszyłam się, ponieważ miałam na sobie tylko bieliznę. Szybko się zerwałam i nałożyłam na siebie szeroką koszulkę, którą dostałam kiedyś od Louisa. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że przede mną stoi pan obrażalski Louis Tomlinson, we własnej osobie. Wydęłam usta, skrzyżowałam ręce i oparłam się o framugę drzwi, przyglądając mu się. Stał tam ze spuszczoną głową i rękami włożonymi w kieszenie spodni, które opadały mu luźno na biodrach.
- Tak? - zapytałam zniecierpliwiona, po chwili ciszy. Chłopak spojrzał na mnie, a ja w jego oczach mogłam zobaczyć, coś czego za nic nie rozumiałam. Widziałam, że cierpi. Ból w tych niebieskich tęczówkach, które kiedyś tryskały energią, był zbyt widoczny, żeby go nie zauważyć. Kiedy tak na mnie patrzył, moje wszystkie mięśnie się rozluźniły. Spojrzałam na niego ze smutkiem, po czym mocno go przytuliłam. Na początku stał zdziwiony, ale po chwili  mnie ścisnął, wsadzając swoją głowę w zagłębienie pomiędzy moją głową a szyją. - Powiedz co się stało. - wyszeptałam cicho do jego ucha.
- Dlaczego z nim jesteś? - nie zmieniliśmy pozycji. To było dziwne, że zamiast porozmawiać normalnie, patrząc sobie przy tym w oczy, my woleliśmy się tulić i szeptać do ucha. Westchnęłam głośno i mocniej się w niego wtuliłam. - Nie powinnaś. - odsunęłam się od niego i zmarszczyłam brwi. Nie powinnam? Dlaczego? - On na ciebie nie zasługuje, Abi. - ciągle patrzył mi w oczy, w których widziałam troskę, ale też coś jeszcze. Tylko co?
Pokiwałam przecząco głową, czując jak w moich oczach zbierają się łzy. Chłopak od razu zainterweniował i ponownie znalazłam się w jego silnych ramionach. Nie rozumiałam, jak taka idiotka jak ja, może mieć takiego przyjaciela, jak Louis?
- Potrzebuję tego... - wyszeptałam cicho, czując na swoich policzkach słone łzy, które tak często się pojawiały, a których tak bardzo nienawidziłam. Chociaż, z drugiej strony, one są potrzebne. Tak zawsze powtarzał Liam, '' Nie bój się płakać, kiedy musisz. Łzy to nie wstyd. Łzy pokazują, że człowiek ma uczucia i nie jest z kamienia.'' Tylko, że on nie miał racji. Ja jestem z tego kamienia, prawda? No jasne, że prawda! Inaczej nie wykorzystałabym swojego przyjaciela, żeby zapomnieć o złamanym sercu, chociaż to i tak nie pomaga...
- Potrzebujesz opieki, czułości i wsparcia. Do tego nie jest potrzebny ci Bieber, tylko ... - kiedy Louis na chwilkę się zaciął, usłyszeliśmy jak drzwi się otwierają. Szybko odsunęłam od siebie bruneta i spojrzałam na Justina, który wszedł i stanął obok nas ze złością wymalowaną na twarzy.
- Co ty tu robisz, Tomlinson? - warknął do moje przyjaciela, który patrzył na niego z obojętnością, złością i nienawiścią. Zmierzył go wzrokiem, a później spojrzał na mnie, uśmiechając się lekko.
- Przemyśl to. - ostatni raz mnie przytulił, po czym wyszedł z pokoju, przy okazji strzelając ramieniem w Justina.
- Co on tutaj robił? - podszedł do mnie bliżej. Wiedziałam, że jest bardzo zły. W sumie to nie widziałam go nigdy w takim stanie, naprawdę. Odruchowo cofnęłam się do tyłu.
- Rozmawialiśmy. - wzruszyłam ramionami, a kiedy próbowałam się odwrócić, on złapał mnie z całej siły za nadgarstki i popchnął z całej siły na ścianę. Zawyłam z bólu i spojrzałam w jego oczy, czując, że w moich po raz kolejny zbierają się łzy.
- To nie wyglądało jak zwykła rozmowa.
- Nie masz prawa mnie tak traktować, rozumiesz? - warknęłam i próbowałam go od siebie odsunąć. Niestety, miał zbyt dużo siły. No i znowu mi przypomniał Malika... Czy oni we wszystkim muszą być tacy sami, hm?
- Przepraszam. - powiedział cicho, łącząc swoje palce z moimi i całując lekko w czoło. Widziałam, że złość gdzieś ucieka i Justin się rozluźnia. Nie wiedziałam, co w niego wstąpiło. Przecież ja i Louis tylko rozmawialiśmy, nic więcej. Tego nie może mi zabronić, ponieważ Tomlinson jest moim najlepszym przyjacielem i nic ani nikt tego nie zmieni. - Przyszykuj się, chłopaki już czekają. - pocałował mnie lekko w usta i wyszedł. Stałam tak, nie wiedząc co robić. Płakać? Nie, oczywiście, że nie. Nie mogę znowu ryczeć. Czas przestać i zapomnieć o przeszłości. Wzięłam głęboki wdech i wydech, po czym wróciłam do szukania stroju.
Wybrałam bordową bluzkę, którą wsadziłam do środka szarej spódnicy. Do tego założyłam jeszcze czarne rajstopy i wysokie, bordowo-czarne lity.
Poszłam do łazienki, gdzie nałożyłam na twarz tusz do rzęs i trochę podkładu. Włosy rozpuściłam i wyprostowałam. Popryskałam się perfumami i byłam gotowa żeby iść się zabawić.
- Gotowa? - zapytał Justin, który stał przy drzwiach mojej łazienki, kiedy z niej wyszłam. Pokiwałam twierdząco głową i wyminęłam go, kierując się na dół. Chłopaki byli już gotowi i czekali tylko na mnie.
- Louis na pewno nie idzie? - zapytałam, rozglądając się po salonie w poszukiwaniu swojego przyjaciela.
- Nie, musiał coś załatwić. Chyba pojechał do Eleanor. - powiedział Harry. Słysząc to, moje serce ponownie zakuło. Dlaczego? Nie mam pojęcia... To jest strasznie dziwne. - Idziemy? - wyszliśmy wszyscy z apartamentu, udając się na dół i wsiadając do pierwszej, lepszej taksówki, która była w pobliżu.

***

                                    Szczerze powiem, że po tak długiej przerwie z imprezowaniem, bardzo dobrze się bawię. Wiadomo, alkohol robi swoje, ale najważniejsze jest chyba towarzystwo, w którym się znajduję. Po drodze zajechaliśmy jeszcze po Danielle. Z całej naszej 'paczki' brakuje tylko Louisa i Eleanor. Jestem tak bardzo ciekawa co robią, a nie powinnam. Bo niby co mnie to obchodzi? To przecież jest ich życie...
Tak przyjemnie mi się patrzy na uśmiechnięte twarze moich przyjaciół. Payne i Peazer jak zwykle siedzieli przytuleni do siebie i gadali, patrząc sobie głęboko w oczy. Ach, ci to mają fajnie. Zazdroszczę im takiego udanego związku. Harry i Niall oczywiście wyrywają jakieś laski, ale nie bardzo im to wychodzi, więc też jest niezły ubaw. Natomiast ja siedzę przy barze z Justinem, który nie odzywa się do mnie za dużo. Może nadal jest obrażony za sytuację z Louisem? 
- Wszystko w porządku? - o łał, łaskawie się odezwał. Sukces, Bieber. 
- No. - burknęłam i zaczęłam bawić się słomką od swojego drinka. Justin popatrzył na mnie przez chwilkę, takim dziwnym wzrokiem. Ok. 
- Zatańczysz? - zapytał, a ja spojrzałam na niego jak na głupiego. Najpierw się obraża zupełnie za nic, a teraz chce tańczyć? Nie poszłabym, gdyby nie to, że sporo wypiłam i akurat leciał mój ulubiony kawałek, a moje nogi same rwały się do tańca. Złapałam jego dłoń i ruszyliśmy na parkiet. 
Tańczyliśmy 'wolnego', ponieważ muzyka była spokojna. Nie powiem, że nie - było przyjemnie. Justin lekko muskał moją szyję, a ja przytulałam się do jego umięśnionego torsu i delektowałam się zapachem jego przecudownych perfum. Nie wiem dlaczego, ale cały czas czułam na sobie czyjś wzrok. Owszem, sporo osób się na mnie gapiło, ale ten wzrok był inny... No oczywiście inny, skoro należał właśnie do niego... 
Stał oparty o ścianę i patrzył na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem. Na jego ustach widniał uśmieszek. W dłoni trzymał kieliszek, zapewne z jakimś alkoholem. Przeszły mnie ciarki, kiedy moje oczy spotkały się z jego. Puścił do mnie oczko, a ja odwróciłam wzrok. 
                                        Po tańcu razem z Justinem, postanowiliśmy usiąść. Byłam wykończona, chociaż tańczyliśmy niecałe 20 minut. Żenada. Oczywiście, straciłam Malika z oczu. Nie mam pojęcia gdzie jest, ale nadal czuję na sobie jego wzrok. Głupie, prawda? 
Westchnęłam i wyciągnęłam swój telefon z torebki. Zobaczyłam, że mam nieodebraną wiadomość od nieznanego. Zdziwiłam się i weszłam w nią. 
 
 Otworzyłam szerzej oczy i przełknęłam głośno ślinę. Rozejrzałam się dokoła, sprawdzając kto akurat może mieć telefon wyciągnięty i do mnie pisać, ponieważ wiadomość doszła jakieś 3 minuty temu. No tak, jestem taka głupia. Połowa ludu miała wyciągnięte telefony, a było ciemno i nie mogłam za bardzo dostrzec, kto mi się tak przygląda. Poczułam wibrację i ponownie przeniosłam wzrok na swojego iPhone. Wiadomość od nieznanego, znowu...                   
   Zrobiłam to i od razu zobaczyłam Malika. Oczywiste, mogłam się domyślić. Najpierw się na mnie gapi jak głupi. Ciekawe skąd ma mój numer, przecież zmieniłam. Wykrzywiłam się do niego i dyskretnie pokazałam środkowy palec. Całe szczęście, że Justin był zajęty sobą i nie zwracał na mnie większej uwagi. Widziałam, że Zayn znowu coś pisze na swojej komórce i po chwili spojrzałam na ekran swojego telefonu.  
Popatrzyłam w stronę, gdzie jeszcze stał i już go nie było. Dziwne, on się teleportuje? Chyba tak... No i co ja mam zrobić? Iść? Nie iść? Oczywiście, procenty dają swoje, więc stałam się odważniejsza i postanowiłam, że jednak wyjdę. Bo co miałam do stracenia? 
- Hm... Justin? - krzyknęłam do ucha chłopaka żeby zwrócił na mnie uwagę. Było strasznie głośno i  ciemno. Owszem, były jakieś kolorowe lampy, które co jakiś czas na nas padały, ale nadal ledwo co widziałam.
Chłopak odwrócił się do mnie z wielkim bananem na mordzie. - Muszę do toalety. - oznajmiłam i wstałam. Wypadałoby go jakoś poinformować, że wszystko jest okej, bo strzelił taką minę... Pocałowałam go lekko w usta, a kiedy zaczął się rozkręcać, oderwałam się i ruszyłam przed siebie, zostawiając go samego i zdziwionego.
                 Wyszłam na tył klubu i od razu uderzył mnie podmuch zimnego i nieprzyjemnego powietrza, jakie panowało o tej porze na dworze. Rozejrzałam się dookoła. Nie było tam nic szczególnego. Mur otaczający klub, jakiś śmierdzący śmietnik i jedna lampa, która stała po drugiej stronie ulicy, ale idealnie oświetlała to miejsce, więc nie było aż takie straszne. Zayna jeszcze nigdzie nie widziałam, a to dziwne, ponieważ zniknął gdzieś wcześniej. Westchnęłam i usiadłam na murku. Było mi trochę zimno, więc zaczęłam pocierać swoje ramiona dłońmi. Nie minęła chwila, jak usłyszałam czyjś śmiech. No w zasadzie nie czyjś, tylko już dobrze mi znany śmiech. Odwróciłam głowę i wtedy go -ponownie- zobaczyłam. Przygryzłam wargę. Był taki piękny. Jego zwykle ułożone na żel włosy, były teraz w istnym nieładzie - porozrzucane na wszystkie możliwe strony. Kawowe oczy były ciemniejsze niż zwykle, a usta ułożone w cwanym uśmieszku. Zdążyłam zauważyć, że sporo wypił. Ubrany jak zwykle świetnie, w wąskie jeansy, które opadały mu nisko na biodrach, ukazując gumkę szarych bokserek. Jego czarna bluzka idealnie podkreślała wszystkie, napięte mięśnie. Niekontrolowanie westchnęłam, co na pewno zauważył. Zaśmiał się jeszcze głośniej i pewnym krokiem ruszył w moją stronę. Kiedy był już blisko, zeskoczyłam z mojego dotychczasowego siedzenia i stanęłam z nim twarzą w twarz. Od razu pożałowałam tego, że tu przyszłam. Malik popchnął mnie na murek i przybliżył się. Swoje ręce miał po obu moich stronach, co uniemożliwiało mi jakiegokolwiek ruchu.
- Wiedziałem, że przyjdziesz. - powiedział, uśmiechając się i przysuwając twarz do mojej.
- Chciałeś pogadać. - wzruszyłam ramionami. Nie wiem dlaczego, ale nie bałam się go. Nie tym razem. Kto wie, może to przez alkohol? A może po prostu przestał być dla mnie straszny, ponieważ nie miałam okazji być z nim tak blisko przez ostatnie kilka miesięcy.
- Tak, pogadać. - zakpił i zaczął prawą dłonią wodzić po mojej talii. Przymknęłam oczy i westchnęłam. Tak dawno nie czułam tych motyli w brzuchu i iskierek, które pojawiają się kiedy mnie dotykał. Swoim nosem drażnił mój policzek. Spojrzałam mu w oczy i od razu -na nowo- się zakochałam. Można tak to nazwać, bo w moim brzuchu wystrzeliły fajerwerki, a kolana się pode mnę ugięły. Takie uczucie miałam tylko i wyłącznie przy nim. Poczułam, że do moich oczu wzbierają się łzy. Lekko się wzdrygnęłam, kiedy swoją dłoń włożył pod moją spódnicę. - Boisz się mnie? - zapytał, lekko muskając moją szyję. Pokręciłam przecząco głową i odsunęłam jego dłoń.
- Przestań. - chciałam brzmieć bardziej stanowczo, ale mój łamiący głos mi na to nie pozwolił.
- A co, Bieber byłby niezadowolony? - zaśmiał się, a ja poczułam, że złość we mnie rośnie. Odepchnęłam go z całej siły od siebie. Lekko się zachwiał, ale po chwili stanął prosto, patrząc na mnie z rozbawieniem. Wsadził swoje ręce do kieszeni spodni, zostawiając dwa, wystające kciuki. Wyglądał tak bosko, jejku...
- Justin może nie, ale co powie Perrie? - prychnęłam pod nosem i oparłam się o murek. Widziałam, że twarz Zayna się zmienia. Nie było już na niej rozbawienie, ale może rozczarowanie? No nie mam pojęcia, co to było, ale dawno go takiego nie widziałam. Westchnął głośno i podszedł do mnie. Nie wiem jak, nie wiem, kiedy, ale znalazłam się w jego silnych ramionach, przyciśnięta do torsu. On mnie przytulił... Czaicie to?
- To nie jest tak jak myślisz... - wyszeptał do mojego ucha, a mnie przeszły ciarki. Kołysaliśmy się w rytmie muzyki, którą było słychać z klubu. Był to mój ulubiony kawałek, do którego pierwszy raz tańczyłam z Louisem na dyskotece, jeszcze w gimnazjum. Dlaczego pomyślałam o nim? Nie wiem... Piosenka Christiny Perri - A Thousand Years idealnie opisywała, to co teraz czuję. Tylko dlaczego to czuję? Dlaczego mnie to musiało spotkać. Przecież jest tyle dziewczyn na tym świecie, dlaczego akurat ja?

Czas stoi w miejscu
Piękno we wszystkim czym on jest
Będę odważna
Nie pozwolę niczemu odebrać
Tego co stoi przede mną
Każdy oddech 
Każda godzina prowadziła do tego ...


Popełniam błędy. Brnę zbyt daleko, ale nie mogę tego cofnąć. Nie mogę nagle odkochać się i zapomnieć o tym wszystkim, co wydarzyło się między mną a Zaynem. Nie były to tylko złe rzeczy. Dzięki niemu mogłam zasmakować czegoś więcej niż dotychczas... Prawdziwa, nieszczęśliwa miłość.
                      Piosenka dalej leciała, a ja cicho nuciłam ją sobie pod nosem. Malik coraz mocniej mnie przytulał, a ja zupełnie zapomniałam, dlaczego się na niego gniewam. Pff... Jestem taka głupia i naiwna.
- Muszę iść. - powiedziałam cicho, hamując łzy, które tak bardzo chciały spłynąć po moim policzku.
- Nie idź. - spojrzałam na niego. Wyglądał jakby naprawdę chciał żebym została. Ale ja wiedziałam, że to tylko pozory. On nie jest taki, za jakiego go brałam. On nie ma tyle czułości. On mnie nie chce.
Pokręciłam przecząco głową i odsunęłam się od niego, przełykając ślinę. - Zostań. - zawołał za mną smutno, kiedy odchodziłam. Odwróciłam się w jego stronę i ponownie spojrzałam głęboko w jego oczy. Widziałam ból, ale dlaczego? Dlaczego w nich był ból, hm? - Chcesz o tym wszystkim tak po prostu zapomnieć? - krzyknął, a ja się wzdrygnęłam.
- Ty już zapomniałeś, pozwól i mi. - szepnęłam i wcale nie miałam nadziei, że to usłyszy. Ale tak się stało. Słyszał.
- A co jeśli nie zapomniałem? - zrobił krok w moją stronę. Otworzyłam szerzej oczy. - Co jeśli ja o tym pamiętam i chcę pamiętać? - kolejny krok. - A co jeśli nadal czuję to, co ty? - stanął kilka centymetrów ode mnie. Chwilę myślałam, nad tym co powiedział. Och...
- Nie czujesz... - odpowiedziałam smutno. Łzy spłynęły po moim policzku. Przetarł jedną z nich i nachylił się do moje ucha, powodując, że ponownie poczułam ciepło, przeszywające całe moje ciało.
- Nie prawda. - tyle wystarczyło, abym kompletnie się poryczała jak małe dziecko. Odepchnęłam go z całej siły i pobiegłam przed siebie. Nie interesowało mnie w tym momencie, że mnie woła. Nie interesowało mnie, że moi przyjaciele i ''chłopak'' czekają na mnie w klubie. A może nie czekają? Może oni też mają mnie już w dupie i zostawią mnie niedługo. Jedyne czego teraz chciałam, to znaleźć się jak najdalej od tego wszystkiego, co mnie spotkało. Cofnąć czas i nigdy nie przyjeżdżać do Los Angeles. Ale co by mi to dało? W Londynie też byłam nieszczęśliwa i brakowało mi przyjaciół.
                            Po jakiś 20 minutach błąkania się po okolicy, przypomniało mi się, że Eleanor mieszka niedaleko. Postanowiłam, że do niej pójdę, bo co innego mi zostało? Do domu jest za daleko, a do klubu na pewno nie wrócę. Zayn nawet nie próbował mnie dogonić. Czyli jednak mu na mnie nie zależy.
Doszłam pod drzwi mieszkania Calder i zapukałam. Nikt mi nie odpowiadał, więc nacisnęłam klamkę i ostrożnie weszłam do środka. Skoro drzwi są otwarte to znaczy, że ona musi być w środku. W salonie było ciemno. Poszłam na górę i usłyszałam jakieś odgłosy z jej pokoju. Podeszłam ostrożnie i weszłam do środka. Była tam, ale nie sama. Siedziała na kolanach mojego najlepszego przyjaciela i wymieniali się śliną... Tak, Louis i Eleanor. Dlaczego mnie to tak boli? Mówił mi, że do niej nic nie czuje. Że mu się nie podoba... Okłamał mnie. Dlaczego? Ponownie łzy spłynęły po moim policzku. A obiecywałam, że nie będę płakać. Jestem żałosna.
Gołąbeczki nawet mnie nie zauważyły. Wybiegłam z domu Eleanor tak szybko jak tylko potrafiłam. Jestem pewna, że przez to moje uciekanie na pewno dużo schudłam. Nic innego mi nie zostało, jak tylko usiąść i pozwolić wszystkim emocją wypłynąć ze mnie. Nie musiałam długo czekać. Po chwili leżałam skulona, na jakimś przystanku, płacząc i szlochając na cały głos. Przecież i tak mi nikogo to nie ruszy...

Moje życie nie ma sensu... 

_____________________________________________________

no i mamy kolejny rozdział
mam nadzieję, że się spodobał


piszcie co sądzicie, kochane <3 


niestety, na razie nie uda mi się dodać kolejnego rozdziału... 


sobota, 10 sierpnia 2013

Eleven :

Abigail 

,,Skoro już ci nie zależy, to po co się tak gapisz? 
Tam obok masz to swoje BLOND szczęście... "

                       
                        Sporo czasu minęło za nim w końcu stanęłam na nogi. Nawet nie możecie sobie wyobrazić, jakie to było trudne, skoro chodziliśmy do tej samej szkoły. Jak wam opowiem, co wydarzyło się przez ostatnie 4 miesiące, na pewno nie uwierzycie. Otóż; Zayn znalazł swoją ukochaną, Perrie. Tak, spotykają się. Po tym, jak uciekłam z jej imprezy, nie odzywał się do mnie przez kilka tygodni. W zasadzie, to gdy dowiedziałam się, że znowu będziemy chodzić do jednej szkoły, chciałam uciec - jak najdalej. Tylko dzięki swoim przyjaciołom, zdecydowałam się zostać. W końcu jeszcze tylko kilka tygodni i kończy szkołę. Z jednej strony fajnie, z drugiej natomiast fatalnie. Louis, Niall, Harry, Justin i Liam też będą musieli odejść. Nie chcę tego, bardzo. Skończy się nasze dotychczasowe, wspólne życie. Każdy pójdzie inną drogą, zostawiając mnie samą. Zastanawia was pewnie, dlaczego Malik tak szybko sobie odpuścił to, że od niego uciekłam bez żadnych wyjaśnień? Sprawa wygląda prosto; mój brat zagroził mu, że jeśli się do mnie zbliży, zgłosi na policji to, że spowodował wypadek i mnie zostawił nieprzytomną no i że mnie porwał. Oczywiście, przestraszył się. Na początku nie mogłam w to uwierzyć i chciałam nawet żeby o mnie walczył. Może i bym mu nie wybaczyła, ale wiedziałabym przynajmniej, że coś dla niego znaczę. Niestety, po raz kolejny się rozczarowałam. Całe szczęście, że już jest dobrze i zapominam o tym co było, a czego nigdy już nie będzie. Tak mi się przynajmniej wydaje...
                         Siedzieliśmy przy naszym stoliku na lunchu. Tradycyjnie chłopaki się wygłupiali i zaczepiali jakieś dziewczyny, które sapały na ich widok, a ja, Danielle i Eleanor siedziałyśmy i gadałyśmy. To znaczy, one gadały, a ja udawałam, że słucham. Prawda jest taka, że jedne na czym się skupiałam to Zayn i Perrie. Nie rozumiem go, ma dziewczynę, a cały czas się na mnie gapi. Takim nieokreślonym wzrokiem? Nie wiem sama jak to nazwać. Najgorsze jest to, że jak mnie przyłapuje na tym samym - uśmiecha się tym swoim, chytrym i nie wiadomo co znaczącym uśmieszkiem. Teraz też tak było.
- Siema. - otrząsnęłam się i spojrzałam na Justina, który przysiadł się koło mnie i przywitał mnie buziakiem w policzek. Oczywiście, od razu spojrzałam na Malika, sprawdzić jego reakcję, ale jak zawsze udawał, że nic nie widział. Eh...
Uśmiechnęłam się szeroko do Biebera i postanowiłam zrobić na złość mulatowi, flirtując z nim. Wiem, że nie powinnam, ale nie mam innego wyboru. Ciągle mi na nim zależy. Mimo, że nie wypłakuje się do poduszki każdej nocy to i tak nadal coś do niego czuję. Głupia, głupia i jeszcze raz głupia! Ale co poradzić?
- Jest! Trafiłem ją! - spojrzałam na Horana, który rzucił czymś w nauczycielkę od biologi. Cała stołówka zaczęła się śmiać, włącznie ze mną oczywiście. - Ups... - blondyn zrobił się cały czerwony i usiadł na swoim miejscu, chowając głowę w ręce. Spojrzałam na panią Willson, która wkurzona do granic możliwości, wstała i wzięła do ręki to, czym dostała od mojego przyjaciela. Wszyscy próbowali powstrzymać śmiech i patrzyli na nasz stolik, głównie na Nialla.
- Co to ma znaczyć, Horan? - wrzasnęła nauczycielka i szybkim krokiem znalazła się koło nas.
- Przepraszam, to nie miało być w panią. - odpowiedział blondyn, który oczywiście tylko udawał, że jest mu smutno. W zasadzie to jestem pewna, że rzucałby w nią czymkolwiek cały dzień, ale nie wtedy, kiedy jest praktycznie koniec roku szkolnego, a on potrzebuje dobrego zachowania żeby dostać się na wymarzone studia.
- Ja doskonale wiem, że zrobiłeś to specjalnie. - pogroziła mu palcem przed nosem... Boże, ta kobieta jest okropnie dziwna. Jej morda przypomina mi jakąś mumię. Nie żeby z ciałem i całą resztą było lepiej. Zresztą, co się dziwić skoro ona ma z 60 lat.
- Wrzuć na luz, przecież nic takiego nie zrobił.- spojrzałam zdziwiona na mojego brata, który wstawił się za przyjacielem. Ha ha, teraz jej mina jest jeszcze gorsza. Oj, Harry... masz przejebane.
- W.tej.chwili.do.dyrektora!- wrzasnęła, aż podskoczyłam na krześle. Spojrzałam na swoich przyjaciół. Niall i Harry mieli kpiące uśmieszki na twarzy, Louis próbował powstrzymać śmiech - zapychając buzię swoim lunchem, Justin zakrył twarz dłońmi, Liam miał szeroko otwartą buzię, a Danielle i Eleanor cicho chichrały. Tylko ja byłam zdziwiona. Owszem, dobrze wiem, jacy oni są. Jednak nie spodziewałam się, że w ostatnie tygodnie swojego uczenia się tutaj, dalej tacy będą. Idioci, po prostu idioci! I co ja mam teraz zrobić? Oczywiście, muszę ich bronić.
- Proszę pani. - poklepałam ją lekko w ramię, żeby na mnie spojrzała. - Wiem, że Niall nie zrobił tego celowo. Niech pani spojrzy w te jego śliczne, niebieskie, NIEWINNE oczy. - podkreśliłam przedostatnie słowo, a cała szkoła ponownie się zaśmiała. Kątem oka zauważyłam, że Zayn też. Tylko Perrie siedziała naburmuszona i obrażona na cały świat - żadna nowość. Paczka, do której należeli Malik i Edwards to taka największa gangsta w szkole. Czyli sami palacze, pijacy i narkomani. Nic wielkiego. I tak my jesteśmy bardziej lubiani i popularni tylko ich się wszyscy boją - dlatego są prawie na takim samym poziomie. Pff...
- Nie powinnaś się wtrącać, Abigail. Obie doskonale wiemy, że wcale lepsza nie jesteś. - warknęła w moją stronę i ponownie odwróciła się do Horana. - Marsz do dyrektora!
- Ale proszę pani, on naprawdę nic nie zrobił. - spojrzałam na Justina, który również wstawił się za blondynem.
- Bieber, masz coś jeszcze do powiedzenia? - przeniosła się do niego i nachyliła. - Chyba nie chcesz żeby twoja proponowana ocena na koniec roku, spadła? - wyszczerzyła się, a ciemny blondyn prychnął pod nosem.
- Da mu pani spokój? - odezwał się Harry. - Przecież to nie jest wina Nialla, że dostała pani w twarz tym ciastem.
- Szczerze mówiąc, to tak pani do twarzy. - uśmiechnęłam się słodziutko po wypowiedzeniu tego zdania i zatrzepotałam rzęsami. Oczywiście, ha ha ha ze strony całej szkoły. Oni tylko to potrafią, lamusy.
- Dosyć tego! Zostajecie po lekcjach!
- Kto, ja też? - zapytał Tomlinson, przeżuwając swoje jedzenie, przez co NIECHCĄCY opluł babę od biologi. Łał, to takie dziwne, że nawet Liam, Danielle i Eleanor się z tego zaśmiali.
- Wszyscy, do jasnej cholery! Wszyscy!
- Czy mi się wydaje, czy pani powiedziała bardzo nieładne słowa, huh? - otworzyłam szerzej oczy, słysząc JEGO głos... Jego? Co jest kurwa? On się za nami wstawia? Wszystkich bym podejrzewała, tylko nie jego.
- Słucham, Malik?- odwróciła się w jego stronę, w tym samym czasie co ja i reszta moich przyjaciół. Wszyscy patrzyli na niego dziwnie, włącznie z Perrie. Ale on patrzył tylko na mnie, rozumiecie? Na mnie! Prosto w moje zdziwione oczy.
- To co powiedziałem. Użyłaś brzydkiego słowa, w towarzystwie uczniów. - powtórzył z kpiącym uśmieszkiem.
- Nie jestem twoją koleżanką żebyś mówił mi na TY! - no to teraz to ją wyprowadził z równowagi. Najlepsze było to, że nawet na chwilkę nie spojrzał na nią. Jego wzrok był skupiony tylko i wyłącznie na moich oczach.
- Och tak mi przykro. - zrobił smutną minę i odwrócił się do niej. - A nie, przepraszam... Nie jest mi przykro, babuniu. - zaśmiał się i znowu wycelował spojrzeniem we mnie. Eghm... To takie niezręczne. Cała szkoła widziała, że patrzy na mnie. Skąd to wiem? Bo dziwnie do siebie szeptali i patrzyli raz na Malika, a raz na mnie. Nawet moi przyjaciele, którzy byli strasznie wkurzeni, ale też i zdziwieni, tym że on się za nami wstawił.
- Na pewno coś knuje... - usłyszałam szept do swoje ucha i spojrzałam na Louisa, który nie wiadomo skąd się koło mnie znalazł. Wzruszyłam tylko ramionami i ponownie spojrzałam na Zayna.
                                Po jakiś 30 minutach kłótni, wyszło tak, że teraz wszyscy łącznie z mulatem, siedzimy pod gabinetem dyrektora i czekamy na swoją kolej. Jakby po prostu nie mógł wezwać nas wszystkich do siebie, to teraz siedzimy i po kolei się rozchodzimy. Pierwsze były Danielle i Eleanor, jako że tylko przy nas siedziały, nic im się nie dostało. Następnie Liam, który również wyszedł zadowolony, ale również zły na nas, za to jak się zachowaliśmy. Później Justin, który musi zostać po lekcjach za karę. A teraz w gabinecie siedzi Harry. Ja, Niall, Louis i niestety Malik - siedzimy i dalej czekamy, eh...
Strasznie krępowało mnie spojrzenie Zayna, które za wszelką cenę staram ignorować. Niestety, on mi tego nie umożliwiał. Ten jego głupi, chytry uśmieszek i oczy, przeszywające mnie na wylot. Gdyby nie to, że go ''nienawidzę'' i gdyby nie to, że Louis i Niall siedzieli koło mnie - na pewno bym się na niego rzuciła. Kretynka! Ale ze mnie kretynka! Jednego nie rozumiem  - dlaczego on się wpierdolił w to wszystko? Mało ma kłopotów?
                          Usłyszeliśmy charakterystyczne otwieranie drzwi i wszyscy - z wyjątkiem Malika, który nadal na mnie patrzył - spojrzeliśmy w tamtą stronę. Harry wyszedł zły i tylko zmroził nas wzrokiem ( najbardziej Zayna ) i poszedł sobie bez słowa, najprawdopodobniej na lekcję.
- No to idę. - zaśmiał się Niall i wolnym krokiem, udając jaką diwę, ruszył do gabinetu. Spojrzałam na Louisa w tym samym momencie co on na mnie i oboje zaczęliśmy się śmiać. Muszę przyznać, że z Tomlinsonem znowu dogaduję się najlepiej. Opowiedziałam mu wszystko, co zrobił mi Zayn. Obiecał, że nie powie reszcie i tak się stało. Mimo, że Harry przez to strasznie obraził się na swoje przyjaciela, to ten i tak nie zmienił zdania i milczał. W końcu i tak się pogodzili i wszyscy zapomnieli o tej sprawie. No prawie wszyscy...
- Możesz się tak na nią nie gapić, jakbyś miał ją zaraz zjeść? - zapytał Louis przez zaciśnięte zęby. Egh... Chodzi o mnie. Lekko się wzdrygnęłam i spojrzałam na Malika, do którego były kierowane słowa mojego przyjaciela. Oczywiście, jak na niego przystało - dalej się uśmiechał i mierzył mnie od góry do dołu.
- Coś ci nie pasuje, Tomlinson? - odparł z kpiną w głosie i oblizał swoje usta, dalej na mnie patrząc.
Wiedziałam, że Louis zaraz coś zrobi niż tylko warknie na niego, więc szybko złapałam go za rękę i mocno ścisnęłam, żeby na mnie spojrzał.
- Nie warto. - wyszeptałam mu do ucha i lekko pocałowałam w policzek. Wiedziałam, że lubi kiedy to robię i zawsze go to uspokaja. Tym razem też tak było. Cofnął się w głąb fotela i złączył nasze palce razem. Uśmiechnęłam się do niego lekko i spojrzałam kątek oka na Malika, który tylko prychnął pod nosem i dalej się na mnie gapił. Wkurzające...
Po niecałych 10 minutach ciszę przerwał Niall, który wyskoczył z gabinetu - śmiejąc się głośno. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami i zmarszczyłam brwi.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał Louis, który wstał i poklepał blondyna po ramieniu.
- Wiesz mój przyjacielu, chyba będziemy musieli zostać jeszcze jeden rok w tej szkole. - powiedział z kpiną w głosie, a moje oczy o mało co nie wyskoczyły z orbity. Otworzyłam szeroko usta, tak samo jak Louis.
- J-jak to? - zapytał zdezorientowany Tommo.
- Tak to, Louis. Ja, Ty i Harry zostajemy jeszcze jeden rok w tej szkole. Nie przepuszczą nas z takim zachowaniem. - wzruszył ramionami i zaczął iść, ale zanim zniknął za rogiem odwrócił się do nas. - A i dyrektor mówi, że masz iść na lekcję, bo powie ci to samo co mi. - i zniknął. Jeszcze raz spojrzałam zszokowana na mojego przyjaciela, który nadal nie wiedział co się dzieje. Poklepałam go pocieszająco po ramieniu i przytuliłam.
- Będzie dobrze.  - uśmiechnęłam się pocieszająco i ku mojemu zdziwieniu, zrobił to samo.
- Starzy mnie zabiją. - zaczął się śmiać histerycznie i usiadł na fotelu. Przez to wszystko zapomniałam o Maliku, który z wielkim uśmiechem na twarzy, wpatrywał się w nas. Widocznie pasowało mu to, że moi przyjaciele nie zdają do następnej klasy. Szczerze mówiąc, mnie też to cieszy. Przynajmniej będą ze mną.
- Jeśli to ma cię pocieszyć, to Harrego też. - zobaczyłam, że w końcu uśmiecha się, ale taka szczerze.
- Brawo, brawo Tomlinson. - zakpił Malik, który do nas podszedł. - Będziemy musieli jeszcze jeden rok spędzić razem. - ponownie rozszerzyłam oczy.
- To znaczy? - Louis zmarszczył brwi i stanął przede mną, tak żeby Zayn się nie zbliżył. - Chyba nie chcesz powiedzieć, że też nie zdajesz?
- Rozumiemy się bez słów, drogi przyjacielu. - o nie! Kurwa, tylko nie to! Będę musiała z nim wytrzymać jeszcze jeden rok?
                                       

***

                                    - Harry, proszę cię. Nie ma sensu się martwić, to tylko jeden rok, a później dostaniemy się na te studia. - ponownie usłyszałam głos Horana, próbujący wesprzeć na duchu mojego brata. Strasznie się przejął tym, że nie idzie na studia w tym roku. W zasadzie to tylko Niall się z tego cieszy, no i oczywiście ja. Louis, jak to Louis - udaje, że go to nie rusza, a Liam jest wkurzony na swoich przyjaciół za to, że zachowują się jak dzieci. No cóż... Trochę ma racji.
- Matka mnie zabije. - Styles łapał się za głowę i chodził po całym pokoju, nie mogą zapanować nad swoimi emocjami.
- Nie może. Trafiłaby do więzienia. - zaśmiałam się słysząc słowa Louisa. Gdyby spojrzenie mojego braciszka mogłoby zabić, Tomlinsona już by nie było. No i tak ponownie zaczęła się ostra wymiana słów pomiędzy moimi przyjaciółmi. Na tę okazję, postanowiłam się ulotnić. Nie ma chyba sensu żeby słuchać tego. Westchnęłam i szepnęłam do biednego Payne, który musiał ich uspokoić, że wychodzę.
                               Takie wieczorne spacery dobrze robią na moją psychikę. Mogę wtedy spokojnie pomyśleć o wszystkim i chociaż na chwilkę się odprężyć.
O tej godzinie, czyli 23 niewiele się dzieje w Los Angeles, no przynajmniej nie w mojej okolicy i w środku tygodnia. Oczywiście kluby i inne takie są otwarte itd. Tutaj jest spokojnie, cicho i przyjemnie. Właściwie żadnej żywej duszy jeszcze nie spotkałam, a spaceruję już z 10 minut. Ruszyłam swoją ulubioną alejką do parku, w którym często przesiaduję z przyjaciółmi. O tej porze jest tu naprawdę pięknie, nie żeby w dzień było gorzej. Po prostu teraz jest taki ''magiczny'' klimat. Wzdłuż alejki są lampy, które oświetlają drogę, pod drzewami stoją ławeczki. Jest tak inaczej niż za dnia, kiedy tutaj przesiaduje dużo ludzi. Wieczorami zazwyczaj tylko ja tu jestem. No czasami z którymś z przyjaciół, a kiedyś zawsze z Malikiem. Och i znowu o nim myślę. Jestem taka głupia, eh...
Sama nie wiem dlaczego, ale moje nogi ciągnęły mnie właśnie w TO miejsce... Miejsce, do którego nie chciałam nigdy wracać wspomnieniami, a co dopiero wybrać się w nie.
 To właśnie w tym niby zwykłym, normalnym miejscu, pierwszy raz poczułam, że czuję coś do Zayna.

                      [ Mieliśmy iść na dyskotekę. Trochę się zabawić, oderwać od rzeczywistości, szkoły i tego, że moi przyjaciel go nie lubią. To był 2 tydzień naszej znajomości. Zapowiadało się wspaniale. Alkohol, fajki i inne duperelki, których młodzież kosztuje na dyskotekach w Los Angeles. Oczywiście, jak na mnie przystało - źle się poczułam i postanowiliśmy z Malikiem wyjść z klubu. Kiedy mnie odprowadzał do domu, przechodziliśmy przez park, znajdujący się niedaleko mojego apartamentu. 
Dla niego z początku to był zwykły park. Dopóki nie doszliśmy właśnie do tego jednego, wspaniałego a dla mnie - magicznego miejsca. Wcześniej nie miałam okazji zobaczyć tego miejsca, dlatego tak bardzo mnie zafascynowało. Usiedliśmy na brzegu wody i wpatrywaliśmy się w nią. Było tak cichutko, spokojnie i romantycznie? Ehm... Po prostu było wspaniale.
- Byłaś kiedyś zakochana? - zapytał po chwili ciszy, nie patrząc na mnie. Chwilę nad tym myślałam, bo w końcu nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Nie miałam pojęcia do czego zmierza, ale po tym pytaniu w moim brzuchu wystrzeliły fajerwerki, a serce zaczęło mocniej walić. 
- Nie. - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na niego. - A ty? 
- Kiedyś myślałem, że tak. - rzucił kamienień do wody i spojrzał głęboko w moje oczy. - A wiesz co jest najlepsze? - zaśmiał się pod nosem. Pokiwałam przecząco głową. - Tą dziewczyną była Danielle. - otwierałam i zamykałam usta, marszcząc przy tym brwi. - Tak, twoja przyjaciółka. - odpowiedział na moje pytanie? Tzn. ja go nie zadałam, ale miałam takie myśli. Moja Danielle ? Danielle Peazer? On ją kochał? 
- Czy ty... 
- Nie, to była pomyłka. - przerwał mi i przysunął się. Pokiwałam głową i spuściłam wzrok. - Wiesz, to było bardzo dawno. Jeszcze w gimnazjum... - zatrzymał się na chwilkę i myślał nad czymś. - W liceum poznaliśmy Harrego, Louisa, Nialla no i Liama, który... - znowu przerwał. 
- Który odbił ci Danielle. - dokończyłam półszeptem. Zayn pokiwał tylko twierdząco głową. Teraz już po części rozumiem dlaczego nawet takiego grzecznego i spokojnego Payne, którego każdy lubi i ceni - on nienawidzi. 
- Obiecaj mi, że nie będziemy poruszać więcej tematu twoich przyjaciół, dobrze? - popatrzyłam na niego zdziwiona. Nie wiedziałam co powiedzieć. Dlaczego on o tym nie chce gadać? Westchnęłam i pokiwałam twierdząco głową. - Wiesz... Jesteś inna niż wszystkie dziewczyny. - złapał mnie za rękę i mocno ją ścisnął. Spojrzałam głęboko w jego oczy. 
- To znaczy? 
- To znaczy inna, Abi. - uśmiechnął się lekko i przysunął swoje usta do moich. Chwilę to trwało, za nim w końcu się w nie wbił... 
Było to coś innego niż zazwyczaj. Chyba nie muszę wam tłumaczyć, dlaczego to był wspaniały moment spędzony z nim i do tego w tym magicznym miejscu, wspaniałym miejscu. Wtedy on się otworzył. Powiedział mi coś, co prawdopodobnie nikt nie wiedział. A wiecie dlaczego właśnie mi to powiedział? Nie wiecie... Ja tak samo. ] 

                               Na same takie wspomnienia, w moich oczach zebrały się łzy. Dlaczego to jest takie trudne i nie można o tym zapomnieć, ot tak?
Tego chyba nikt nie wie... Może rzeczywiście zrobiłam coś źle, że mnie tak zranił. Przecież nie można tak bez powodu krzywdzić ludzi, którym na tobie zależy. Bo on wiedział... Wiedział, że go kocham.
- Wszystko dobrze? - usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos. Mimo to i tak się lekko przestraszyłam. Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam lekko, kiwając głową. - Na pewno? - zmarszczył brwi i podszedł bliżej. Z moich oczu poleciały łzy, których nie mogłam powstrzymać. A przecież obiecałam sobie i wszystkim, że przestanę płakać.
- Nie, nic nie jest dobrze. - rzuciłam się na chłopaka, który objął mnie i mocno przytulił. Nawet nie potrafię stwierdzić ile tak staliśmy na środku mostku i przytulaliśmy się. Może to trwało kilka sekund, a może minut? Kto by tam liczył takie rzeczy, skoro można zatracić się w uścisku przyjaciela, któremu być może na tobie zależy.
Wtuliłam głowę w jego klatkę piersiową, czując woń męskich perfum wymieszanych z fajkami. Tak bardzo mi przypominał kogoś... Nawet nie kontrolowałam tego, że mój tusz do rzęs brudzi jego bluzę. Widocznie jemu też to nie przeszkadzało. Głaskał mnie po głowie i szeptał uspokajające słówka do moje ucha. Zatraciłam się w tej chwili... Po prostu tego potrzebowałam. Potrzebowałam zapomnieć o Maliku.
                        Odchyliłam głowę i spojrzałam w górę, napotykając jego oczy. Uśmiechał się do mnie, więc odwdzięczyłam się tym samym. Najlepsze jest to, że przy nim nie muszę udawać, że wszystko jest dobrze, bo i tak wiedział, że nie jest.
Nie wiem, jak to się stało i dlaczego, ale po prostu się stało. Nie spodziewałam się tego.
Justin pocałował mnie... Najpierw lekko, a kiedy zaczęłam oddawać ( nie pytajcie dlaczego, sama nie wiem ) pocałunki, rozchylił moje usta swoim językiem i wsunął go do środka. Swoje ręce wplotłam w jego włosy, a jego spoczęły na moich biodrach. Przesunął nas tak, że oparłam się o barierkę mostku, a on stanął naprzeciwko mnie, przyciskając moim ciałem do niej i mocno ściskając moje biodra. Całował niesamowicie. Nie wiem dlaczego to robiłam, może rzeczywiście tylko po to żeby zapomnieć o Maliku?
 Oderwał się od moich ust i spojrzał głęboko w moje oczy. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało, on zrobił to samo. Czyżby żałował?
                                                     Staliśmy przytuleni do siebie i podziwialiśmy piękno wody, nocą. To była wspaniała chwila, mimo iż wiedziałam, że nie powinnam tego robić. On nie zasłużył na takie traktowanie. Nie Justin. Nie mój przyjaciel...
- Przepraszam. - wyszeptałam cicho, wtulając się w niego.
- Za co? - odsunął się ode mnie lekko i zmarszczył brwi. Już chciałam odpowiedzieć, kiedy usłyszałam głośny śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam ten sam, podły uśmiech, o którym chciałabym jak najszybciej zapomnieć. Egh... Dlaczego? Dlaczego musiał pojawić się w takiej chwili i wszystko zniszczyć? Znowu!
- Brawo, braw. - rozłożył ręce i zaczął w nie klaskać, zbliżając się w naszą stronę. Odsunęłam się od Biebera i zrobiłam kilka kroków w tył. Ciemny blondyn stał zdziwiony i widocznie zły. No pięknie, kurwa...

____________________________________________________

i co sądzicie? 
to jest 1 rozdział, drugiego sezonu.
mam nadzieję, że wam się spodobał i oczywiście - liczę na szczere opinie <3 

mi się nie podoba. :c 




wtorek, 6 sierpnia 2013

Ten :

Louis 

                       - Możesz mi powiedzieć, co się z tobą działo? - krzyknąłem do Abi, która siedziała zwinięta na miejscu pasażera w moim aucie i co chwilę pociągała nosem. - On Ci to zrobił, prawda? - dotknąłem lekko jej ramienia, ale się ode mnie odsunęła. Westchnąłem i kontynuowałem jazdę. Nie mogę w to uwierzyć. Nie było jej przez tydzień, wszyscy się o nią martwiliśmy i szukaliśmy jej, a ona tak po prostu do mnie dzwoni i chce żebym po nią przyjechał, a teraz nic mi nie chce powiedzieć? Niedorzeczne. Czy ona nie widzi, jak bardzo mi na niej zależy i jak się o nią boję? - Proszę, powiedz mi co się stało... - zatrzymałem auto koło naszego wieżowca i usiłowałem jakoś do niej dotrzeć. Zachowywała się tak, jakby jej tu nie było. Nie patrzyła na mnie, miała zamknięte oczy, z których co jakiś czas leciały łzy, a jedyny dźwięk jaki się z niej wydobył przez całe 40 minut to szloch. - Dlaczego byłaś tak daleko od Los Angeles? Gdzieś ty była, dziewczyno? - nie dawałem za wygraną. - Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy? W ogóle w co ty jesteś ubrana? - miała na sobie męski płaszcz, który za pewne należał do tego jebanego Malika. Nie chcę o nim teraz mówić, bo wiem, że i tak mi nie odpowie. Najważniejsza jest dla mnie teraz ona, a nim zajmę się później. Na pewno nie pozwolę żeby uszło mu to na sucho. 
 - Louis? - powiedziała cichutko przez łzy i odwróciła się w moją stronę. Serce mnie momentalnie zakuło. Oczy miała całe podpuchnięte, rozmazany tusz od rzęs, który spływał jej aż na śliczną sukienkę, w którą była ubrana. Dziwne, ona i sukienki? Przetarłem jedną z łez, z jej policzka, ale ona momentalnie zabrała moją rękę. 
- Tak? - wyszeptałem cicho. Nie mogłem patrzeć na taką Abi. Pamiętam ją zawsze uśmiechniętą, pełną życia, taką która nie interesowała się niczym, nigdy nie płakała i śmiała się z byle czego. A teraz? Przez jednego, jedynego Malika, tak bardzo cierpi. 
- Cz-czy moi rodzice wiedzą o ... 
- Nie, nic nie wiedzą. Harry im nie powiedział. - przerwałem jej, a po chwili zobaczyłem w jej oczach ulgę. To chyba jasne, że Styles by im nic nie powiedział. Już nie chodzi o to, że nie chciał ich martwić. Po prostu nie chciał dostać opieprzu, kary, ucięcia kasy itd. Może i kocha swoją siostrę i się o nią troszczy, ale ważna jest też dla niego własna dupa. Od tygodnia, kiedy Abi nie było, przyprowadził do apartamentu aż 3 jebane dziwki. Tak chciał zapomnieć i się zrelaksować?
- Powiesz mi co się stało? - zapytałem po dłuższej chwili ciszy. Siedzimy pod naszym wieżowcem już z 10 minut i żadne z nas jeszcze nie raczyło ruszyć się z miejsca.
- Nic. - wzruszyła ramionami. Złapałem ją mocno za rękę i przyciągnąłem do siebie. Dopiero kiedy syknęła, poluźniłem uścisk i uśmiechnąłem się do niej na zachętę.
- Wiesz, że zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć. Nie jestem jak Harry, nie opieprzę cię, nie zakażę wychodzenia z domu. Po prostu wysłucham. - popatrzyła na mnie przez załzawione oczy i już wiedziałem, że ją przekonałem. - To Zayn, prawda? To przez niego płaczesz? - pokiwała twierdząco głową. Moje mięśnie momentalnie się napięły i zacisnąłem szczękę. Na myśl o tym, że mógłby ją skrzywdzić, miałem ochotę coś rozjebać, a najchętniej jego. - Opowiedz mi wszystko, proszę.
- Louis później. Jestem zmęczona. - westchnąłem i wyszedłem z auta żeby po chwili pomóc jej w tym samy.

- Co powiemy chłopakom? - zapytałem, kiedy jechaliśmy windą.
- I tak wiecie z kim byłam. Po co mam kłamać. - wzruszyła ramionami.
- Ale oni nie wiedzą, że po mnie dzwoniłaś. Nie powiedziałem im. - lekko się do mnie uśmiechnęła, ale po chwili spuściła głowę i oparła się o lustro, które znajdowało się w windzie.
- Dziękuję za wszystko, naprawdę.
- Jeszcze nie masz za co. Wszystko przed nami. - wzięła głęboki wdech i usiadła na podłodze. Zrobiłem to samo, ponieważ nasz apartament znajdował się na ostatnim piętrze i zostało nam sporo czasu żeby się w nim znaleźć. Patrzyłem prosto w jej śliczne, brązowe oczy. Ona robiła to samo, ale żadne z nas nie potrafiło nic powiedzieć. Tak bardzo bym chciał żeby wiedziała co do niej czuję i żeby to odwzajemniała. Zrobiłbym wszystko żeby była szczęśliwa, razem ze mną. Na pewno nie zachowywałbym się tak jak Malik i nigdy nie pozwoliłbym jej uronić chociaż jednej łzy.
                           Dojechaliśmy pod nasz apartament. Widziałem, że Abi jest ciężko teraz stanąć przed chłopakami, ale w końcu musiała, prawda? Chwyciłem ją za rękę i mocno ścisnąłem, ale ona nawet nie ruszyła się z miejsca. Wydaje mi się, że nie wejdzie. Westchnąłem i wziąłem ją na ręce.
- Louis, co ty robisz? - pisnęła.
- Cicho, bo nas usłyszą. - wyszeptałem i uśmiechnąłem się do niej. - Powiem im, że śpisz to nie będą cię dzisiaj męczyć. - okręciłem się z nią wokół własnej osi, a ona lekko za chichotała. - Uwielbiam twój uśmiech, wiesz? - popatrzyłem jej głęboko w oczy, ale ona się speszyła i odwróciła głowę. - Dobra, to teraz śpij.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Tak jak myślałem, wszyscy siedzieli na kanapie i wyglądali na zmartwionych, tak jak każdego dnia od tygodnia. Całe szczęście, że teraz Bieber do nas nie przychodził, no przynajmniej tak było przez cały tydzień, bo oczywiście jak na złość musiał sobie teraz wyjść z naszej kuchni. Od razu kiedy mnie zobaczył podleciał, czym zwrócił uwagę reszty.
- Abi. - krzyknął, kiedy stał już koło nas.
- Zamknij się, kretynie. Nie widzisz, że śpi? - wrzasnąłem szeptem i spojrzałem na nią. Widziałam, że lekko się uśmiechnęła. Jezu, to taki słodki widok.
- Co ona tu robi, Louis? - koło nas pojawił się też Harry, Liam i Horan, którzy mieli miny, jakby kosmitów zobaczyli. Westchnąłem i spojrzałem na Stylesa. Był strasznie wkurwiony. Teraz to bym miał przejebane, bo domyślam się co mu chodzi po głowie.
- Później wam wszystko wytłumaczę, teraz dajcie jej spać, okej? - ominąłem ich i skierowałem się po schodach do pokoju dziewczyny. Kiedy doszliśmy na miejsce, położyłem ją wygodnie na łóżku. Myślałem, że za chwilkę otworzy oczy, ale ku mojemu zdziwieniu - nie było tak. Najwidoczniej musiała zasnąć. Ostrożnie ściągnąłem jej płacz i buty. Potem przykryłem ją kocem i chwilkę się w nią wpatrywałem. Jest naprawdę taka piękna kiedy śpi. Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z jej pokoju, kierując się na dół do chłopaków.
                     Rozsiadłem się wygodnie na fotelu i popatrzyłem po reszcie, która mi się przyglądała.
- Nic nie masz nam do powiedzenia? - wrzasnął Harry. - Co ona tutaj robi? Gdzie ona w ogóle była?
- Jezu, stary. Wyluzuj, okej?
- Jak może wyluzować, skoro nic nam nie chcesz powiedzieć? - do rozmowy wpierdolił się Bieber. Wkurwiłem się i wstałem z zamiarem podejścia i stłuczenia mu tej mordy, ale na jego szczęście powstrzymał mnie Horan.
- Zamknijcie mordy, bo ją obudzicie. - udawałem spokojnego i wróciłem z powrotem na swoje miejsce.
- I nic nam nie powiesz? - odezwał się Niall.
- Boże, czy to ważne? Chyba liczy się teraz tylko to, że wróciła do domu  cała i zdrowa. - w końcu jeden, jedyny normalny Liam się odezwał. Posłałem mu dziękujące spojrzenie,  a on odpowiedział mi lekkim uśmiechem. Chyba wiedział, że nie mogłem nic powiedzieć i za to mu dziękuję, że się nigdy nie miesza w nieswoje sprawy.
- Kurwa, Tomlisnon! To jest moja siostra! Mam prawo wiedzieć chyba co się...
- Co się z nią dzieje, tak? - przerwałem mu pośpiesznie i wstałem, on zrobił to samo. - Przez ten cały czas jak jej nie było, co robiłeś? No co? - szarpnąłem za jego koszulkę. Słyszałem jak chłopaki z tyłu próbują nas uspokoić, ale ja nie miałem zamiaru lać się z najlepszym przyjacielem, tylko przegadać mu do rozsądku. - Po co ci były te jebane dziwki, które tutaj z prowadzałeś, no po co? - zauważyłem w jego oczach wściekłość, ale też wiedziałem, że mam rację i on też to wiedział. - Nie zadzwoniłeś do waszych rodziców, powiedzieć co się stało. Może teraz nie wróciłaby do domu, tylko dalej siedziała by z tym pierdolonym Malikiem, a ty z tym nic nie robiłeś? - nie wytrzymałem i popchnąłem go na ścianę obok. - Jak możesz teraz mówić, że masz prawo wiedzieć, skoro wcześniej to cię nie obchodziło?
- Dobra, chłopaki. Spokój! - Niall odciągnął mnie od Stylesa i stanął pomiędzy nami. - Louis ma rację. Dobrze, że już jest w domu i nic jej nie grozi.
- Właście. Teraz na pewno nie możemy jej stresować i zostawiać samej, bo on może po nią wrócić, prawda? - Liam stanął koło mnie i gestem przyjacielski, poklepał mnie po ramieniu. Uśmiechnąłem się do niego lekko i skierowałem do swojego pokoju. Payne miał rację... Abi na pewno nie zostanie teraz sama, nawet na chwilkę nie spuszczę jej z oczu.


Abigail 
                     
                          Obudziłam się cała obolała. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam dookoła. Na całe szczęście byłam już w domu, w swoim pokoju. Odetchnęłam z ulgą i zapaliłam nocną lampkę, która stała na szafeczce nocnej. Chciałam sprawdzić, która godzina, bo wyglądało na późną, ale nie miałam swojego telefonu, a budzik był zepsuty. Westchnęłam i lekko podniosłam się z łóżka. Widocznie Louis musiał ściągnąć płacz Zayna i moje buty. Płacz Zayna... Na samą myśl w moich oczach zebrały się łzy. Jak on mógł mi to zrobić, przecież mówił, że coś do mnie czuje. Obiecał, że zawsze ze mną będzie i że mnie nigdy nie skrzywdzi. Przecież to obiecał... Łzy spłynęły po moich policzkach, ale co ja mogłam poradzić? Znowu mnie skrzywdził, oszukał. Miałam z nim dzisiaj wyjechać. Zgodziłam się zostawić znajomych, przyjaciół, rodzinę, szkołę i Los Angeles dla niego... Jestem kretynką.

                             [ Szykowałam się na imprezę, z okazji urodzin najlepszej przyjaciółki Zayna. Zaprosiła nas do siebie również po to żeby pożegnać się  z Malikiem. Była to tak po części impreza i dla niej i dla niego. Nie znam jej oczywiście, ale chciałam spędzić z nim ostatnie chwile w Los Angeles. Mieliśmy wylecieć już jutro do Miami. Byliśmy spakowani i przygotowani do wszystkiego.
- Gotowa? - do pokoju wszedł właśnie on i stanął obok mnie, przyglądając się w lustrze. Uśmiechnęłam się na ten widok. Tak bardzo do siebie pasowaliśmy, nawet strojami. Miałam na sobie czarną, krótką sukienkę, która idealnie na mnie wyglądała, a do tego wysokie lity. Malik natomiast miał czarne rurki, które luźno opadały mu na biodrach i czarny t-shirt z jakimiś napisami. - Nie będzie ci tak zimno? - zapytał, pocierając moje ramiona. 
- Nie, jest okej. - odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam głęboko w jego śliczne, kawowe oczy. Nachylił się do mojej szyi i zaczął składać na niej delikatne pocałunki. Swoje ręce wplotłam w jego włosy, a on złapał mnie za biodra, unosząc do góry. Odruchowo owinęłam swoje nogi wokół jego bioder, a on przywarł mną do ściany. Odchyliłam lekko głowę, żeby miał lepszy dostęp. Znalazł mój czuły punkt i wbił się w moją skórę, robiąc tzw. ''malinkę'' . Z moich ust wydobył się niekontrolowany jęk, a Zayn wbił się w moje usta. Swoim językiem jeździł po mojej dolnej wardze, prosząc o pozwolenie żeby dostać się nim do środka. Chciałam się z nim podroczyć, ale on oczywiście wiedział jak mnie podejść i ścisnął mój pośladek, tak że pisnęłam, a on skorzystał z okazji. Wsunął swój język do środka i zaczęła się 'woja'  o dominację. Oczywiście, że to on ją miał, ale jednak nie dawałam za wygraną. Moje serce waliło jak szalone, a w brzuchu miałam miliony motyli. Malik całował niesamowicie. Lekko delikatnością, później brutalnością, ale w końcu wychodził z tego pocałunek namiętny, jakby miał mnie nigdy więcej nie całować i zaraz stracić. 
- Musimy iść.  - oderwał się od moich ust. Wykrzywiłam usta w grymasie i westchnęłam. Zayn postawił mnie na nogi i pocałował w policzek. - Dokończymy to później. - wyszeptał do mojego ucha. Uśmiechnęłam się szeroko, a on złapał za moją rękę i zaczął prowadzić do taksówki, którą zamówiliśmy. 
                     Po jakiś 20 minut drogi, w końcu dojechaliśmy. Właściwie to nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Dom był ogromny, z wielkim ogrodem i widać było stąd nawet basen, na którym bawiło się już sporo gości. Brama była otwarta na oścież i wchodzili tam co chwilę jacyś ludzie. Niektórzy pijani, niektórzy bardziej trzeźwi. 
- Idziemy? - z mojego podziwiania wyrwał mnie słodki głos mulata. Pokiwałam twierdząco głową i wysiadłam z taksówki. Zayn zapłacił kierowcy, złapał za moją rękę i zaczął prowadzić w stronę domu. Kiedy weszliśmy do środka od razu poczułam mocny zapach alkoholu i papierosów. Ludzie byli nieźle już wstawieni i ledwo trzymali się na nogach. Wszędzie było słychać głośną muzykę i śmiechy niektórych dziewczyn. Zauważyłam, ze w naszym kierunku idzie śliczna blondynka. 
 Była ubrana w spodenki z wysoki stanem, luźną koszulkę, a na głowie miała czarny kapelusz. Muszę przyznać, że zazdroszczę jej urody. Szła do nas z wielkim uśmiechem. Spojrzałam na Zayna, który uśmiechał się również szeroko, więc na pewno się znali. Kiedy do nasz podeszła od razu rzuciła się na Malika, ściskając go mocno i całując po całej twarzy. Dobrze, że nie w usta, ale na moje serce i tak się mocno ścisnęło. Nie wiem czy to zazdrość, ale źle mi z tym. Ciągle się śmiała. Jakbym słyszała skądś już ten głos. Zachowywała się tak, jakby mnie tu nie było. Dopiero po jakimś czasie, Zayn odsunął się od niej i spojrzał na mnie. Ona zrobiła to samo, ale nie była już taka wesoła.
- Poznajcie się. To jest Abi... To jest Perrie - moja przyjaciółka. - uśmiechnął się, a ja wyciągnęłam rękę w jej stronę, ale ona tylko prychnęła pod nosem i odwróciła się do Malika.
- Miło mi cię poznać, Abi. - taa, widać było ten jej udawany, wredny uśmieszek. Skrzywiłam się i cofnęłam do tyłu. - No Zayn... Muszę ci coś pokazać, chodź. - złapała za jego rękę i zaczęła prowadzić przez tłum. On nawet nie obejrzał się do tyłu żeby sprawdzić co się ze mną dzieje. Super, chłopak, z którym przyszłam na jakąś imprezę, zostawił mnie i poszedł sobie z inną. Zajebiście, prawda? 
No, ale cóż. Skoro już tu jestem, to nie zostaje mi nic innego jak się bawić,hm? 
                          Udałam się do barku z alkoholem i zamówiłam kilka drinków. Całe szczęście, że nie pytają mnie się o dowód ani nic. Zawsze jak chodziłam z chłopakami, to oni mi wszystko załatwiali, a teraz jestem sama i też mi się udaje wypić. Szczęście czy nie? 
- Dziewczyna Malika, hm? - usłyszałam męski głos za swoimi plecami i momentalnie się odwróciłam. Przede mną stał wysoki blondyn z brązowymi oczami. Jego obcisła koszulka idealnie podkreślała mięśnie, których nie jeden mężczyzna mógłby mu pozazdrościć. Był całkiem przystojny i tak jak Zayn miał dużo tatuaży. Oczywiście, Malik bardziej mi się podobał, ale temu też niczego nie można zarzucić. - Jestem Nick. - uśmiechnęłam się delikatnie. 
- Abigail, ale mów mi po prostu Abi . - podałam mu swoją rękę, którą ucałował. Jak prawdziwy dżentelmen. Zaśmiałam się cicho pod nosem i poczułam jak moje policzki oblewa mocny rumieniec. 
- Co tutaj tak sama siedzisz, bez Malika? - odwróciłam się i zaczęłam rozglądać dookoła. Naprawdę nigdzie go nie było. Czyżby mnie zostawił? Wzruszyłam ramionami i spuściłam głowę w dół, bawiąc się słomką w swoim drinku. 
- Poszedł gdzieś z Perrie, chyba. 
- Ah, z Perrie powiadasz. - uśmiechnął się chytrze pod nosem i pokręcił głową, po czym wziął swój kieliszek z jakimś napojem wysokoprocentowym i odstawił go na blat. Wstał i wyciągnął do mnie rękę. Patrzyłam raz na nią, raz na jego twarz, która była rozbawiona. - Zatańczysz? - zapytał po chwili. Nie mogłam tak chyba siedzieć cały czas, prawda? Oczywiście, że się zgodziłam i to nawet chętnie. Zaprowadził nas na środek parkietu i zaczęliśmy tańczyć. Muszę przyznać, że jest nawet lepszym tancerzem od Malika czy od Louisa, a to dziwne, bo oni są naprawdę genialni. Ciągle się śmialiśmy z mojego tańca. Drinki dały o sobie znać, więc kiedy się śmiałam wyglądałam jakbym właśnie uciekła z psychiatryka. 
- Może pójdziemy na jakiś spacer. Gorąco tutaj. - Nick próbował przekrzyczeć muzykę. Pokiwałam twierdząco głową i udaliśmy się w stronę wyjścia. Widziałam przez okno, że wiatr trochę wieje, a ja nie miałam żadnej bluzy ani nawet kurtki. Odwróciłam się i zobaczyłam, że na kanapie leży płaszcz Zayna. Szybko do niego pobiegłam i przerzuciłam sobie przez ramiona. 
                           Szliśmy chodnikiem w dół uliczki. Cały czas myślałam, co robi Zayn. Nie widziałam go już z jakieś półtorej godziny, a przecież przyszedł tu ze mną. Przykro mi, że wolał swoją NIBY przyjaciółkę bardziej niż mnie, ale cóż... Nic na to nie mogę poradzić, prawda? 
- Jesteś ślepa? - zapytał po chwili chłopak, z którym byłam na spacerze. Jezu, zaskoczył mnie tym pytaniem. O co chodzi? Skrzywiłam się spojrzałam w górę żeby ujrzeć jego rozbawioną twarz. - Przecież on cię tylko wykorzystuje, nic po za tym. - parsknął śmiechem, a ja momentalnie się zatrzymałam i patrzyłam na niego jakby miał trzy głowy. 
- O czym ty mówisz? - warknęłam. 
- Proszę cię dziewczyno... No spójrz na siebie. Jesteś całkiem inna niż on. - przejechał ręką po moim policzku, a ja momentalnie ją strzepnęłam. - On do ciebie nic nie czuje. Bawi się twoją naiwnością. - rzucił całkiem rozbawiony. - No co, zrobił ci tatuaż na biodrze, prawda? - skąd on to wie? Kiedy nic nie odpowiedziałam roześmiał się tak głośno, że jestem pewna iż słychać go było na tej imprezie. 
- Skąd ty to wiesz? 
- A i zabiera cię na romantyczne randki i chce z tobą wyjechać do Miami, hm? - podszedł bliżej, a ja cofnęłam się do tyłu. - Wiele wiem. Jestem jego przyjacielem, kochanie. - uśmiechnął się a w moich oczach zebrały się łzy. Zayn mnie wykorzystuje? - Jeśli nie wierzysz to zajrzyj sobie do sypialni Perrie. - po wypowiedzeniu tych zaczął całować moją szyję. Odepchnęłam go z całych sił i biegnąc, skierowałam się z powrotem do domu tej głupiej blondyny. Kiedy byłam już w środku, rozejrzałam się żeby sprawdzić czy nie ma nigdzie Malika. Oczywiście, nie było. W głowie szumiały mi słowa Nicka żeby sprawdzić u niej w pokoju. Nie wierzę w to, ale muszę go znaleźć. Weszłam schodami na górę i zobaczyłam tu kilka wejść do pokoi. Zaczęłam po kolei je otwierać. Były tam pary, które się ze sobą jebały, ale jak dotąd nie znalazłam ICH. Doszłam do przedostatnich drzwi, które jak się okazało prowadziły do ogromnej łazienki. Weszłam głębiej i spojrzałam na kabinę prysznicową. Widziałam jakieś cienie, okej... Słyszałam głosy. Słyszałam JEGO głos. JEGO i JEJ. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, kiedy słyszałam jak krzyczy JEJ imię. Nie chciałam, nie mogłam na to patrzeć. 
Wybiegłam stamtąd. Po chwili znalazłam się już na zewnątrz. Jak on mógł mi to zrobić? Mówił, że są tylko przyjaciółmi. Jak mógł mi to zrobić, no jak ? 
- A nie mówiłem? - usłyszałam wesoły głos Nicka za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam, że obściskuje jakąś wysoką brunetkę bez stanika. Zrobiło mi się niedobrze jak zobaczyłam ten jego fałszywy ryj. 
Odwróciłam się napięcie i zaczęłam iść przed siebie.
                                Może po jakiś 30 minutach doszłam pod przystanek. Nie miałam pojęcia co zrobić. Zostałam sama, bez telefonu, bez pieniędzy i bez NIEGO. 
- Wszystko dobrze? - usłyszałam za sobą cichutki głos. Odwróciłam się i zobaczyłam starszą panią, która stoi koło mnie z jakąś małą dziewczynką. Widziałam w jej oczach, że naprawdę się mną przejęła. Uśmiechnęłam się do niej lekko i wzięłam chusteczkę, którą mi podawała. 
- Cz-czy mogłabym skorzystać z pani telefonu? - zapytałam cichutko, pociągając nosem. Kobieta pokiwałam twierdząco głową i wyciągnęła swoją komórkę. Wzięłam ją i zaczęłam zastanawiać się, czy powinnam to zrobić. Co innego mi zostało? Chyba nic... Wykręciłam jeden, dobrze znany mi numer, a po kilku sygnałach w końcu go usłyszałam. 
- Halo?
- Louis? - przeszło mi przez gulę, w moim gardle. 
- Abi, halo? Gdzie ty jesteś? - wydawał się zaniepokojony, ale ja wiedziałam, że cieszył się, że do niego zadzwoniłam. 
- Mógłbyś po mnie przyjechać? 
- Jasne, gdzie jesteś? - podałam mu adres starszej pani, która zaprosiła mnie do siebie na herbatę. Długo nie musiałam czekać, bo Louis pojawił się po jakiś 40 minutach. Moje serce po raz kolejny jest połamane na mnóstwo małych kawałeczków, które znowu ciężko będzie poskładać... ]

_____________________________________________________

i jest już 10, co oznacza, że doszłam do połowy mojego opowiadania, jeee świętujemy :3 
ja osobiście nie jestem aż tak zadowolona z tego rozdziału, ale ocenianie zostawiam w waszych rękach.


i jak wam się podoba taki przebieg akcji? 

***

PRZECZYTAĆ, BO WAŻNE! : 

następny rozdział będzie dotyczył kolejnego sezonu, tzn : 
nie będzie to ten sam czas, co był - tylko kilka miesięcy później 
żebym nie musiała się tłumaczyć, dlaczego tak jest. 
minie sporo czasu od ostatniego spotkania Abi i Zayna.
nie martwcie się, bo 2 sezon będzie lepszy chyba niż ten . 
wydarzy się dużo więcej i w końcu pojawią się te wasze upragnione scenki +18

zostało 10 rozdziałów i epilog do końca opowiadania.